Reklama

– Tysiące osób domagało się sprawiedliwości i przyznania, że Alan Turing był potraktowany nieludzko. Chociaż został skazany zgodnie z obowiązującym wówczas prawem i nie da się cofnąć czasu, sposób, w jaki go potraktowano, był niesprawiedliwością. Jestem dumny, że mam okazję powiedzieć, jak bardzo mi przykro za to, co się stało – napisał całkiem niedawno premier Wielkiej Brytanii – Gordon Brown, w oficjalnych przeprosinach za postępowanie władz brytyjskich, które doprowadziło Alana Turinga do samobójczej śmierci w 1954. Kim był ten człowiek, którego ponad pięćdziesiąt lat później przeprasza oficjalnie ten polityk? Każdy kto czyta te słowa zawdzięcza to między innymi właśnie temu człowiekowi. Opowiedzmy jego losy, bo to kolejna ciekawa historia.

 

Reklama

Urodził się nasz bohater w 1912 roku w Londynie – mimo iż jego rodzice mieszkali na stałe w brytyjskich Indiach, na państwowych posadach. Ojciec wrócił zresztą do Indii zaraz po urodzeniu syna, a matka wytrzymała na wyspach jedynie następne kilkanaście miesięcy. Później oddała syna pod opieką niani, i również zawinęła się na drugi koniec świata. Możemy się tylko domyślać, jak ciężkie dzieciństwo było udziałem tego chłopca, nie zachowały się żadne świadectwa o tym okresie jego życia. Młody TuringWiadomo jedynie kilka rzeczy – facet miał dysleksję, która w tamtych czasach nie była powodem do zwolnienia z dyktand, ale odwrotnie – była znakomitym powodem do polewania z nieszczęśliwie na nią cierpiących kolegów. Wiadomo też, że rodzice chociaż mieszkali na antypodach, łożyli ciężkie pieniądze na jego edukację, pragnąc widzieć syna w gronie elity. Dlatego tez opłacili mu prywatną szkołę, która cieszyła się znakomita reputacją. Chłopiec zamieszkał w internacie, wywołując salwy śmiechu już pierwszego dnia szkoły, gdy pojawił się w bramie na swoim zakurzonym, zdezelowanym rowerze – podczas gdy inni koledzy zostali przywiezieni nieco mniej ludycznymi środkami transportu – powozami lub nawet samochodami.

Na dokładkę pamiętać trzeba, że z miejsca gdzie mieszkał do szkoły było ponad sto kilometrów. Mimo tego, że zapewne koledzy mu nie odpuszczali, w tej właśnie szkole przeżył najlepsze lata swojego życia, jak później przyznawał a także największą tragedię. A to dzięki znajomości z innym chłopakiem z internatu, w którym był się nieszczęsny zakochał bez pamięci. Tak, tak – okazało się, że chłopiec jest homoseksualistą, z czego zdał sobie sprawę bardzo wcześnie – około 16 roku życia. Turing był wtedy w znakomitej formie, mimo kompletnego lekceważenia przedmiotów humanistycznych, które były kluczowe dla nauczania w szkole do której uczęszczał, notował wprost zadziwiające zdolności w dziedzinie nauk przyrodniczych – matematyka, fizyka – to był jego prawdziwy żywioł. Szczęście szybko się skończyło – chłopiec w którym ulokował swoje uczucia zmarł nagle na powikłania po gruźlicy. To doświadczenie prawdopodobnie popchnęło go na drogę myślową, którą miał podążać przez resztę życia – że mózg ludzki należy traktować raczej nie jako wzniosłe siedlisko nieśmiertelnej duszy – lecz raczej jako kawał tkanki, realizujący określone cele. Nasz bohater załamał się kompletnie, a moment nie był za dobry – właśnie rozpoczynały się egzaminy kończące szkołę, które miały decydujące znaczenie dla dalszej kariery młodego człowieka. I jak można się było spodziewać – Turing zawalił je kompletnie, osiągając wyniki, które zamknęły mu drogę na jakiekolwiek ekskluzywne studia, o jakich marzyli jego rodzice z daleka obserwujący jego postępy. W tej sytuacji można było zapomnieć o marzeniach o karierze w administracji państwowej, o spełnianiu niespełnionych ambicji ojca, o wypełnianiu marzeń matki. Osiągnięte wyniki okazały się nie tyle złe, co raczej koszmarne, ale dysproporcja pomiędzy katastrofą w przedmiotach humanistycznych a obiecującym poziomem prac z matematyki pozwoliła mu (przy dużym zaangażowaniu rodziców) uzyskać stypendium w King’s Collage w Cambridge (próbował dostać się do Trinity, ale tu wyniki były zdecydowanie za słabe). I to okazało się strzałem w dziesiątkę.

Przebywając w szkole w Cambridge, Turing nareszcie znalazł się w środowisku mniej konserwatywnym, w którym jego niecodzienne skłonności seksualne nie budziły aż takiej sensacji. Jego kolegami było wielu sławnych później ludzi, w tym między innymi John M. Keynes (którego poglądy święcą obecnie największe tryumfy w historii, a który również był homoseksualista). Mógł więc nasz bohater w spokoju poświęcić się temu, co go tak naprawdę interesowało. Przez najbliższe kilka lat miał zajmować się dokładnym cyzelowaniem swojej epokowej pracy – „O liczbach obliczalnych” (1936). W pracy tej po raz pierwszy opisał teoretycznie coś, co obecnie znane jest każdemu studentowi informatyki – maszynę Turinga. Nie wgłębiając się w matematyczne zawiłości tego co robi taka maszyna – powiem krótko – na podstawie odczytywanych z taśmy przez danych, może wykonać określoną operację i zapisać ją na taśmie, według zadanego schematu postępowania. Innymi słowy maszyna służy do realizacji algorytmu. To słowo zna chyba każdy, kto w ogóle słyszał o informatyce. Uznaje się, że maszyna Turinga, mimo iż całkowicie wirtualna (technika w tym czasie nie pozwalała na fizyczną realizację modelu, który jednak był w pełni sprawny, mimo istnienia tylko na papierze – teraz można ją zbudować choćby z klocków Lego 🙂 ) była po prostu pierwszym komputerem z prawdziwego zdarzenia. Do dziś studenci realizują algorytmy z użyciem maszyny Turinga, gdyż w ten sposób ławo można zrozumieć o co chodzi z tymi całymi algorytmami. Po opublikowaniu tej pracy, 26 letni matematyk staje się powszechnie znany i szanowany, dołączając do elity intelektualnej Anglii. Turing wyjeżdża jednak do USA, gdzie kontynuuje naukę na Princetown, współpracując z kolejnym ojcem informatyki – Johnem von Neumannem (tym od teorii gier i projektu Manhattan, niedawno importowanym przez USA z Niemiec, gdzie już robiło się gorąco). Tam też zaczyna budować pierwsze rzeczywiste maszyny dwójkowe, komputery jak się patrzy, tyle że mechaniczne, nie elektroniczne. I co może ważniejsze, tam po raz pierwszy zaczyna interesować się kryptologią – szyframi i kodowaniem.

Tuż przed wybuchem wojny Turing powraca do kraju, gdzie zostaje włączony do grupy, która ma się zapoznać z przekazanymi przez Polskich matematyków materiałami dotyczącymi niemieckiej maszyny szyfrującej – osławionej Enigmy. Polacy (Rejewski, Różycki i Zygalski, ech, kto nie zna tych nazwisk, ten przegrał życie – trawestując powiedzenie jednego z onetowych bywalców) przekazali Anglikom nie tylko teoretyczne rozważania, ale także gotową maszynę służącą łamaniu niemieckiego szyfru, tzw. bombę kryptologiczną. Polacy przekazali te materiały, słusznie uważając, że w przypadku wybuchu wojny lepiej będzie, jeżeli te dane znajdą się w bezpiecznym środowisku. Wojna rzeczywiście wybucha, a Turing zaczyna popylać na cały etat w Bletchey Park (tajnym ośrodku brytyjskiego wywiadu, zajmującym się właśnie kryptologią – tak na marginesie ostatnio czytałem „Ragnarok 1940” Mortki, gdzie ta posiadłość jest pięknie oddana, choć w nieco innych realiach). Bomba kryptograficzna - rekonstrukcjaTuring na podstawie opracowanej przez Polaków bomby, opracowuje własne urządzenia, które umożliwiają Brytyjczykom nadążanie za wciąż zmieniającym się kodem niemieckim. Pod koniec wojny Anglicy mieli już około 50 takich urządzeń, i mogli tyrając na trzy zmiany dekodować przechwytywaną przez wywiady komunikację niemiecką. Wagi tych informacji nie trzeba szczególnie udowadniać, szczególnie w Polsce gdzie Enigma jest nazwą wprost magiczną. Aby sprawnie dekodować informacje, konieczni byli szczególni ludzie – dlatego też wywiad brytyjski zorganizował niecodzienny nabór – opublikował anonimowo w prasie specjalną krzyżówkę, a kilka osób które ją poprawnie rozwiązały zostało zaproszonych do pracy z Turingiem.

Wojna się skończyła, nadszedł czas poklepywania się po ramieniu, i podstawiania nogi do kucia. Politycy zajęli się odbudową Europy, Turing (z orderem Imperium na piersi, choć jego wkład w zmagania pozostawał tajny jeszcze przez 30 lat) zajął się za to budowaniem prawdziwych maszyn liczących. Fascynował go nie tyle sam techniczny aspekt, lecz sama idea „myślących maszyn”. Po prostu dąży do budowy komputera, który mógłby symulować ludzki sposób myślenia. Stał się teoretykiem sztucznej inteligencji, w 1950 opublikował kolejną pracę, która stała się natchnieniem dla wielu matematyków, filozofów, psychologów – „Maszyna licząca a inteligencja” – tak rodziła się informatyka. Turing przy pracyW tej publikacji opisał specyficzny sposób określenia, azaliż komputer jest już tak dobrze rozwinięty, że można go uznać za zbliżony inteligencją do człowieka – tym samym za spełniający kryteria testu Turinga. Pośrednio ma tego dowodzić umiejętność posługiwania się ludzkim językiem – który jest podstawowym kryterium oceny inteligencji innych ludzi. Test polega na rozmowie niezależnego sędziego z grupą kontrolną – prawdziwym człowiekiem oraz komputerem poddawanym testowi. Jeżeli sędzia po kilkuminutowej sesji nie jest w stanie poprawnie określić, który z rozmówców jest człowiekiem, uznaje się ze komputer przeszedł test pozytywnie. Obecnie nagroda ufundowana przez Hugha Loebnera za stworzenie takiej maszyny, wynosi 100000 dolarów, plus medal ze złota, plus wieczna chwała. Nikomu jednak się to nie udało, jak dotąd, choć pewnie długo to już nie zajmie. To taki test na człowieczeństwo, dla ambitnych komputerków. 

Generalnie Turing jest u szczytu swoich możliwości intelektualnych, będąc podziwianym i uznanym przez całe środowisko naukowe. Nie ogranicza się do matematycznych rozważań, interesują go zadziwiająco różne rzeczy – publikuje na przykład prace na temat morfogenezy – czyli skąd się biorą kształty występujące w świecie przyrody (czemu ślimaczy domek ma zawsze taki sam kształt, i skąd natura wie że ma być właśnie taki – a nie ma to za wiele wspólnego z siedmioma dniami, za to wiele ze zwykłą matematyką). Alan TuringFacet dobiega czterdziestki, co jak pewnie wiecie w środowisku naukowym jest wiekiem oględnie mówiąc – młodym, jest u szczytu i przyszłość rysuje się różowo. Właśnie – różowo to odpowiednie słowo. Bowiem Turing bynajmniej nie przestał być homoseksualistą, a w ówczesnej Wielkiej Brytanii takie skłonności są zabronione i karane wysokimi wyrokami. 

Po wojnie Turing nie zakończył współpracy z wywiadem, jednak teraz nie spędza już czasu w ośrodkach rządowych, pracuje w zaciszu domowym. W tym samym zaciszu, gdzie spotyka się ze swoimi partnerami. W którymś momencie zaczyna spotykać się z dużo młodszym mężczyzną, Arnoldem Murrayem. Ten jest zwykłym chłopakiem z ulicy, dla którego starszy partner, profesor uniwersytetu, obdarzony nieprzeciętną inteligencją człowiek jest postacią niesamowicie fascynującą. Chłopak opowiada o Turingu swoim znajomym, nieopatrznie zdradzając również adres domu partnera. Towarzystwo okazuje się być mało interesujące, jeden z rozmówców skuszony wizją niezmierzonych bogactw prawdopodobnie zgromadzonych w domu tak wybitnej osoby, dokonuje włamania. Niestety – w domu Turinga znajduje głownie papiery, używane przez profesora w pracy naukowej. Z braku laku i rak ryba jak mawiają górale – włamywacz bierze pod pachę znalezione papiery i bierze nogi za pas.

Pech chciał, że wśród skradzionych papierzysk znalazło się nieco niejawnych materiałów przekazanych przez wywiad. Turing chcąc nie chcąc zgłasza się więc na policję, w celu odnalezienia sprawcy. Jego partner, usłyszawszy o całej sprawie, zaczyna podejrzewać jednego ze swoich kolegów – i słusznie. Dzieli się swoimi podejrzeniami z Turingiem, który dość prostodusznie wali z rewelacjami na policję, coby wspomóc śledztwo. Policja co prawda dotąd nie uczyniła nic by znaleźć sprawcę, ale informacja, że profesor uniwersytetu zna osoby w rodzaju Arnolda Murraya bardzo ich zainteresowała. Pytany o charakter znajomości Turing bez głębszej refleksji wypala, że są oni kochankami. I tu wpada jak klocek w wentylator. Obowiązujące wówczas prawo przewidywało za kontakty homoseksualne kilkanaście lat więzienia, więc jego zeznanie zostaje potraktowane jako przyznanie się do winy. Dzięki zasługom dla kraju matematyk uzyskuje nadzwyczajne względy – zamiast iść do więzienia, gdzie mógłby zdradzić posiadane informacje wywiadowcze, Turing zostaje skazany na stały nadzór policyjny, oraz „leczenie” hormonalne, które ma na celu obniżenie (lub raczej zlikwidowanie) popędu płciowego, co się udaje znakomicie – zostaje chemicznie wykastrowany. Kuracja powoduje u niego straszliwe spustoszenie – profesor wielokrotnie żartował sobie publicznie ze swoich całkiem nowych piersi, które wyrosły mu po podaniu końskiej dawki estrogenów, ze swojej nagle wyhodowanej tuszy. Jego psychika również zaczyna się sypać, powoli wpada w depresję. Najbardziej boleje nad tym, że jego ujawnione skłonności rzutują na pracę naukową. "Turing twierdzi, że maszyny mogą myśleć. Turing obcuje z mężczyznami. Wniosek: maszyny nie mogą myśleć". Na dodatek elementem kary jest odsunięcie go od poufnych informacji i zakaz pracy przy konstrukcji komputerów, jako obiektów posiadających znaczenie militarne.

Ucieczką od pogłębiającej się depresji miały być zagraniczne podróże. Turing odwiedza kilka krajow, w tym między innymi kraje Skandynawskie, w których stosunek do homoseksualistów jest nieco mniej represyjny – wydawane są pisma gejowskie, społeczeństwo nie piętnuje takich osób w sposób zbliżony do tego co sam przechodzi. W trakcie jednej z podróży poznaje Norwega o imieniu Kjell, który następnie odwiedził Turinga w Londynie. W trakcie tej wizyty, agenci policyjni nie odstępowali obu mężczyzn na krok, praktycznie spędzając z nimi cały czas. Ta wizyta, i związane z nią utrudnienia w funkcjonowaniu ostatecznie załamują matematyka – stwierdza, że tak się żyć po prostu nie da. W czerwcu 1954 zostaje znaleziony w swoim łóżku, martwy po zjedzeniu jabłka nasączonego cyjankiem. Machina administracyjna Wielkiej Brytanii nie przechodzi testu na człowieczeństwo. Zakaz kontaktów homoseksualnych obowiązywał w Anglii od 1533 r., a do 1861 r. groziła za nie kara śmierci – penalizację zniesiono w tam roku 1967 r.

Mijają lata, informatyka święci coraz większe tryumfy, i powoli ludzie zaczynają sobie zdawać sprawę, jak bardzo Turing wyprzedzał swoją epokę. Turing przy okazji staje się swoista ikoną ruchu gejowskiego (podobno 🙂 ), pozostając wzorcem dla kolejnych pokoleń inforamatyków i matematyków. Odszedł człowiek, który w wieku czterdziestu lat położył podwaliny pod świat, jaki znamy obecnie, zdominowany przez miliardy tranzystorów realizujących skomplikowane algorytmy – gdyby nie przedwczesna śmierć, istnieje duże prawdopodobieństwo, że jego wkład byłby dużo, dużo większy – w końcu odszedł w wieku, w którym większość naukowców tworzy swoje największe dzieła. Może nawet udałoby mu się stworzyć komputer, który byłby równie ludzki jak człowiek? Choć nawet tyle, to niekiedy za mało…

 

„Niechęć do przyznania, że ludzkość może mieć jakichś rywali pod względem potęgi intelektu, występuje mocniej wśród intelektualistów niż wśród pozostałych ludzi – intelektualiści mają więcej do stracenia.” – Alan Matchison Turing

Reklama

6 KOMENTARZE

  1. Ciekawe
    Zakaz kontaktów homoseksualnych obowiązywał w Anglii od 1533 r., a do 1861 r. groziła za nie kara śmierci – penalizację zniesiono w tam roku 1967 r.

    Ciekawe, czy jest jakiś związek z tworzeniem, rozkwitem i upadkiem imperium. I obecną degrengoladą.

  2. Ciekawe
    Zakaz kontaktów homoseksualnych obowiązywał w Anglii od 1533 r., a do 1861 r. groziła za nie kara śmierci – penalizację zniesiono w tam roku 1967 r.

    Ciekawe, czy jest jakiś związek z tworzeniem, rozkwitem i upadkiem imperium. I obecną degrengoladą.