Art.226 kk czyli wolność słowa po polsku.
Notka ta jest podobnie jak poprzednia jest reakcją na stwierdzenie Radosława Sikorskiego, iż „..Spotykamy się dziś ze Stanami Zjednoczonymi tam, gdzie zbiegają się nasze wartości i interesy… spotykamy się jako dwa kraje, które czują wartości demokratyczne do szpiku kości. Jako kraje, które w swej działalności motywowane są wartościami.Wspólnie promujemy demokrację.”
“…taka niebezpieczna manipulacja zyskała miano SYMULAKRUM (kopia bez oryginału, symulacja nierealnie tworząca nową rzeczywistość)…
Polityka, polska, botswańska czy nepalska polega w istocie na brudnych chwytach, opluskwianiu, sikaniu masom do mózgu. Rzadko kiedy politykę, jako narzędzie, biorą w dłonie jednostki wybitne, profetyczne, sprawcze.
Politycy zajmują się swoja profesją ponieważ nauczyli się mimikry, symulacji i pustosłowia i znów wyjątki chwalebnie wyrastają ponad tłuszczę, ale w niczym to tłuszczu owej tłuszczy nie zmienia…” http://wgadowski.salon24.pl/
Czym tak naprawdę jest wolność słowa i co jest prawdziwym testem tej wolności? Wydaje się, że w krajach gdzie, rzeczywiście wolność słowa jest prawem i wartością najważniejszą, wolność słowa nie polega na tym, że wolno mówić i pisać tylko to, czym nikt nie czuje się urażony, a przeciwnie – prawdziwym testem na to, czy wolność słowa jest rzeczywistością, jest fakt – w jakim stopniu i czy w ogóle system prawny toleruje takie wypowiedzi, które wielu obywateli, a często zdecydowana ich większość kategorycznie odrzuca i potępia.
Swoboda wyrażania pejoratywnych opinii o osobach publicznych winna być niezbywalnym prawem obywatela, albowiem “…w przypadku braku kontroli rządu i równowagi, jedynym skutecznym ograniczeniem dla polityki władzy wykonawczej może być oświecenie obywateli – a co za tym idzie świadoma i krytyczna opinia publiczna, która sama może decydować o ochronie wartości demokratycznych…” (SN USA orzeczenie w sprawie New Yok Times v USA z dnia 30 czerwca 1971r.)
Taka swoboda lub jej brak jest zasadniczym testem demokracji i wolnego społeczeństwa. Wydawałoby się, że w tzw. “demokratycznym kraju” jak Polska, nie ma żadnego racjonalnego powodu, aby traktować przedstawicieli rządu, urzędników państwowych czy parlamentarzystów i inne osoby publiczne jak święte krowy i nie mieć prawa do krytyki, czy negatywnej opinii o nich czy o ich działaniach.
Artykuł 226 polskiego Kodeksu Karnego –przewiduje
§ 1. Kto znieważa funkcjonariusza publicznego albo osobę do pomocy mu przybraną podczas lub w związku z pełnieniem obowiązków służbowych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
§ 2. Przepis art. 222 § 2 stosuje się odpowiednio.
§ 3. Kto publicznie znieważa lub poniża konstytucyjny organ Rzeczypospolitej Polskiej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
i przepis ten jest w sposób oczywisty ograniczeniem wolności słowa i zabrania de facto wygłaszania negatywnych opinii. Sam fakt, że takie opinie są ostre i często “nieprzyjemne” nie powinien być powodem do uznania takich wypowiedzi za przekraczające granicę wolności słowa, a system prawny – w którym krytyczne wypowiedzi karane są z tego tylko powodu, że są “nieprzyjemne”, przykre czy brutalnie dla super-ego tych na świeczniku czy innych ludzi, nawet jeżeli odnosi się „tylko“ do sytuacji, kiedy krytyka ta miała miejsce podczas wykonywania przez nich „obowiązków służbowych“ – jest systemem, w którym wolność słowa nic nie znaczy i jest śmiertelnie zagrożona przez tych, którzy ją ograniczają.
Dodać trzeba, iż w orzeczeniu z dnia 11 października 2006 r. sprawie zgodności art. 226 §1 KK z Konstytucją, Trybunał Konstytucyjny stwierdził, iż przepis ten ( cytowany powyżej przepis w brzmieniu po poprawce) narusza konstytucyjnie gwarantowane prawo do wolności słowa w takim zakresie, w jakim penalizuje on znieważenie funkcjonariusza publicznego, jeżeli do znieważenia doszło, kiedy nie wykonywał on czynności służbowych, nie narusza natomiast owego prawa do wolności słowa, jeżeli do znieważania doszło podczas pełnienia przez niego takowych czynności(sic!).
Dla każdego myślącego ewidentnym jest, iż orzeczenie TK i w konsekwencji redakcja artykułu 226 KK, jest dość kuriozalna. Jeżeli kryterium uznania mojej notki za znieważającą funkcjonariusza publicznego jest czas jej opublikowania, a nie tylko treści w niej zawarte, to ten koncept jako propozycja prawna jest …dziwaczny.
Jak wygląda praktyka i ile mamy tej wolności słowa w Polsce nie ma potrzeby przypominać i przytaczać.
A jak praktyka wygląda w Stanach Zjednoczonych, które ponoć tak samo jak Polska „czują do szpiku kości wartości demokratyczne“?
Jeden z najwybitniejszych jurystów amerykańskich XX wieku Harry Kalven, Jr. (1914 –1974), specjalista prawa konstytucyjnego, a szczególnie kwestii związanych z Pierwszą Poprawką uważał, iż “…żadne społeczeństwo, w którym istnieje przestępstwo znieważania władzy nie jest, bez względu na to, jakie są inne jego cechy, społeczeństwem wolnym…”.
W państwie szanującym prawo swych obywateli do swobodnego wypowiadania się, ludzie wyrażający niepopularne poglądy i ujawniający niewygodne fakty, kiedy zaangażowane są ewidentnie emocje, muszą mieć również prawo do ostrego, a więc często dosadnego i być może obrazliwego języka tak, aby od swobodnego wypowiadania się nie odstraszać innych, którzy mają do powiedzenia rzeczy ważne i kontrowersyjne. Dlatego też np. w prawie amerykańskim polityk lub inna osoba na świeczniku nie ma szans powodzenia nawet w cywilnym procesie o zniesławienie, jeśli nie udowodni, że pozwany zdawał sobie sprawę z tego, że jego wypowiedzi były fałszywe lub przypuszczał, że mogą takimi być.
W 1964 roku w Berkeley w Kalifornii rozpoczął się ruch studencki nazwany pózniej Ruchem na rzecz Wolności Słowa (Free Speech Movement). Studenci rozczarowani akademicką biurokracją i skostniałymi poglądami kadry akademickiej żyjącej w zamkniętym Lalaland, bez zrozumienia dla problemów współczesnosnego świata organizowali protesty, „siedzące strajki“ etc. W 1965 roku, wraz z eskalacją wojny w Wietnamie dla studentów głównym celem protestów stała się opozycja w stosunku do wojny w Wietnamie. "Make Love Not War" stało się nowym hasłem. Biura poborowe stały się naturalnymi miejscami pikiet, “siedzących strajkówĺ” i palenia kart poborowych. Od 1965 do 1967 charakter protestów studenckich powoli zmieniał się z pokojowych demonstracji do bardziej agresywnej taktyki, łącznie z nawoływaniem wręcz do rewolucji. W tym czasie aktywność studentów i protesty dramatycznie wzrosły na uczelniach w całym kraju.
W dniu 26 kwietnia 1968 roku, na korytarzu sądu Los Angeles County policjant zauważył 19-letniego Paula Roberta Cohena w kurtce z napisem “ Pierdolę pobór“ ( Fuck the draft). Kiedy Cohen wszedł do jedenej z sal sądowych, policjant poprosił sędziego o ukaranie Cohena za obrazę sądu. Sędzia odmówił. Po wyjściu Cohena na korytarz, policjant aresztował go za zakłócanie porządku publicznego przez obrazliwe zachowanie.
Podczas procesu, Cohen oświadczył, że miał na sobie kurtkę, aby publicznie wyrazić swój protest przeciwko wojnie w Wietnamie i poborowi. Wykazał, że nie wywołał żadnej awantury i nie używał przemocy. Cohen został uznany winnym zakłócania spokoju publicznego i skazany na trzydzieści dni więzienia.
Cohen odwołał się do Sądu Apelacyjnego, który utrzymał wyrok. W swojej decyzji, sąd uznał, że oskarżony zachowywał się „obrażliwie“ i zdefiniował "obraźliwe zachowanie" jako zachowanie, które zmierza do sprowokowania przemocy lub zakłócenia spokoju publicznego. Sąd stwierdził, że napis na kurtce mógł rozgniewać ktoś na tyle, aby go zaatakować lub spróbować usunąć kurtkę. Cohen odwołał się ponownie, tym razem do Sądu Najwyższego Kalifornii, ale sąd ten postanowił nie badać sprawy. W ostateczności, Cohen odwołał się do Sądu Najwyższego USA. Sprawa ta była dla Amerykanów najważniejszym testem dla konstytucyjnego prawa wolności słowa zagwarantowanej Pierwszą Poprawką do Konstytucji, która weszła w życie 180 lat wcześniej (15 grudnia 1791 roku).
Cohen argumentował, że jego skazanie naruszało wolność słowa. Pierwsza Poprawka chroni wolność słowa mówiąc: "Kongres nie może stanowić ustaw… ograniczających wolność słowa." Państwo, również w stanie Kalifornia musi przestrzegać konstytucyjnych praw obywatela zgodnie z XIV Poprawką do Konstytucji.
Sąd Najwyższy wydał wyrok 7 czerwca 1971 roku i decyzją 5 – 4, uchylił zaskarżony wyrok.
Legendarny Sędzia John Marshall Harlan II jest autorem opinii sądu. John Marshall Harlan II był Sędzią Sądu Najwyższego od 1955 do 1971. ( Jego dziadek John Marshall Harlan, był Sędzią SN od 1877 do 1911.)
Harlan był specjalistą w pisaniu opinii do orzeczeń SN dotyczących Pierwszej Poprawki – wolności słowa i zgromadzeń.
W sprawie Cohen v Kalifornia Sędzia Harlan stwierdził, że napis na jego kurtce nie stanowił żadnej „napaści słownej” ponieważ nie był adresowany do żadnej konkretnej osoby. Wyrok skazujący nie był usprawiedliwiony również tym, że ludzie obecni na korytarzu sądowym byli narażeni na czytanie wulgarnego napisu wbrew swojej woli lub tym, że napis ten mógł sprowokować kogoś z nich do gwałtownej reakcji. Być może, stwierdził Sędzia, że w tej sytuacji mógł znalezć się ktoś, kto nie będzie umiał zapanować nad nerwami i posunie się do fizycznej napaści na osobę ubraną w kurtkę z wulgarnym napisem, jednak taka obawa nie jest dostatecznym powodem do ograniczenia wolności słowa. Argument, że Cohen powinien ponieść konsekwencje (być ukarany) dlatego tylko, że może się znaleźć człowiek, który zareaguje na jego zachowanie przemocą, byłby równoznaczny z propozycją, że w celu uniknięcia fizycznej reakcji i cenzurowania kogoś, kogo zamiarem nie było wywołanie takiej reakcji, przez hipotetyczną osobę – nerwowową i łamiącą prawo – właściwym jest, by władze stanowe same stosowały cenzurę.
Sędzia Harlan, uznał za sprzeczny z konstytucją argument, że słowo „f..ck” jest tak wulgarne i Pierwsza Poprawka nie chroni jego publicznego użycia. Stwierdził że „nie można pominąć faktu, który ilustruje incident będący przedmiotem rozpatrywanej sprawy, że większość językowych ekspresji pełni podwójną funkcję: przekazuje nie tylko idee, które dadzą się w sposób względnie precyzyjny wyjaśnić, lecz także emocje, których nie sposób inaczej wyrazić. Tak więc sam fakt, że słowo „fuck” na kurtce Cohena być może jest bardziej ostre i ordynarne od innych słów podobnego rodzaju, to niemniej jest prawdą, że coś, co dla jednej osoby jest wulgaryzmem, dla innej jest liryką. Nie ma też żadnej prawnej zasady, by właśnie to jedno obraźliwe słowo miałoby zostać uznane za specjalnie wyróżniające się i wyjątkowe od innych. Z pewnością Kalifornia nie ma prawa do tego, by “czyścić” publiczną debatę do takiego stopnia, by nie pojawiało się w niej nic, co mogłoby urazić czyjąś wrażliwość. Byłoby też naiwnością zakładanie, że można zakazać używania jakichś konkretnych słów bez popadania w fundamentalne ryzyko, że taki zakaz doprowadzi do tłumienia ekspresji emocji i idei. Konsekwencje byłyby takie, iż rząd mógłby z łatwością użyć prawa zakazującego używania pewnych wyrazów, jako wygodnego pretekstu do cenzurowania i karania za de facto wyrażanie niepopularnych i niewygodnych dla niego poglądów i opinii – a takie działania są nie do pogodzenia z prawem do wolności słowa.
Obywatel ma konstytucyjne prawo wyrażania swoich opinii, nie tylko przez formalną i odpowiedzialną krytykę, ale też przez inne swobodne i kontrowersyjne formy ekspresji
38 lat pózniej Sąd Najwyższy Południowej Dakoty orzekł w sprawie Marcusa J.Suhna i uznał, że jego ekstremalnie wulgarne, obelżywe i chamskie wyzwiska pod adresem policjantów są chronione przez Pierwszą Poprawkę.
We wrześniu 2007 r. w liczącym około 18 tys. mieszkańców miasteczku Brookings w Południowej Dakocie, po 1 w nocy, na głównej ulicy miasta, Marcus Suhn z około setką innych zgromadzonych tam, podpitych ludzi, zauważył przejeżdżający radiowóz policyjny. Kiedy policjanci przejeżdżali obok zgromadzonych, siedzący obok kierowcy oficer David Gibson usłyszał, jak Marcus krzyczał:
„Pierdolony glina, kawał gówna! Ty pierdolony policyjny dupku! Gliny to banda pierdolonych odbytów w dupie!”
Oficer Gibson aresztował Suhna za zakłócenie porządku publicznego. Marcus J. Suhn oskarżony został o poważne zakłócenie porządku i spokoju publicznego. Kodeks przewidywał karę aresztu do 30 dni lub grzywny do 500 dolarów za takie wykroczenie i Suhn został uznany winnym i skazany. Odwołał się od tego wyroku, twierdząc, że skazanie go za obelgi pod adresem policjanta było naruszeniem gwarancji konstytucyjnych zawartych w Pierwszej Poprawce.
Sprawę rozpatrywał Sąd Najwyższy Południowej Dakoty, autorką opinii była sędzina Judith Meierheny. Sędzina stwierdziła, że „swoboda wypowiedzi jest jedną z naszych najbardziej cenionych i gorliwie strzeżonych konstytucyjnych wolności”. Wolność ta nie jest jednak absolutna – w wydanym w 1942 r. orzeczeniu w sprawie Chaplinsky v New Hamshire Sąd Najwyższy USA uznał, iż „istnieją pewne dobrze zdefiniowane i wąsko określone kategorie wypowiedzi”, które nie podlegają ochronie przed sankcjami prawnymi, jak inne rodzaje wypowiedzi, albowiem „nie są zasadniczą częścią prezentowania jakichkolwiek idei i mają tak niewielką wartość społeczną jako krok do prawdy, tak że nad jakąkolwiek korzyścią, jaka może z nich wynikać przeważa interes społeczny w utrzymaniu porządku i moralności…” i należą do nich „…wypowiedzi sprośne, obleśne, wulgarne, a także zniewagi lub napaści słowne, które same przez się wyrządzają krzywdę lub skłaniają do natychmiastowej reakcji naruszającej spokój…”.
Jednak od orzeczenia w sprawie Chaplinky’ego upłynęlo ponad pół wieku i gwarancje konstytucyjne dotyczące wolności słowa podlegały dziesiątkom testów w Sądzie Najwyższym i uległy znacznemu rozszerzeniu. Zwiększenie zakresu wolności słowa powodowało zawężanie kategorii wypowiedzi, które w opinii Sądu Najwyższego nie zasługują na ochronę Pierwszej Poprawki.
Dotyczyły te zmiany również kategorii napaści słownych, za jakie uznał wulgarne krzyki Suhna sąd I instancji. Sąd Najwyższy Południowej Dakoty rozważał więc kwestię – jakie racje powodowały potraktowanie obrazliwych krzyków Marcusa jako przestępstwo? i czy taka kwalifikacja była zgodna z duchem i gwarancjami Pierwszej i XIV Poprawki do konstytucji ?
Sąd doszedł do wniosku, iż obelg Suhna pod adresem policjantów nie można traktować jako napaści słownej nie objętej gwarancjami Pierwszej Poprawki, albowiem nie była to wypowiedz, „…którą przeciętnie inteligentny człowiek zrozumie jako zaproszenie do bójki…“ Nie było żadnych przesłanek w zachowaniu tak Suhna, jak i wśród ludzi w tłumie, aby policjanci mieli obawy, że zostaną zaatakowani czy pobici, nie zablokowano też drogi radiowozowi. Zachowanie Suhna nie wskazywało, iż jest agresywny i skłonny do przemocy, tak iż niezbędna jest interwencja policji, aby go powstrzymać. Tylko dlatego, że epitety oskarżonego pod adresem policji mogły ich albo kogoś innego obrazić, zirytować lub nawet zdenerwować, nie jest wystarczającą przesłanką, aby uznać je za napaści słowne wyłączone z pod ochrony Pierwszej Poprawki.
Sąd doszedł również do wniosku, że inwektywy wykrzykiwane przez Suhna pod adresem policjantów nie uniemożliwiały i nawet nie utrudniały im pełniania ich obowiązków służbowych. Prawdą jest, iz były one ektremalnie wulgarne i mogły być odebrane przez adresatów jako bolesne, nieprzyjemne, przykre i obrazliwe, ale nie jest to wystarczający powód, aby uznać je za nie objęte konstytucyjną gwarancją wolności słowa.
Co więcej w orzecznictwie amerykańskim funkcjonariusze policji jak i inni funkcjonariusze publiczni nie muszą być chronieni przed inwektywami obywateli w takim stopniu jak zwykli zjadacze chleba. W orzeczeniu w sprawie Lewis v. City of New Orleans SN USA 1974 Sędzia Louis Powell stwierdził, że gdyby obelgi wypowiedziane były „twarzą w twarz” do zwykłego obywatela, powinny być traktowane jako napaść słowna i nie podlegałyby ochronie Pierwszej Poprawki, natomiast gdy skierowane były do wyszkolonego funkcjonariusza policji, można się po nim spodziewać znacznie bardziej powściągliwej reakcji i powstrzymania się od przemocy, podczas gdy zwykły obywatel w analogicznej sytuacji mógłby łatwo zostać sprowokowany.
Sąd Najwyższy Południowej Dakoty uznał, iż ani dążenie do zachowania elementarnej kultury i przyzwoitości w wypowiedziach obywateli, ani ochrona abstrakcyjnego autorytetu funkcjonariuszy policji, ani ochrona przed nieprzyjemnymi dolegliwościami, czy to psychicznymi, czy moralnymi jakie obelgi mogły wywołać u adresatów – nie są wystarczającymi przesłankami, aby wypowiedziane przez Suhna inwektywy nie podlegały konstytucyjnej ochronie wolności słowa.
Sahn został uniewinniony.
Minister Sikorski polską „demokrację“ będzie eksportował krajom arabskim i Białorusi.
bardzo merytorycznie
merytorycznie – jestem pod wrażeniem, daję 6*
Dygresja:
Mamy również podobnie prowokujący artykuł w Konstytucji RP – art. 32 (o zakazie dyskryminacji), który, nawet bez min. Sikorskiego jest wystarczająco kontrowersyjnie przestrzegany.
Zakaz dyskryminacji “w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny” nie obejmuje w Polsce:
-cen usług (uzależnione od płci, ilości dzieci)
-konstrukcji systemów emerytalnych (dyskryminacja ze względu na płeć i zawód)
pewnie jeszcze trochę by się znalazło, ale “państwu prawa (i sprawiedliwości)” wystarczy…
pozdrawiam
YarekQ
Masz racje, ze takiego badziewia prawnego u nas bez liku. To 48 miejsce na liscie “ULOMNYCH DEMOKRACJI” wg the Economist w mojej opinii mocno zawyzone.
Pozdrawiam
bardzo merytorycznie
merytorycznie – jestem pod wrażeniem, daję 6*
Dygresja:
Mamy również podobnie prowokujący artykuł w Konstytucji RP – art. 32 (o zakazie dyskryminacji), który, nawet bez min. Sikorskiego jest wystarczająco kontrowersyjnie przestrzegany.
Zakaz dyskryminacji “w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny” nie obejmuje w Polsce:
-cen usług (uzależnione od płci, ilości dzieci)
-konstrukcji systemów emerytalnych (dyskryminacja ze względu na płeć i zawód)
pewnie jeszcze trochę by się znalazło, ale “państwu prawa (i sprawiedliwości)” wystarczy…
pozdrawiam
YarekQ
Masz racje, ze takiego badziewia prawnego u nas bez liku. To 48 miejsce na liscie “ULOMNYCH DEMOKRACJI” wg the Economist w mojej opinii mocno zawyzone.
Pozdrawiam
bardzo merytorycznie
merytorycznie – jestem pod wrażeniem, daję 6*
Dygresja:
Mamy również podobnie prowokujący artykuł w Konstytucji RP – art. 32 (o zakazie dyskryminacji), który, nawet bez min. Sikorskiego jest wystarczająco kontrowersyjnie przestrzegany.
Zakaz dyskryminacji “w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny” nie obejmuje w Polsce:
-cen usług (uzależnione od płci, ilości dzieci)
-konstrukcji systemów emerytalnych (dyskryminacja ze względu na płeć i zawód)
pewnie jeszcze trochę by się znalazło, ale “państwu prawa (i sprawiedliwości)” wystarczy…
pozdrawiam
YarekQ
Masz racje, ze takiego badziewia prawnego u nas bez liku. To 48 miejsce na liscie “ULOMNYCH DEMOKRACJI” wg the Economist w mojej opinii mocno zawyzone.
Pozdrawiam
Pierwszy raz widzę
Pierwszy raz widzę dokumentnego idiotę o komunistycznym światopoglądzie, który się identyfikuje z UPR. Fenomen.
1) Watykan już się wypowiedział, że wisi mu i powiewa, co jakiś tam braciszek sądzi na temat urzędów i rządów polskich. Czyli Watykan, największa konserwa w Europie, ma więcej liberalizmu w sobie niż komunistyczny idiota identyfikujący się UPR.
2) Obojętnie kim jest Rydzyk księdzem, czy imamem, ma polskie obywatelstwo i podlega polskiej jurysdykcji. Jeśli złamał prawo, “obraził konstytucyjne organa państwa” powinien skończyć jak kibic z Białegostoku, albo Antykomor. Nie słyszałem, żeby na kibiców Sikorski pisał Noty do FIFA i UEFA, a w sprawie Antykomora do NASK.
3) Jeśli jest rozdział państwa od Kościoła, to wysokiego przedstawiciela państwa gówno powinno obchodzić jak się kompromituje przedstawiciel Kościoła. Podobnie jak się kompromitują tęczowi geje piejąc o tym samym totalitarnym państwie. Nie złamał prawa, a jeśli jako przedstawiciel Kościoła powiedział coś głupiego, to Kościół jest od tego by dbać o swój wizerunek. Najwyraźniej Kościół ma dłuższy łańcuch od “demokratycznej” Polski.
4) Rydzyk ma pełne prawo do prowadzenie gospodarczej działalności, do publicznego krytykowania urzędów i do krytyki czegokolwiek. Rozdział państwa od Kościoła tylko idiota może rozumieć jako zakaz wypowiadania się państwa na temat Kościoła i Kościoła na temat państwa. Co innego zrobił Sikorski jak nie wpieprzył się z ramienia państwa w wewnętrzne sprawy kościoła? Czy Watykan nieustannie poddawany politycznym ocenom przez choćby posłankę Senyszyn pisał noty dyplomatyczne do Polski?
5) Sikorski jako przedstawiciel państwa polskiego, pożalił się obcemu państwu na własnego obywatela, przyznając jednocześnie, że państwo nie potrafi sobie poradzić z krytyką państwa.
Tracę cierpliwość, obawiam się, że to jeden z ostatnich występów młodzieżowca od Palikota na Portalu. Tutaj już trzeba przyjść z dowodem osobistym, ale przede wszystkim z jakąś szkołą i rozumem. Pieprzenie gówniarza, który pomylił liberalizm z komunizmem zaczyna mnie więcej niż irytować.
Pierwszy raz widzę
Pierwszy raz widzę dokumentnego idiotę o komunistycznym światopoglądzie, który się identyfikuje z UPR. Fenomen.
1) Watykan już się wypowiedział, że wisi mu i powiewa, co jakiś tam braciszek sądzi na temat urzędów i rządów polskich. Czyli Watykan, największa konserwa w Europie, ma więcej liberalizmu w sobie niż komunistyczny idiota identyfikujący się UPR.
2) Obojętnie kim jest Rydzyk księdzem, czy imamem, ma polskie obywatelstwo i podlega polskiej jurysdykcji. Jeśli złamał prawo, “obraził konstytucyjne organa państwa” powinien skończyć jak kibic z Białegostoku, albo Antykomor. Nie słyszałem, żeby na kibiców Sikorski pisał Noty do FIFA i UEFA, a w sprawie Antykomora do NASK.
3) Jeśli jest rozdział państwa od Kościoła, to wysokiego przedstawiciela państwa gówno powinno obchodzić jak się kompromituje przedstawiciel Kościoła. Podobnie jak się kompromitują tęczowi geje piejąc o tym samym totalitarnym państwie. Nie złamał prawa, a jeśli jako przedstawiciel Kościoła powiedział coś głupiego, to Kościół jest od tego by dbać o swój wizerunek. Najwyraźniej Kościół ma dłuższy łańcuch od “demokratycznej” Polski.
4) Rydzyk ma pełne prawo do prowadzenie gospodarczej działalności, do publicznego krytykowania urzędów i do krytyki czegokolwiek. Rozdział państwa od Kościoła tylko idiota może rozumieć jako zakaz wypowiadania się państwa na temat Kościoła i Kościoła na temat państwa. Co innego zrobił Sikorski jak nie wpieprzył się z ramienia państwa w wewnętrzne sprawy kościoła? Czy Watykan nieustannie poddawany politycznym ocenom przez choćby posłankę Senyszyn pisał noty dyplomatyczne do Polski?
5) Sikorski jako przedstawiciel państwa polskiego, pożalił się obcemu państwu na własnego obywatela, przyznając jednocześnie, że państwo nie potrafi sobie poradzić z krytyką państwa.
Tracę cierpliwość, obawiam się, że to jeden z ostatnich występów młodzieżowca od Palikota na Portalu. Tutaj już trzeba przyjść z dowodem osobistym, ale przede wszystkim z jakąś szkołą i rozumem. Pieprzenie gówniarza, który pomylił liberalizm z komunizmem zaczyna mnie więcej niż irytować.
Pierwszy raz widzę
Pierwszy raz widzę dokumentnego idiotę o komunistycznym światopoglądzie, który się identyfikuje z UPR. Fenomen.
1) Watykan już się wypowiedział, że wisi mu i powiewa, co jakiś tam braciszek sądzi na temat urzędów i rządów polskich. Czyli Watykan, największa konserwa w Europie, ma więcej liberalizmu w sobie niż komunistyczny idiota identyfikujący się UPR.
2) Obojętnie kim jest Rydzyk księdzem, czy imamem, ma polskie obywatelstwo i podlega polskiej jurysdykcji. Jeśli złamał prawo, “obraził konstytucyjne organa państwa” powinien skończyć jak kibic z Białegostoku, albo Antykomor. Nie słyszałem, żeby na kibiców Sikorski pisał Noty do FIFA i UEFA, a w sprawie Antykomora do NASK.
3) Jeśli jest rozdział państwa od Kościoła, to wysokiego przedstawiciela państwa gówno powinno obchodzić jak się kompromituje przedstawiciel Kościoła. Podobnie jak się kompromitują tęczowi geje piejąc o tym samym totalitarnym państwie. Nie złamał prawa, a jeśli jako przedstawiciel Kościoła powiedział coś głupiego, to Kościół jest od tego by dbać o swój wizerunek. Najwyraźniej Kościół ma dłuższy łańcuch od “demokratycznej” Polski.
4) Rydzyk ma pełne prawo do prowadzenie gospodarczej działalności, do publicznego krytykowania urzędów i do krytyki czegokolwiek. Rozdział państwa od Kościoła tylko idiota może rozumieć jako zakaz wypowiadania się państwa na temat Kościoła i Kościoła na temat państwa. Co innego zrobił Sikorski jak nie wpieprzył się z ramienia państwa w wewnętrzne sprawy kościoła? Czy Watykan nieustannie poddawany politycznym ocenom przez choćby posłankę Senyszyn pisał noty dyplomatyczne do Polski?
5) Sikorski jako przedstawiciel państwa polskiego, pożalił się obcemu państwu na własnego obywatela, przyznając jednocześnie, że państwo nie potrafi sobie poradzić z krytyką państwa.
Tracę cierpliwość, obawiam się, że to jeden z ostatnich występów młodzieżowca od Palikota na Portalu. Tutaj już trzeba przyjść z dowodem osobistym, ale przede wszystkim z jakąś szkołą i rozumem. Pieprzenie gówniarza, który pomylił liberalizm z komunizmem zaczyna mnie więcej niż irytować.
A gdzie ja sie wypowiadalam
A gdzie ja sie wypowiadalam na temat noty Sikorskiego??? Na temat Panowie.
A gdzie ja sie wypowiadalam
A gdzie ja sie wypowiadalam na temat noty Sikorskiego??? Na temat Panowie.
A gdzie ja sie wypowiadalam
A gdzie ja sie wypowiadalam na temat noty Sikorskiego??? Na temat Panowie.