Dawno temu, kiedy drzewiszcza i pnącza splątane pokrywały ziemię w dziupli po mamucie mieszkał chudy Kaziu co śmierdział jak koń i frywolna Jola co oddawała się każdemu za trzy kalafiory i rzodkiew
Dawno temu, kiedy drzewiszcza i pnącza splątane pokrywały ziemię w dziupli po mamucie mieszkał chudy Kaziu co śmierdział jak koń i frywolna Jola co oddawała się każdemu za trzy kalafiory i rzodkiewkę.
Dziupla była całkiem, całkiem, jeno troszkę z niej capem trąciło.
Nieznany dzień, – nieznana kraina, – nieznana godzina, – coś koło południa.
Południową ciszę przerywa ogromny trzask.
Coś runęło ze schodów przylegających do dziupli.
– Krzyżacy! – jęknął Kazik.
– Nalepon! – krzyknęła Jola.
Coś zaczęło ponownie wdrapywać się po byłych schodach.
Kazik panujący zawsze nad sytuacją wziął do ręki topór aby przepołowić rywala.
Jola nabrała pełną buzie plwocin i wyprężona czekała na znak.
– Einstein to dupa! – damski głos zawołał z dołu.
Kazik odetchnął z ulgą i z Jolą.
To ciocia Fredzia co szparagi je w poprzek rzuciła hasło.
Kazik też rzucił aż się stół przewrócił.
– Brudne gacie Alibaby!
Po tak niespodziewanym poranku wszyscy zasiedli do stołu na długo planowana naradę. Nadciągała zima i trzeba się było zabezpieczyć. Gdzie udać się na polowanie i jak zabić mamuta – to pytanie wypełniło dziuplę po brzegi.
Po wizycie kosmitów trzeba było samemu zamartwić się o wałówkę gdyż w popłochu kosmici nie zostawili niczego, kiedy Kaziu pierdnął sromotnie po wspaniałej grochówce z żabo szczura na wspólnej przymusowej kolacji.
Jedyną rzeczą po kosmitach był miniaturowy fortepianik – bo kosmici uwielbiali wszystko miniaturyzować – który nie opacznie dostał się w ręce Kazia, który to po swoim wieczornym intro wypędził wszystko, co żyło z lasu nie wiadomo, dokąd.
Ciocia Fredzia wykrzywiała gębę trzeszcząc szczęką, dając do zrozumienia, że wytęża umysł. Jola robiła zeza, co miało znaczyć, że też nie marnuje czasu.
– Olśniło mnie! – zawył Kazik. – Zrobię łuk – po lesie sypnęły się oklaski.
– Dawać wódy – będę kontynuował – dodał.
Nim spadł pierwszy śnieg Kazik był gotów. Wyskoczył z dziupli i jak szalony ruszył na polowanie.
Słabnące huki-puki dochodzące z puszczy oraz jęki-kwęki świadczyły dobitnie, że Kazik z dużą prędkością oddala się od domu.
Po paru godzinach ledwo słyszalne – brzdęk – dotarło tylko do zasmuconej Joli, bo ciocia Fredzia miała niezły syf w uszach.
Kaziu, który okazał się najszybszym bosym łucznikiem na świecie dotarł na skraj ziemi.
Zaatakował mrugający neon, udający jak mniemał kosmiczny statek, z napisem Sex Shop.
Było wiadomo, że Kaziu już nigdy nie wróci, nie było dla niego ratunku.
Miejska dżungla do jakiej dotarł pochwyciła go w swoje szpony niczym kiedyś kosmici.
Przez chwilę pomyślało mi
Przez chwilę pomyślało mi się, że tekst jest o jednej z moich ulubionych książek dzieciństwa, “Cieplarni” Briana Aldissa. W sumie niewiele się pomyliłam. I tam i tu wizja świata nie napawająca optymizmem. W miejscu gdzie kończy się dżungla, zaczyna się kolejna. Jedna bardziej przerażająca od drugiej.
Z opisu wynika…
że to ciekawa książka jest, i zdaje się nie dla dzieci.
Dzięki za ciekawy tytuł.
Nie, nie dla dzieci.:) Byłam
Nie, nie dla dzieci.:) Byłam dziwnym dzieckiem, czytałam prawie wyłącznie literaturę nie dla dzieci. Polecam też “Non stop” tegoż autora. Autor stworzył niezwykle oryginalną powieść, pomysł powieści powala biorąc pod uwagę to, że napisana została w roku 1958 kiedy to większości kontrowersjan nie było jeszcze na świecie.
czy któraś
z tych książek była o garstce ludzi żyjacych na planecie którą zdominowała przyroda?
bo na pewno czytałem obie w posdstawówce około szóstej klasy i nie pamiętam już 😉
Nie całkiem
polecam też bardzo podobnego Heinleina “Orphans Of The Sky”, niestety nie wiem, żeby ktoś to przetłumaczył na polski.
Nie czytałam Orphans of the
Nie czytałam Orphans of the sky, ale króciutka recenzja wskazuje na podobieństwo do “Non stop”. Najlepiej zapamiętałam z twórczości Roberta Heinlein`a “Władców marionetek”.
Zrobił się niechcący Klub Miłośników Fantastyki nie koniecznie Naukowej, dawnych a może nawet i obecnych.;)
A bo one są
bardzo podobne, wręcz identyczne w założeniach. Fajnie jest pośledzić, jak do tego samego tematu podeszli dwaj różni autorzy.
Też to
czytałem. I również nic już z tego nie pamiętam. K…..a
Jeśli, to “Cieplarnia”. “Non
Jeśli, to “Cieplarnia”. “Non stop”, to w wielkim skrócie, wyprawa na Dziób wielkiego statku kosmicznego głównego bohatera. Kim on jest, skąd się tam wziął, po co ta wyprawa? kto ciekaw, niech przeczyta.:)
“Cieplarnia” zrobiła na mnie większe wrażenie. Może dlatego, że przeczytałam ją wcześniej?
Muszę
sobie przypomnieć te lekturki;-)
Ps. Chociaż jak ostatnio wziąłęm Diunę do rąk to jakoś po 50 stronach stwierdziłem, ze nie jest już interesująca dla mnie. Jak za poprzednimi pięcioma razami:-).
Jestem jedyną osobą którą
Jestem jedyną osobą którą znam, która przeczytała “Kapitularz”. Od lat nie sięgałam do tych książek ponownie. Ciekawe jak teraz by mi się je czytało.:) Może byłoby jak z widokiem z PKiN? Wrażenia z dzieciństwa, w dodatku poparte wspomnieniem samowolnego oddalenia się z miejsca tymczasowego pobytu, wolałabym zachować nie zatarte.:) Pozostało rozczarowanie.
Przez chwilę pomyślało mi
Przez chwilę pomyślało mi się, że tekst jest o jednej z moich ulubionych książek dzieciństwa, “Cieplarni” Briana Aldissa. W sumie niewiele się pomyliłam. I tam i tu wizja świata nie napawająca optymizmem. W miejscu gdzie kończy się dżungla, zaczyna się kolejna. Jedna bardziej przerażająca od drugiej.
Z opisu wynika…
że to ciekawa książka jest, i zdaje się nie dla dzieci.
Dzięki za ciekawy tytuł.
Nie, nie dla dzieci.:) Byłam
Nie, nie dla dzieci.:) Byłam dziwnym dzieckiem, czytałam prawie wyłącznie literaturę nie dla dzieci. Polecam też “Non stop” tegoż autora. Autor stworzył niezwykle oryginalną powieść, pomysł powieści powala biorąc pod uwagę to, że napisana została w roku 1958 kiedy to większości kontrowersjan nie było jeszcze na świecie.
czy któraś
z tych książek była o garstce ludzi żyjacych na planecie którą zdominowała przyroda?
bo na pewno czytałem obie w posdstawówce około szóstej klasy i nie pamiętam już 😉
Nie całkiem
polecam też bardzo podobnego Heinleina “Orphans Of The Sky”, niestety nie wiem, żeby ktoś to przetłumaczył na polski.
Nie czytałam Orphans of the
Nie czytałam Orphans of the sky, ale króciutka recenzja wskazuje na podobieństwo do “Non stop”. Najlepiej zapamiętałam z twórczości Roberta Heinlein`a “Władców marionetek”.
Zrobił się niechcący Klub Miłośników Fantastyki nie koniecznie Naukowej, dawnych a może nawet i obecnych.;)
A bo one są
bardzo podobne, wręcz identyczne w założeniach. Fajnie jest pośledzić, jak do tego samego tematu podeszli dwaj różni autorzy.
Też to
czytałem. I również nic już z tego nie pamiętam. K…..a
Jeśli, to “Cieplarnia”. “Non
Jeśli, to “Cieplarnia”. “Non stop”, to w wielkim skrócie, wyprawa na Dziób wielkiego statku kosmicznego głównego bohatera. Kim on jest, skąd się tam wziął, po co ta wyprawa? kto ciekaw, niech przeczyta.:)
“Cieplarnia” zrobiła na mnie większe wrażenie. Może dlatego, że przeczytałam ją wcześniej?
Muszę
sobie przypomnieć te lekturki;-)
Ps. Chociaż jak ostatnio wziąłęm Diunę do rąk to jakoś po 50 stronach stwierdziłem, ze nie jest już interesująca dla mnie. Jak za poprzednimi pięcioma razami:-).
Jestem jedyną osobą którą
Jestem jedyną osobą którą znam, która przeczytała “Kapitularz”. Od lat nie sięgałam do tych książek ponownie. Ciekawe jak teraz by mi się je czytało.:) Może byłoby jak z widokiem z PKiN? Wrażenia z dzieciństwa, w dodatku poparte wspomnieniem samowolnego oddalenia się z miejsca tymczasowego pobytu, wolałabym zachować nie zatarte.:) Pozostało rozczarowanie.