Reklama

Był sobie raz lekarz. Wredny lekarz. Ale w tym, co robił, na ogół był dobry, a nawet najlepszy. Poza tym był daleko i na ekranie telewizora.

Był sobie raz lekarz. Wredny lekarz. Ale w tym, co robił, na ogół był dobry, a nawet najlepszy. Poza tym był daleko i na ekranie telewizora. Jeżeli szanowni Czytelnicy jeszcze nie zgadli, dzisiaj zajmiemy się popularnością serialu, który w USA zaczął już szósty sezon, a w Polsce – piąty. Oto jeden z najbardziej kontrowersyjnych lekarzy, jego zespół, pacjenci i problemy – Gregory House w serialu „House MD”, znanym w Polsce jako „Dr House”.

Reklama

Dlaczego ten serial jest tak popularny, jeżeli za głównego bohatera ma mizantropa, złośliwego i ułomnego faceta, który w dodatku manipuluje, podpuszcza, prowokuje, jest uzależniony i w 9 przypadkach na 10 ma rację, a w tym dziesiątym udaje, że ją miał?

Popularność serialu nie ulega wątpliwości. Jego widownia w samych tylko Stanach liczona jest w milionach (rekord – ponad 29 mln. widzów, chociaż uczciwie przyznajmy, że było to po finale Super Bowl), krytycy telewizyjni regularnie umieszczają go w czołówkach rankingów, a i organizacje przyznające nagrody o nim nie zapominają – serial ma na koncie 97 nominacji i 32 zwycięstw, wśród których należy wymienić choćby Emmy i Golden Globe. A i państwo Quackie polubili serial do tego stopnia, że co wtorek lub środę staje w ich drzwiach tajemniczy, zamaskowany nieznajomy, rozgląda się na boki i bez słowa wręcza płytę z najnowszym odcinkiem w oryginale, po czym oddala się spiesznie.

Oglądamy więc ze strachem, kryjąc się z panią Quackie i laptopem pod kołdrą, oglądamy i przestać nie możemy. Dlaczegóż to? Czy dlatego, że tłem serialu jest medycyna? Pani Quackie to jeszcze zrozumiałe, pochodzi z lekarskiej rodziny i też miała iść na medycynę, nie poszła w końcu, z tym, że pewne sentymenty zostały… ale te miliony na całym świecie? No cóż, najwyraźniej mimo budzących grozę animacji, pokazujących „od środka człowieka” jak działają wirusy albo jak zawala się serce, ludzie uważają, że medycyna jest interesująca dla każdego.

Po każdym odcinku klikamy sobie na zakładkę „medical review” i czytamy blogowe wpisy lekarza, oceniającego, na ile prawdopodobna była sytuacja przedstawiona w odcinku, czy została rozwiązana zgodnie z regułami sztuki i – ewentualnie – co szwankowało w fabule. I wynika z tego, że nie zawsze dr House jest taki genialny, jak byśmy chcieli. Ba, co więcej, niektóre błędy powtarzają się tak często, że bloger-recenzent kwituje je krótkim „I znowu operują bez ochronnych okularów!” (które w amerykańskim szpitalu są obowiązkowe). No i co – czy te błędy przeszkadzają milionom widzów i tysiącom fanów? A skądże!

Dodajmy do tego specyficzne, medyczne słownictwo, utrudniające odbiór oryginału osobom, dla których (amerykański) angielski jest językiem obcym, a medyczny polski – jeszcze bardziej. Zresztą przeciętnemu Amerykaninowi też nie ogląda się łatwo. Krąży już po sieci dowcip, jak to amerykańska blondynka widzi slogan, reklamujący nowy sezon serialu – „House MD. Oglądacie, chociaż nie rozumiecie połowy słów” – i mruczy pod nosem – Co za bzdury, przecież ja właśnie rozumiem połowę! –. No i co? Czy słownictwo przeszkadza w/w milionom? Pfff!

A sam główny bohater, człowiek z problemami? Zazwyczaj taka postać miała szansę zostać najwyżej głównym czarnym charakterem – ułomny geniusz, np. garbaty naukowiec, wynalazca broni zagrażającej ludzkości, flekowany przez superbohatera… A tutaj – utykający lekarz, postępujący wbrew regułom, manipulujący swoimi współpracownikami i pacjentami, upierdliwy dla przyjaciół (ach, sorry, dla JEDNEGO przyjaciela, doktora Wilsona), a nawet angażujący prywatnego detektywa, żeby znaleźć haki na ludzi ze swojego otoczenia. Człowiek, który nie grzeszy powściągliwością języka, jest na co dzień złośliwy jak mało kto, a jednej ze współpracujących pań był uprzejmy nadać przydomek „cut-throat bitch” [„podrzynająca gardła suka” albo jak kto woli „zdradziecka dziwka”]. I taką postać uwielbiają miliony? No pewnie!

Na sukces postaci – i serialu – złożyło się parę rzeczy. Bodaj najważniejszą z nich jest fakt, że Gregory House zajmuje się ratowaniem życia i zazwyczaj mu się to udaje. Jest więc zbawcą może nie ludzkości, ale pojedynczych ludzi, a to już wiele. Ponadto jego nie zawsze ortodoksyjne podejście do leczenia – i życia – czyni z niego antybohatera, kontestującego system w imię wyższych wartości. Wg oficjalnej wykładni scenarzysta David Shore stworzył tę postać, nawiązując do samego Sherlocka Holmesa – ja porównałbym doktora raczej do anty-Robin Hooda, występującego przeciwko zastanemu porządkowi, żeby pomóc potrzebującym. W końcu i to, i to Brytyjczyk, a pamiętajmy, że Hugh Laurie, odtwarzający główną rolę, również jest Brytyjczykiem (to już trzeci). Niemniej ważną okolicznością jest domniemana nieomylność House’a. Często przytaczany cytat brzmi „Gdybyś by ciężko chory i nie wiedział, na co, do kogo wolałbyś trafić? Do miłego lekarza, czy do takiego, który ma rację?”. A idąc tym tropem, trafiamy prosto na następny argument „za”: Gregory House to silna indywidualność, mimo wszystkich swoich wad – autorytet. Właśnie autorytet, którego – jak widać – poszukują miliony. I tak się to kręci, przynosząc przy okazji krociowe zyski twórcom.

Na koniec pytanko do Czytelników – o kim sobie pomyśleliście po przeczytaniu tytułu? :- )))

________
Tekst chroniony prawem autorskim. Opublikowany na witrynie www.kontrowersje.net . Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.

Reklama

84 KOMENTARZE

  1. No cóż w takich razach to się
    No cóż w takich razach to się dla ostrożności “intelektualnej” pisze, że to badziewie. Wiadomo serial, to się fatalnie kojarzy, ale ja zaryzykuję. Nie jestem “oglądaczem” tegoż, ale widziałem parę docinków z powodu kompromisu telewizyjnego, między mną i moimi Paniami. Mnie coś innego zaskoczyło w tym serialu i to są naprawdę przyzwoite dialogi, a może nawet więcej niż przyzwoite. Niejednemu polskiemu artyście kinowemu życzę takich dialogów.

    • A daj Boże i każdej TV w Polsce taki serial
      żeby nie było “Daleko od noszy” i niekoniecznie “Na dobre i na złe” (aczkolwiek pani Quackie ten ostatni ogląda, a więc i mnie się zdarza, a kiedy dochodzi do momentów diagnostycznych, trącamy się porozumiewawczo łokciami: “Oho, zalatuje Housem”).

  2. No cóż w takich razach to się
    No cóż w takich razach to się dla ostrożności “intelektualnej” pisze, że to badziewie. Wiadomo serial, to się fatalnie kojarzy, ale ja zaryzykuję. Nie jestem “oglądaczem” tegoż, ale widziałem parę docinków z powodu kompromisu telewizyjnego, między mną i moimi Paniami. Mnie coś innego zaskoczyło w tym serialu i to są naprawdę przyzwoite dialogi, a może nawet więcej niż przyzwoite. Niejednemu polskiemu artyście kinowemu życzę takich dialogów.

    • A daj Boże i każdej TV w Polsce taki serial
      żeby nie było “Daleko od noszy” i niekoniecznie “Na dobre i na złe” (aczkolwiek pani Quackie ten ostatni ogląda, a więc i mnie się zdarza, a kiedy dochodzi do momentów diagnostycznych, trącamy się porozumiewawczo łokciami: “Oho, zalatuje Housem”).

  3. No cóż w takich razach to się
    No cóż w takich razach to się dla ostrożności “intelektualnej” pisze, że to badziewie. Wiadomo serial, to się fatalnie kojarzy, ale ja zaryzykuję. Nie jestem “oglądaczem” tegoż, ale widziałem parę docinków z powodu kompromisu telewizyjnego, między mną i moimi Paniami. Mnie coś innego zaskoczyło w tym serialu i to są naprawdę przyzwoite dialogi, a może nawet więcej niż przyzwoite. Niejednemu polskiemu artyście kinowemu życzę takich dialogów.

    • A daj Boże i każdej TV w Polsce taki serial
      żeby nie było “Daleko od noszy” i niekoniecznie “Na dobre i na złe” (aczkolwiek pani Quackie ten ostatni ogląda, a więc i mnie się zdarza, a kiedy dochodzi do momentów diagnostycznych, trącamy się porozumiewawczo łokciami: “Oho, zalatuje Housem”).

  4. Po przeczytaniu tytułu pomyślałem sobie o Januszu
    Palikocie, ale potem natychmiast o krnąbrnym medyku, bo jestem od tego serialu uzależniony i oglądam nawet powtórki. Potrafię zrezygnować z dobrego obiadu czy kolacji na korzyść House’a. Lata temu uwielbiałem tak jedynie serial pt. Seinfeld. Inne seriale uważam za piekielnie nudne. No, ewentualnie “4pancerni&pies”, ale to było – ho ho, a może jeszcze dawniej.

  5. Po przeczytaniu tytułu pomyślałem sobie o Januszu
    Palikocie, ale potem natychmiast o krnąbrnym medyku, bo jestem od tego serialu uzależniony i oglądam nawet powtórki. Potrafię zrezygnować z dobrego obiadu czy kolacji na korzyść House’a. Lata temu uwielbiałem tak jedynie serial pt. Seinfeld. Inne seriale uważam za piekielnie nudne. No, ewentualnie “4pancerni&pies”, ale to było – ho ho, a może jeszcze dawniej.

  6. Po przeczytaniu tytułu pomyślałem sobie o Januszu
    Palikocie, ale potem natychmiast o krnąbrnym medyku, bo jestem od tego serialu uzależniony i oglądam nawet powtórki. Potrafię zrezygnować z dobrego obiadu czy kolacji na korzyść House’a. Lata temu uwielbiałem tak jedynie serial pt. Seinfeld. Inne seriale uważam za piekielnie nudne. No, ewentualnie “4pancerni&pies”, ale to było – ho ho, a może jeszcze dawniej.

  7. Zazdraszczam Panu pasjami
    i mam nadzieję, że mój wpis będzie dla Pana kroplą, co przeleje czarę natchnienia, tak aby ulać się z niej mógł wpis oczywiście jak najbardziej szerszy, głębszy i bogatszy, co jest dla Pani naturalne. To tylko ja mam taki spaczony charakter, że jak mi się nasunął temat, a fM mnie ubiegła, to ze złości spuściłem moją wersję do kosza.

  8. Zazdraszczam Panu pasjami
    i mam nadzieję, że mój wpis będzie dla Pana kroplą, co przeleje czarę natchnienia, tak aby ulać się z niej mógł wpis oczywiście jak najbardziej szerszy, głębszy i bogatszy, co jest dla Pani naturalne. To tylko ja mam taki spaczony charakter, że jak mi się nasunął temat, a fM mnie ubiegła, to ze złości spuściłem moją wersję do kosza.

  9. Zazdraszczam Panu pasjami
    i mam nadzieję, że mój wpis będzie dla Pana kroplą, co przeleje czarę natchnienia, tak aby ulać się z niej mógł wpis oczywiście jak najbardziej szerszy, głębszy i bogatszy, co jest dla Pani naturalne. To tylko ja mam taki spaczony charakter, że jak mi się nasunął temat, a fM mnie ubiegła, to ze złości spuściłem moją wersję do kosza.