Reklama

Czuję się odrobinę podniecony, ponieważ mam za sobą n

Czuję się odrobinę podniecony, ponieważ mam za sobą nowe doświadczenie, w dodatku medialne, i sam już nie wiem, czy to awans, czy też degradacja. Co by nie było wiadomość wydaje się niebagatelna i pomijając rozterki, pragnę zakomunikować: „Jak się dowiedział Portal Kontrowersje.net, ekspertem komisji Millera, który rozpoznał głos śp. Generała Błasika, był Maciej Lasek, obecnie szef KBWL”. Dla wielu ta informacja może być sporym zaskoczeniem, bo przez blisko dwa lata Maciej Lasek był zupełnie anonimową postacią, nie wyróżniał się ani nadmiernym zaangażowaniem w badania komisji Millera, ani nie brał udziału w medialnych sporach. Nawet powołanie na szefa KBWL, nie pobudziło Macieja Laska, stał milcząco przy ministrze Nowaku i pokornie, od czasu do czasu, kiwał głową. Dopiero po ostatnich doniesieniach z komisji Macierewicza, Maciej Lasek musiał sobie przypomnieć komu zawdzięcza stanowisko i zaczął się za stanowisko odwdzięczać. Nasz informator twierdzi, że Lasek broni się rękami i nogami przed dwoma rodzajami ludzkiej działalności: informatyką i mediami. Niechęć do mediów musiał Maciej Lasek przemóc, natomiast awersję do wszelkich zaawansowanych obliczeń i programów komputerowych Lasek zachował i dzięki tej ekscentryczności prace komisji Millera miały taki, a nie inny przebieg. Pierwsze odrzucenie wyników badań na wysokiej klasy sprzęcie komputerowym, do obróbki dźwięku, było dziełem Laska. Komisja Millera długo się wahała, komu przypisać niezidentyfikowany głos w kokpicie samolotu, w końcu Lasek, miał w krótkich żołnierskich słowach powiedzieć: „Co mi tu będą pieprzyć komputerowo, przecież znałem człowieka, to mówi Błasik”. Pozostali członkowie komisji, łącznie z przewodniczącym, inżynierem górnikiem, podpisali się pod ekspertyzą fonograficzną, dokonaną analogowo, przez inżyniera Macieja Laska.

Reklama

Jako ciekawostkę i złośliwostkę nasz informator podaje, że Maciej Lasek był jedynym członkiem komisji, który nie używał notebooka, wszystkie analizy przeprowadził w skoroszytach, przy użyciu deski kreślarskiej i kalkulatora. Z rzeczy mniej zabawnych informator dodaje dwa wydarzenia, które przesądziły o tym, że komisja Millera nie wykonała symulacji komputerowych do weryfikacji swoich hipotez, które ręcznie wysnuł Maciej Lasek. Pierwsze poległo materiałoznawstwo, w ten sposób nie doszło do żadnej próby wytrzymałościowej centropłatu tupolewa i możliwych zachowań po zderzeniu z konkretnymi przeszkodami. Maciej Lasek poprosił jednego z niższych rangą członków komisji, by ten wydrukował zdjęcia z Internetu i na tej podstawie inżynier Lasek nakreślił trajektorię feralnego lotu, dopasowując skrzydła samolotu do wysokości drzew rosnących w okolicach lotniska Siewiernyj. Gdy inżynier Lasek przyjął za pewnik główną hipotezą, jakoby samolot został poszatkowany przez korony drzew, zablokował drugą symulację komputerową, która miała wyjaśnić olbrzymie zniszczenie samolotu i rozrzucenie elementów na kilkuhektarowym obszarze. Zdaniem inżyniera Laska konsekwencją urwanego na koronach drzew skrzydła musiała być beczka lub półbeczka, która stała się bezpośrednią przyczyną tak niecodziennej destrukcji samolotu. Obie blokady spotkały się z niewielkim protestem pozostałych członków komisji, wówczas inżynier Lasek poprosił niższego rangą członka komisji, aby ten ściągnął z Internetu film z roku 1953, na którym samolot DC-7, twardo ląduje, eksploduje, po czym trafia w dwa utwardzane i otoczone fundamentami, słupy telegraficzne.

Ostatnia konstrukcja amerykańskiego samolotu pasażerskiego, wyposażona w silniki gwiazdowe, będąca bezpośrednią kontynuacją samolotu DC-6, produkowaną od roku 1949, ma niemal dwukrotnie mniejszą masę niż tupolew. Przy mniejszej masie i powierzchni skrzydeł, samolot ma podwieszone 4, a nie dwa silniki. Po twardym lądowaniu z prędkością co najmniej o połowę mniejszą niż uzyskał tupolew w locie wznoszącym, trafia DC-7 w dwie przeszkody u podstawy, a nie na wysokości 5,9 metra. Być może z powodu tych szczegółów inżynier Lasek nie załączył do raportu komisji materiału z YouTube, a poprzestał na zdjęciach z bloga. W ramach zadośćuczynienia profesjonalizmowi inżynier Lasek dostarczył filmik mediom i gruntuje swoją fachowość, z pełną brawurą. Nasz informator przedstawił dowody na powyższe działania inżyniera Macieja Laska, które wkrótce zaprezentuję na Portalu, jednak wcześniej chciałbym poznać stanowisko Macieja Laska, bo jak wiadomo każdy ma prawo bronić swojego dobrego imienia i kompetencji.

Obawiam się jednak, że nie będzie inżynierowi łatwo. Portal Kontrowersje.net uzyskał również wiedzę na temat umiejętności inżynieryjnych i pilotażowych Macieja Laska. Okazuje się, że inżynier i ekspert był szkolony W TYM SAMYM UŁOMNYM SYSTEMIE SZKOLEŃ PILOTÓW, na przestarzałych procedurach i minimach programowych, bez dostępu do nowoczesnych technik badawczych i co najbardziej bulwersujące, nie miał aktualnych „papierów”. Podobne zaniedbania widać w edukacji, inżynier Lasek nie potrafi obsługiwać najbardziej podstawowych programów komputerowych, którymi obecnie posługuje się każda polska politechnika. Anegdotyczna stała się słynna wypowiedź Laska: „nie matura z komputera, zrobi z ciebie oficera”. Poza badaniem wypadków lotniczych, inżynier Lasek ma jeszcze jedno hobby, jest instruktorem szybowcowym i motoszybowcowym, stąd zapewne biegle porusza się w procedurach szkoleniowych pilotów odrzutowców. Teoretycznie inżynier Lasek potrafi latać na ATR 72/42, natomiast według wiedzy naszego informatora, za sterami TU154M inżynier Lasek nie siedział ani razu i nie ma uprawnień. Mimo to, tuż po awansie na szefa KBWL, Lasek posiadł bogatą wiedzę na temat odchodzenia na drugi krąg, którego w jego przekonaniu nie potrafił wykonać pilot z nalotem 3500 godzin, w tym 2900 godzin tylko na TU-154M. Tyle jeśli chodzi o mój debiut medialny i komisyjnie przeprowadzane badanie kompetencji. Wkrótce zamierzam wykonać profil psychologiczny inżyniera Laska, pisma do IPN już wysłałem.

Reklama

33 KOMENTARZE

  1. @Autor
    Super. A swoją drogą, to oni sami się ośmieszają i kompromitują dosłownie wszystkim i na każdej płaszczyźnie. Nie wiem, czy za komuny mieliśmy też tylko takich specjalistów? Śmiem twierdzić, że jednak dzisiaj tego politycznego mułu jest więcej.
    Kiedy przeczytałem wywiad tego speca u Moniki Olejnik, to z wrażenia zaniemówiłem. Po “Łozie” wyciągają kolejnego trupa z szafy – ilu jeszcze takich mają?
    Badali kilka strzępów czegoś, co niekoniecznie musi pochodzić z rozbitej tutki. Być może Rosjanie im dostarczyli te “dowody”. A wszystko na to, niestety, wskazuje.

  2. @Autor
    Super. A swoją drogą, to oni sami się ośmieszają i kompromitują dosłownie wszystkim i na każdej płaszczyźnie. Nie wiem, czy za komuny mieliśmy też tylko takich specjalistów? Śmiem twierdzić, że jednak dzisiaj tego politycznego mułu jest więcej.
    Kiedy przeczytałem wywiad tego speca u Moniki Olejnik, to z wrażenia zaniemówiłem. Po “Łozie” wyciągają kolejnego trupa z szafy – ilu jeszcze takich mają?
    Badali kilka strzępów czegoś, co niekoniecznie musi pochodzić z rozbitej tutki. Być może Rosjanie im dostarczyli te “dowody”. A wszystko na to, niestety, wskazuje.

  3. @Autor
    Super. A swoją drogą, to oni sami się ośmieszają i kompromitują dosłownie wszystkim i na każdej płaszczyźnie. Nie wiem, czy za komuny mieliśmy też tylko takich specjalistów? Śmiem twierdzić, że jednak dzisiaj tego politycznego mułu jest więcej.
    Kiedy przeczytałem wywiad tego speca u Moniki Olejnik, to z wrażenia zaniemówiłem. Po “Łozie” wyciągają kolejnego trupa z szafy – ilu jeszcze takich mają?
    Badali kilka strzępów czegoś, co niekoniecznie musi pochodzić z rozbitej tutki. Być może Rosjanie im dostarczyli te “dowody”. A wszystko na to, niestety, wskazuje.

  4. Mam nadzieję, że stadiony
    Mam nadzieję, że stadiony były projektowane i budowane przez prawdziwych specjalistów, a nie przez takich wyskrobków jak ten spec od lotnictwa. Jeżeli jest jednak inaczej, to żadni terroryści nie będą potrzebni. Stadiony same się rozlecą.
    Właściwie to jest jakaś metoda na zlikwidowanie problemu: co ze stadionami po Euro.

  5. Mam nadzieję, że stadiony
    Mam nadzieję, że stadiony były projektowane i budowane przez prawdziwych specjalistów, a nie przez takich wyskrobków jak ten spec od lotnictwa. Jeżeli jest jednak inaczej, to żadni terroryści nie będą potrzebni. Stadiony same się rozlecą.
    Właściwie to jest jakaś metoda na zlikwidowanie problemu: co ze stadionami po Euro.

  6. Mam nadzieję, że stadiony
    Mam nadzieję, że stadiony były projektowane i budowane przez prawdziwych specjalistów, a nie przez takich wyskrobków jak ten spec od lotnictwa. Jeżeli jest jednak inaczej, to żadni terroryści nie będą potrzebni. Stadiony same się rozlecą.
    Właściwie to jest jakaś metoda na zlikwidowanie problemu: co ze stadionami po Euro.

  7. A teraz protokoły z prac komisji poprosimy
    powinny wprost lub pośrednio potwierdzić. Jeśli pośrednio, to znaczy że protokoły nie odpowiadają rzeczywiści. A są podpisane przez komisję. W każdym razie, wszystko wskazuje na to, że komisja pracowała dokładnie w ten sam sposób jak 365 pułk, kancelaria premiera, pkp itd.

  8. A teraz protokoły z prac komisji poprosimy
    powinny wprost lub pośrednio potwierdzić. Jeśli pośrednio, to znaczy że protokoły nie odpowiadają rzeczywiści. A są podpisane przez komisję. W każdym razie, wszystko wskazuje na to, że komisja pracowała dokładnie w ten sam sposób jak 365 pułk, kancelaria premiera, pkp itd.

  9. A teraz protokoły z prac komisji poprosimy
    powinny wprost lub pośrednio potwierdzić. Jeśli pośrednio, to znaczy że protokoły nie odpowiadają rzeczywiści. A są podpisane przez komisję. W każdym razie, wszystko wskazuje na to, że komisja pracowała dokładnie w ten sam sposób jak 365 pułk, kancelaria premiera, pkp itd.

  10. Jeszcze jedna
    Jeszcze jedna ciekawostka:

    http://wiadomosci.wp.pl/kat,1329,title,GPC-badali-9-przedmiotow-na-tej-podstawie-wykluczyli-wybuch,wid,14438827,wiadomosc.html?ticaid=1e55a

    “But z uszkodzeniem w postaci rozerwania i nadpalenia. Wycinek swetra o wymiarach 16 cm na 18 cm. Dwa banknoty o nominale 100 i 50 zł. Kawałek ułamanej parasolki, wycinek spodni dżinsowych, egzemplarz książki pt. “Śpij mężnie” z uszkodzeniem w postaci nadpalenia. Wycinek rękawa o wymiarach 17 cm na 13 cm. Wycinek nogawki spodni o wymiarach 47 cm na 21 cm – to jedyne próbki, jakie pobrano do zbadania na obecność materiałów wybuchowych i promieniowania radioaktywnego.”

    Czyli zbadali podesłany przez sowietów banknot, bucior, skrawek swetra, gaci i parasolki – i ani MILIMETRA KADŁUBA samolotu i na tej podstawie Lasek pierdoli że wybuch został kategorycznie wykluczony. Brawo!

  11. Jeszcze jedna
    Jeszcze jedna ciekawostka:

    http://wiadomosci.wp.pl/kat,1329,title,GPC-badali-9-przedmiotow-na-tej-podstawie-wykluczyli-wybuch,wid,14438827,wiadomosc.html?ticaid=1e55a

    “But z uszkodzeniem w postaci rozerwania i nadpalenia. Wycinek swetra o wymiarach 16 cm na 18 cm. Dwa banknoty o nominale 100 i 50 zł. Kawałek ułamanej parasolki, wycinek spodni dżinsowych, egzemplarz książki pt. “Śpij mężnie” z uszkodzeniem w postaci nadpalenia. Wycinek rękawa o wymiarach 17 cm na 13 cm. Wycinek nogawki spodni o wymiarach 47 cm na 21 cm – to jedyne próbki, jakie pobrano do zbadania na obecność materiałów wybuchowych i promieniowania radioaktywnego.”

    Czyli zbadali podesłany przez sowietów banknot, bucior, skrawek swetra, gaci i parasolki – i ani MILIMETRA KADŁUBA samolotu i na tej podstawie Lasek pierdoli że wybuch został kategorycznie wykluczony. Brawo!

  12. Jeszcze jedna
    Jeszcze jedna ciekawostka:

    http://wiadomosci.wp.pl/kat,1329,title,GPC-badali-9-przedmiotow-na-tej-podstawie-wykluczyli-wybuch,wid,14438827,wiadomosc.html?ticaid=1e55a

    “But z uszkodzeniem w postaci rozerwania i nadpalenia. Wycinek swetra o wymiarach 16 cm na 18 cm. Dwa banknoty o nominale 100 i 50 zł. Kawałek ułamanej parasolki, wycinek spodni dżinsowych, egzemplarz książki pt. “Śpij mężnie” z uszkodzeniem w postaci nadpalenia. Wycinek rękawa o wymiarach 17 cm na 13 cm. Wycinek nogawki spodni o wymiarach 47 cm na 21 cm – to jedyne próbki, jakie pobrano do zbadania na obecność materiałów wybuchowych i promieniowania radioaktywnego.”

    Czyli zbadali podesłany przez sowietów banknot, bucior, skrawek swetra, gaci i parasolki – i ani MILIMETRA KADŁUBA samolotu i na tej podstawie Lasek pierdoli że wybuch został kategorycznie wykluczony. Brawo!

  13. Przykro, że mój pierwszy wpis
    Przykro, że mój pierwszy wpis jest na tym poziomie, ale zafascynowała mnie postać inżyniera Laska i jego medialne szoł.

    Z profilem psychologicznym zaczekałbym do dnia publikacji wywiadu – rzeki, jakiej udzielił Inżynier – Przewodniczący jedynemu obiektywnemu dziennikarzowi Yyyy y y. Morozowskiemu.
    Jak donosi GW w wywiadzie tym ostatecznie i bezapelacyjnie Inżynier – Przewodniczący wyjaśnia sprawę słynnej „kłótni na lotnisku” i co bardziej istotne, rzuca nowe światło na kwestię tożsamości drugiego, tzw. „Generała” w kokpicie.
    Poniżej mały fragment:
    „Tego dnia latałem sobie swoim szybowcem nad lotniskiem, a ponieważ nie włączyłem silnika, więc wszystko dokładnie słyszałem. Na marginesie dodam, że silnika w szybowcu nigdy nie włanczam – nie włączam (korekta !). Kiedyś to mnie nawet dziwiło, że bez silnika i tych, nooo, takich łopatek na dzióbku, a latam i eee. Ostatecznie, sprawa ta jest tak OCZYWISTA, że zastanawianie się nad nią nie ma sensu. Zresztą, zaraz to Państwu rozrysuję. Gdzie to ja mam ekerkę … Nieważne. Ad hoc.
    A co usłyszałem:

    Generał (wiem, bo jego głos słyszałem w kokpicie):
    – Witam Pana Kapitana i jego dzielną załogę.
    Kapitan:
    – Przepraszam Panie Sierżancie ale…
    Generał:
    – Jak Wy się zwracacie do Generała żołnierzu.
    Kapitan:
    – Przepraszam Panie Generale. Nigdy nie byłem w wojsku, kategoria E. My tu z kolegami z grupy rekonstrukcyjnej jesteśmy i (fragment nie czytelny).
    Generał:
    – Co Wy mi tu pierdolicie żołnierzu. Samolotami lataliście?
    Kapitan:
    – Raz leciałem.
    Generał:
    – No widzicie. Nie ma ten tego. Walniemy po lufie, albo trzy i jeszcze się nie obejrzycie, jak z powrotem na obiad w domu będziecie, bo to niedaleko. No to idę powiedzieć Mojemu Generałowi, znaczy Panu Prezydentowi, że wszystko gotowe do lotu.

    I taka jest niestety bolesna prawda Drogi Panie Dziennikarzu o jakości wyszkolenia lotników ze słusznie rozwiązanego Pułku. Swoją drogą rozmowa ta, którą upubliczniam rzuca światło na kwestię, która nurtowała mnie od początku. Chodzi mi o długość czasu przelotu do Smoleńska, co tylko potwierdza moją opinię o poziomie umiejętności tych niby pilotów. Jak słusznie zauważył Generał, z Warszawy do Smoleńska jest niedaleko, żeby nie powiedzieć, że blisko. Nabyta przeze mnie wiedza pozwoliła mi na przeprowadzenie ważnego eksperymentu. Otóż , o jest ekerka. Z Warszawy do Smoleńska jest dokładnie 7, 3 cm., przepraszam 7 i trzy i pół, no powiedzmy w zaokrągleniu cztery dziesiąte. To tak jak ode mnie z domu do …, no proszę, do Pałacu Kultury. A ja tę odległość samochodem w korkach jadę góra dwadzieścia minut. I co Państwo na to. No ale ja jestem dobrze wykwalifikowanym kierowcą z dużą ilością spędzonych za kierownicą godzin.

    Tyle wywiad.
    Czy ktoś jeszcze ma wątpliwości, kim był drugi Generał w kokpicie?

  14. Przykro, że mój pierwszy wpis
    Przykro, że mój pierwszy wpis jest na tym poziomie, ale zafascynowała mnie postać inżyniera Laska i jego medialne szoł.

    Z profilem psychologicznym zaczekałbym do dnia publikacji wywiadu – rzeki, jakiej udzielił Inżynier – Przewodniczący jedynemu obiektywnemu dziennikarzowi Yyyy y y. Morozowskiemu.
    Jak donosi GW w wywiadzie tym ostatecznie i bezapelacyjnie Inżynier – Przewodniczący wyjaśnia sprawę słynnej „kłótni na lotnisku” i co bardziej istotne, rzuca nowe światło na kwestię tożsamości drugiego, tzw. „Generała” w kokpicie.
    Poniżej mały fragment:
    „Tego dnia latałem sobie swoim szybowcem nad lotniskiem, a ponieważ nie włączyłem silnika, więc wszystko dokładnie słyszałem. Na marginesie dodam, że silnika w szybowcu nigdy nie włanczam – nie włączam (korekta !). Kiedyś to mnie nawet dziwiło, że bez silnika i tych, nooo, takich łopatek na dzióbku, a latam i eee. Ostatecznie, sprawa ta jest tak OCZYWISTA, że zastanawianie się nad nią nie ma sensu. Zresztą, zaraz to Państwu rozrysuję. Gdzie to ja mam ekerkę … Nieważne. Ad hoc.
    A co usłyszałem:

    Generał (wiem, bo jego głos słyszałem w kokpicie):
    – Witam Pana Kapitana i jego dzielną załogę.
    Kapitan:
    – Przepraszam Panie Sierżancie ale…
    Generał:
    – Jak Wy się zwracacie do Generała żołnierzu.
    Kapitan:
    – Przepraszam Panie Generale. Nigdy nie byłem w wojsku, kategoria E. My tu z kolegami z grupy rekonstrukcyjnej jesteśmy i (fragment nie czytelny).
    Generał:
    – Co Wy mi tu pierdolicie żołnierzu. Samolotami lataliście?
    Kapitan:
    – Raz leciałem.
    Generał:
    – No widzicie. Nie ma ten tego. Walniemy po lufie, albo trzy i jeszcze się nie obejrzycie, jak z powrotem na obiad w domu będziecie, bo to niedaleko. No to idę powiedzieć Mojemu Generałowi, znaczy Panu Prezydentowi, że wszystko gotowe do lotu.

    I taka jest niestety bolesna prawda Drogi Panie Dziennikarzu o jakości wyszkolenia lotników ze słusznie rozwiązanego Pułku. Swoją drogą rozmowa ta, którą upubliczniam rzuca światło na kwestię, która nurtowała mnie od początku. Chodzi mi o długość czasu przelotu do Smoleńska, co tylko potwierdza moją opinię o poziomie umiejętności tych niby pilotów. Jak słusznie zauważył Generał, z Warszawy do Smoleńska jest niedaleko, żeby nie powiedzieć, że blisko. Nabyta przeze mnie wiedza pozwoliła mi na przeprowadzenie ważnego eksperymentu. Otóż , o jest ekerka. Z Warszawy do Smoleńska jest dokładnie 7, 3 cm., przepraszam 7 i trzy i pół, no powiedzmy w zaokrągleniu cztery dziesiąte. To tak jak ode mnie z domu do …, no proszę, do Pałacu Kultury. A ja tę odległość samochodem w korkach jadę góra dwadzieścia minut. I co Państwo na to. No ale ja jestem dobrze wykwalifikowanym kierowcą z dużą ilością spędzonych za kierownicą godzin.

    Tyle wywiad.
    Czy ktoś jeszcze ma wątpliwości, kim był drugi Generał w kokpicie?

  15. Przykro, że mój pierwszy wpis
    Przykro, że mój pierwszy wpis jest na tym poziomie, ale zafascynowała mnie postać inżyniera Laska i jego medialne szoł.

    Z profilem psychologicznym zaczekałbym do dnia publikacji wywiadu – rzeki, jakiej udzielił Inżynier – Przewodniczący jedynemu obiektywnemu dziennikarzowi Yyyy y y. Morozowskiemu.
    Jak donosi GW w wywiadzie tym ostatecznie i bezapelacyjnie Inżynier – Przewodniczący wyjaśnia sprawę słynnej „kłótni na lotnisku” i co bardziej istotne, rzuca nowe światło na kwestię tożsamości drugiego, tzw. „Generała” w kokpicie.
    Poniżej mały fragment:
    „Tego dnia latałem sobie swoim szybowcem nad lotniskiem, a ponieważ nie włączyłem silnika, więc wszystko dokładnie słyszałem. Na marginesie dodam, że silnika w szybowcu nigdy nie włanczam – nie włączam (korekta !). Kiedyś to mnie nawet dziwiło, że bez silnika i tych, nooo, takich łopatek na dzióbku, a latam i eee. Ostatecznie, sprawa ta jest tak OCZYWISTA, że zastanawianie się nad nią nie ma sensu. Zresztą, zaraz to Państwu rozrysuję. Gdzie to ja mam ekerkę … Nieważne. Ad hoc.
    A co usłyszałem:

    Generał (wiem, bo jego głos słyszałem w kokpicie):
    – Witam Pana Kapitana i jego dzielną załogę.
    Kapitan:
    – Przepraszam Panie Sierżancie ale…
    Generał:
    – Jak Wy się zwracacie do Generała żołnierzu.
    Kapitan:
    – Przepraszam Panie Generale. Nigdy nie byłem w wojsku, kategoria E. My tu z kolegami z grupy rekonstrukcyjnej jesteśmy i (fragment nie czytelny).
    Generał:
    – Co Wy mi tu pierdolicie żołnierzu. Samolotami lataliście?
    Kapitan:
    – Raz leciałem.
    Generał:
    – No widzicie. Nie ma ten tego. Walniemy po lufie, albo trzy i jeszcze się nie obejrzycie, jak z powrotem na obiad w domu będziecie, bo to niedaleko. No to idę powiedzieć Mojemu Generałowi, znaczy Panu Prezydentowi, że wszystko gotowe do lotu.

    I taka jest niestety bolesna prawda Drogi Panie Dziennikarzu o jakości wyszkolenia lotników ze słusznie rozwiązanego Pułku. Swoją drogą rozmowa ta, którą upubliczniam rzuca światło na kwestię, która nurtowała mnie od początku. Chodzi mi o długość czasu przelotu do Smoleńska, co tylko potwierdza moją opinię o poziomie umiejętności tych niby pilotów. Jak słusznie zauważył Generał, z Warszawy do Smoleńska jest niedaleko, żeby nie powiedzieć, że blisko. Nabyta przeze mnie wiedza pozwoliła mi na przeprowadzenie ważnego eksperymentu. Otóż , o jest ekerka. Z Warszawy do Smoleńska jest dokładnie 7, 3 cm., przepraszam 7 i trzy i pół, no powiedzmy w zaokrągleniu cztery dziesiąte. To tak jak ode mnie z domu do …, no proszę, do Pałacu Kultury. A ja tę odległość samochodem w korkach jadę góra dwadzieścia minut. I co Państwo na to. No ale ja jestem dobrze wykwalifikowanym kierowcą z dużą ilością spędzonych za kierownicą godzin.

    Tyle wywiad.
    Czy ktoś jeszcze ma wątpliwości, kim był drugi Generał w kokpicie?

  16. Wszyscy się czepiają ekierek, ale przecież osobliwe POdejście do
    kwestii komputerów to norma za rządu ludowego pod przewodnictwem Niegasnącego Słońca Peru. Wystarczy tylko spojrzeć na zdjęcie ministra cyfryzacji:

    I na powyższą fotkę ministra Nowaka 🙂

  17. Wszyscy się czepiają ekierek, ale przecież osobliwe POdejście do
    kwestii komputerów to norma za rządu ludowego pod przewodnictwem Niegasnącego Słońca Peru. Wystarczy tylko spojrzeć na zdjęcie ministra cyfryzacji:

    I na powyższą fotkę ministra Nowaka 🙂

  18. Wszyscy się czepiają ekierek, ale przecież osobliwe POdejście do
    kwestii komputerów to norma za rządu ludowego pod przewodnictwem Niegasnącego Słońca Peru. Wystarczy tylko spojrzeć na zdjęcie ministra cyfryzacji:

    I na powyższą fotkę ministra Nowaka 🙂