Reklama

Stygmatyzowanie człowieka, czyni z człowieka zwierzynę płową.

Stygmatyzowanie człowieka, czyni z człowieka zwierzynę płową. Gdy chodziłem, do szkoły, co mam nadzieję widać, doświadczyłem pierwszego stygmatu. Lat miałem sześć, byłem w „zerówce”, w ten czas pani, której nazwisko pamiętam do dziś, przywiesiła mi na szyi tekturowy język, pomalowany na czerwono. Na języku stało: gaduła, solidną bodaj żółtą kreską świecową napisane. Język wykonywali sami stygmatycy, sami sobie przywieszali i tak naznaczeni wychodzili na przerwę. Najgorsza była ta najlepsza przerwa, długa przerwa, wtedy stygmatyk przeżywał prawdziwą katorgę. Stygmatu rzecz jasna nie wolno było zdejmować, odwracać, chować pod stylonowy fartuszek. Wokół stygmatyka biegały te wszystkie grzeczne jak aniołki dziewczynki. Bynajmniej nie „czirliderki”, nie dodawały otuchy, aniołki były pupilami pani i zajmowały się ortodoksyjnym przestrzeganiem zasad stygmatyzującej kary. Aniołki donosiły pani, jaki przebieg miał proces resocjalizacji, czy stygmatyk rewersem stygmatu nie uciekał od kary, czy nie krył hańby pod fartuszkiem. Brylowała w tych relacjach koleżanka Agnieszka, o czym nikt nie wiedział, dopiero na którymś zjeździe po latach, dowiedzieliśmy się jak było. Agnieszka zaprzeczyła, nikt do niej nie miał pretensji, a gdyby nawet to niby jak. Agnieszka mieszka w Warszawie, ma męża, poważnego, sam jest też poważna, ma swoją rubrykę i redakcję gdzieś, bo ma męża. Agnieszka na chwilę odstawię, wrócę do stygmatyków. Z czasem stygmatycy zaczęli trzymać się razem, tworzyli wianuszek naznaczonych, odwracali się plecami do reszty i w ten sposób tylko oni widzieli wiszące czerwone jęzory. Na długiej przerwie było co robić, ale stygmatycy musieli przerwę przetrwać, ponieważ pozostali zajmowali się tylko wskazywaniem palcem, tych co gadali na lekcjach. Nie pamiętam już w jakich okolicznościach szkoła zrezygnowała z tego pomysłu i ledwie pamiętam powód. W mojej szkole zarządzanej przez lewicowy rząd Edwarda Gierka nie było żadnych praw dziecka, zakazu kar cielesnych, edukacji seksualnej, a koleżanki w ciąży wylatywały ze szkoły z oplutym tornistrem. Zatem nie poprawne wynalazki zadziałały, decyzję podjęto w zupełnie innych okolicznościach. Trzeba przyznać, że nasza pani była konsekwentna i ponad podziałami, ale któregoś dnia przesadziła. Z tekturowym jęzorem posłała na przerwę Agnieszkę, córkę małomiasteczkowego ordynatora. Agnieszka nie była złą dziewczynką, rozpieszczona, bardzo wrażliwa, momentami histeryczna, ale to nie jej wina, to wina systemu i może trochę mamusi. Mamusia należała do tych mamuś, które szczyciły się, że nie muszą pracować. Takie mamusie awansowały społecznie dzięki legitymacji lewicowej partii, własnej legitymacji i legitymacji męża. Były na wskroś lewicowe i w ogóle nie chciały robić kariery, kochały patriarchat, zajmowały się dzieckiem, koniecznie jednym i domem, koniecznie z gosposią. Żyły mamusie jak na lewicową rodzinę przystało. Agnieszka wróciła do domu w spazmach, nie przetrzymała długiej przerwy z jęzorem na fartuszku. Trzeba było zadzwonić do domu Agnieszki, bo rodzice Agnieszki oczywiście mieli telefon i pani ten dzień zapamiętała do końca życia. Po tym wydarzeniu pani już nigdy nie była taka jak wcześniej. Mamusia Agnieszki zrobiła awanturę, postraszyła tatusiem Agnieszki i jeszcze kilkoma towarzyszami. Paradoksalnie tej akcji i najbardziej żarliwej reszta proletariatu z zerówki zawdzięczała zniesienie stygmatyzacji. Agnieszka została ofiarą systemu prześladowań, o czym z dumą opowiadała na każdym zjeździe. Od tamtej pory żadne dziecko już nigdy nie cierpiało katuszy, nie skrywało się w kącie ze swoją hańbą. Wróciły rozgrywki tenisową piłeczką, na dwa kaloryfery, znów fruwały warkoczyki nad gumą do skakania, a na lekcjach gadało się więcej niż kiedykolwiek wcześniej, z tym, że na tematy proponowane przez Agnieszkę.

Jestem człowiekiem skrupulatnym, który usiłuje operować słowem w taki sposób, aby oddać klimat, duszę, umysł, interakcje. Nie napisałem tej historyjki w ramach terapii traumy z dzieciństwa. Nie oddałbym tego doświadczenia za żadne skarby, jest to jedno z ważniejszych doświadczeń mojego życia, pomogło mi niejeden raz zrozumieć wiele mechanizmów. Napisałem tę historyjkę dlatego, że coś wisi w powietrzu. Coś takiego na poziomie zerówki, w zasadzie niewinnego, wychowawczego, likwidującego edukacyjne problemy. Wszak nie można tolerować kilku gaduł, gdy demokratyczna większość cierpliwie słucha konstytucyjnych organów. Ci co przeszkadzają w obywatelskich lekcjach powinni być poddani dyscyplinie, napiętnowani, naznaczeni, stygmatyzowani. Wszyscy grzecznie siedzimy w ławkach i uważnie słuchamy, jak za lewicowego Edwarda Gierka o tym, że bardzo kraj nam kwitnie. Chodzimy na apele i akademie, gdzie słuchamy trzygodzinnego ekspoze, a kto się odezwie, skoryguje, przydeptuje mu się jęzor szkalujący krajowe sukcesy na międzynarodowej arenie. Z przydepniętym jęzorem już nic nie piśnie, na czole dostaje pieczątkę: internetowego chama, kibola, przestępcy obrażającego powagę państwa. Z chwilą gdy, któryś się ruszy w stronę stygmatyka, a ruszy się dlatego, że dobrze słyszał co tamten powiedział i nie powiedział nic wielkiego, w zasadzie za mało powiedział, któryś pada na pysk i dołącza do stygmatyków.

Reklama

Patrzę na dziś i od razu przypomina mi się wczoraj. Pamiętam z tej szkolnej historyjki jeszcze jedno, dokładnie jednego chojraka, niestety to nie byłem ja. To był taki trochę wariat, szkolny głupek, nie wiem co dziś się z nim dzieje, słyszałem, że gra w londyńskiej orkiestrze, nie na zmywaku, bodaj na fagocie. Tenże chojrak był weteranem tekturowego jęzora, ale wychodził na przerwy bez kompleksów i świetnie się bawił. Paradował dumnie z jęzorem, aż w końcu zainteresował grzecznych, milczących. Zaczęli go wypytywać co tam ma i dlaczego tak się cieszy? Szkolny głupek pokazywał im czerwony jęzor z żółtym napisem i opowiadał o całej urodzie tego stygmatu. Tak zajmująco opowiadał, że z czasem grzeczni prosili go, aby dał im jęzor ponosić. Głupek karnie odpowiadał, że tego zabrania regulamin szkoły, ale jeśli chcą mieć taki sam, to nic prostszego, wystarczy, że zaczną gadać. Ale co? Pytali grzeczni. Wszystko co wam przyjdzie do głowy – odpowiadał głupek. Ten chojrak, w krótkim czasie doprowadził do tego, że stygmat stał się wyróżnieniem, honorem, o który zabiegało się ze wszystkich sił i gardeł. Pora na jakąś klamrę. Metody na stygmatyzacje są dwie. Pierwsza metoda jest bierna, trzeba poczekać, aż pan wykładowca trafi na Agnieszkę. Druga jest czynna, ale nie wymaga wielkiego wysiłku, wystarczy przywiesić sobie jęzory: jestem internetowym chamem, jestem kibolem, jestem Polakiem, głosuję na kogo mi się podoba. Więksi chojracy i głupki ze szkołą. mogą pięknie poopowiadać dlaczego sobie powiesili te wszystkie ordery i co trzeba zrobić, by zasłużyć na takie same. Ze swojej strony opowiem tylko jedno. Żyjemy w takich czasach, które nie przypominają mojego gierkowskiego dzieciństwa, dziś nikt się nie odważy ruszyć Agnieszki. Dziś Agnieszka za gadanie brzydkich rzeczy o swoich koleżankach i kolegach dostaje zamiast jęzora, Order Orła Białego, żeby się opiekunowie Agnieszki nie denerwowali. Dziś trzeba być większym chojrakiem niż szkolny głupek i małe są szanse na londyńską orkiestrę – czas bohaterów. Niech mi się tylko, który odezwie! Tyle się teraz wykłada. Pełna kultura. Wywalam na te lekcje jęzor gaduły, internetowego chama, kibola i prawdziwego Polaka. Gadam sobie jak najęty i nawet śpiewam wygwizdując: „Tusk ty matole”.

Zadanie tekstowe. Przypisz załączone obrazki do słów: kibic, kibol.

Reklama

93 KOMENTARZE

  1. AntyKomor.pl zamknięty po wizycie ABW
    Gospodarzowi Portalu sugerowałbym wzmożoną ostrożność w wyśmiewaniu władzuni, bo żarty się kończą:

    http://kontakt24.tvn.pl/temat,antykomorpl-zamkniety-po-wizycie-abw,106942.html?grupa=polska

    AntyKomor.pl zamknięty po wizycie ABW. Funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego weszli do mieszkania właściciela strony o 6 rano. Przeszukali je i zarekwirowali m.in. laptopa. Sprawdzili też piwnicę. 25-latkowi oznajmiono, że działania te mają związek z obrazą prezydenta. Przestraszony interwencją ABW, właściciel strony AntyKomor.pl, zdecydował się ją zamknąć.

        • Oświadczenie właściciela AntyKomor.pl

          Strona AntyKomor.pl została zamknięta a jej reaktywacja nie będzie miała miejsca. Powód, dla którego stało się tak a nie inaczej jest prozaiczny – ktoś najzwyczajniej w świecie doniósł, że na łamach AntyKomor.pl “publicznie znieważa się prezydenta RP”.

          Nie chcę polemizować z czyjąś subiektywną opinią – dla jednych AntyKomor.pl był miejscem godnym pożałowania, siedzibą zła i kto wie czego jeszcze a dla drugich pozycją, która działała na podobnej zasadzie jak te, które “ironizowały” (delikatnie mówiąc) na temat świętej pamięci Prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz Pana Jarosława Kaczyńskiego i która to pokazywała w satyrycznym świetle poczynania obecnej głowy państwa oraz jej (jego) współpracowników. Serwis był także miejscem, w którym każdy, bez względu na poglądy, mógł wyrazić swoje zdanie – oczywiście dbaliśmy o to, by nikt nie przesadzał, dzięki czemu AntyKomor nie przypominał szamba, ponadto zamieszczane na łamach strony materiały (w szczególności chodzi o zdjęcia oraz gry) były tworzone tak, by nie wywoływały niesmaku u oglądającego (chociaż to zależy od subiektywnej opinii każdego z odwiedzających).

          Głównym motywem działania “AntyKomora” było pokazanie tej “drugiej stronie” jej własnych “metod postępowania”, które polegały głównie na ciagłym wyśmiewaniu ich “przeciwników” politycznych a także wyolbrzymianiu pewnych, nic nie znaczących lub nawet błahych kwestii – mam tu na myśli stałe i perfidne działania mające na celu ośmieszenie osoby ś.p. Lecha Kaczyńskiego oraz jego brata Pana Jarosława Kaczyńskiego – wulgarne “photoshopy” i głupkowate gry a także inne materiały godne pożałowania. Przykładów zachowań urągających ludzkiej godności jest cała masa, wystarczy zapytać o to “Wujka Google”. Szkoda, że osoby odpowiedzialne za powyższe nie zostały, jak ja, pociągnięte do odpowiedzialności karnej – czyli krótko mówiąc – bezkarnie obrażały (w moim subiektywnym odczyciu) ś.p Lecha Kaczyńskiego oraz jego brata a także osoby, które identyfikowały się z ich poglądami i przekonaniami łamiąc tym samym prawo, którego dziś tak zaciekle bronią – chodzi głównie o komentowanie i przedstawianie poczynań obecnej głowy państwa – w ich mniemaniu, nie było niczego złego w obrażaniu braci Kaczyńskich oraz “ich” elektoratu natomiast w przypadku gdy punktuje się ich “idoli” – podnoszą wielkie larum – to trochę tak, jak w powieści Sienkiewicza, “W pustyni i w puszczy” i z jedną z jej postaci – Kalego, który zwykł mawiać: “Jak Kali ukraść krowę, to dobrze ale jak Kalemu ktoś ukraść – to źle”.

          AntyKomor.pl był serwisem czysto satyrycznym, który bezpośrednio odnosił się do rzeczywistości – czasem lekko przejaskrawionej – ale przecież taka jest istota satyry politycznej, którą się posługiwałem. Nie od dziś wiadomo, że taka forma ironizowania wywołuje ostre animozje i kontrowersje -niejednokrotnie dochodzi do protestów, skarg, not dyplomatycznych, itd. “Celem” wszystkich satyryków politycznych jest ośmieszanie a nie ulepszanie rzeczywistości. Satyra polityczna ma zmuszać do przemyśleń, pobudzać do śmiechu lub zadumy. Serwis AntyKomor.pl był swego rodzaju karykaturą a ta nie zawsze jest wiernym odzwierciedleniem rzeczywistości, która nas otacza, ponieważ koncetruje się na brakach i mankamentach opisywanej postaci. Satyra to krytyka tego, co ja uznałem za złe, naganne lub żałosne i uważam, że miałem do tego pełne, nieskrępowane prawo. Na łamach AntyKomor.pl nigdy nie namawiałem do nienawiści na tle poglądowym a także do innych złych uczynków czy też zachowań, nigdy też nie znieważałem obecnego Prezydenta Polski w sposób, który urągałby wszelkim normom. Na całym świecie głowy państw muszą liczyć się z tym, że znajdzie się ktoś, komu ich działania nie będą się podobały i które to osoby, będą miały ochotę, publicznie wyrazić swoje niezadowolenie lub niesmak – z różnym skutkiem – raz jest to niezadowolenie wyrażone stroną taką jak AntyKomor.pl, która bardzo delikatnie i w miarę subtelnie punktowała swój obiekt zainteresowań a raz żałosnym bełkotem i perfidną głupotą w formie obleśnych i wulgarnych komentarzy, zdjęć, filmów pod adresem elektoratu i przywodców Prawa i Sprawiedliwości.

          Serwis AntyKomor.pl publikował materiały, które mieszczą się w obecnych normach polemiki politycznej a traktowanie ich jako znieważające jest w moim subiektywnym mniemaniu działaniem mającym na celu wyłączenie mnie jako jednostki z możliwości aktywnego udziału w komentowaniu wydarzeń politycznych w Polsce. Działania podjęte przez “aparat państwowy” mają charakter cenzury politycznej, ogranicza wolność słowa a także, co najważniejsze, ogranicza prawo obywatela do nieskrępowanego wyrażania poglądów politycznych oraz ogranicza debatę publiczną, której ktoś się chyba boi. Forma serwisu AntyKomor.pl nie była znieważająca, nie zawierała nieprawdziwych informacji a jedynie te, które pojawiały się w ogólnodostępnych portalach informacyjnych oraz blogach użytkowników prywatnych. Ponadto cenzura prewencyjna oraz licencjonowanie prasy, to charakterystyczne metody kontroli mediów w systemie autorytarnym!

          Na sam koniec tego krótkiego pożegnania, chciałbym podziękować wszystkim tym, którzy wspierali “AntyKomora”, komentowali wpisy i brali aktywny udział w życiu serwisu – dziękuję zarówno zwolennikom jak i przeciwnikom AntyKomora – bez których strona byłaby tylko kółkiem wzajemnej adoracji.

          PS:
          Adres pocztowy kontakt@antykomor.pl dalej funkcjonuje i osoby, które chciałby coś jeszcze dodać lub skomentować, mogą to zrobić – oczywiście wszystko odbywa się na stopniu prywatnym.

          • cytat z rzepy
            Już w styczniu 2009 r. takie pytanie zadał bowiem Trybunałowi gdański sąd okręgowy. Rozpatrywał on zażalenie prezydenta Lecha Kaczyńskiego na umorzenie śledztwa w sprawie znieważenia go przez Lecha Wałęsę słowami: “Durnia mamy za prezydenta”. Wałęsa powiedział tak w 2007 roku w programie tvn24. Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła jednak śledztwo, uznając, że wypowiedź Wałęsy była emocjonalna, ale nie znieważająca.

            Prokuratura zajmowała się też wypowiedzią Stefana Niesiołowskiego, wówczas senatora PO, także z 2007 roku, który również w tvn24 mówił o „małych zakompleksionych ludziach”, twierdząc, iż dołącza się do opinii Lecha Wałęsy. Obie wypowiedzi padły przy okazji debaty dotyczącej likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych.

            To jednak nie wszystko – prokuratura analizowała również sprawę umieszczenia przez Lecha Wałęsę na swym blogu określenia „s-syn”, mającego odnosić się jakoby do Lecha Kaczyńskiego. W 2008 roku Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszystkie te postępowania umorzyła. Pełnomocnik Lecha Kaczyńskiego złożył na to postanowienie zażalenie i sprawa trafiła do gdańskiego sądu.

            Ten ostatni miał jednak wątpliwości, czy artykuł 135 par. 2 kodeksu karnego jest zgodny z naszą konstytucją i art. 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (chroni on swobodę wypowiedzi), dlatego skierował pytanie do Trybunału Konstytucyjnego.

            Wątpliwości nie są bezpodstawne m.in. dlatego, że wszystkie procesy, jakie w podobnych sprawach toczyły się przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu zakończyły się wygraną „znieważających” głowy państwa. Za każdym razem uznawano jednogłośnie, iż przywilej głowy państwa polegający na mocniejszej ochronie jej dobrego imienia niż w przypadku zwykłych obywateli jest niezgodny z przepisami i duchem konwencji. Ostatni taki wyrok z 15 marca 2011 r. dotyczył znieważenia króla Hiszpanii. Jemu też Strasburg nie przyznał żadnych szczególnych przywilejów, wyżej ceniąc swobodę wypowiedzi osoby, która postawiła mu poważne zarzuty. A te dotyczyły rzekomej odpowiedzialności króla za prześladowanie baskijskich działaczy niepodległościowych.

    • jestem zdecydowanym przeciwnikiem
      jestem zdecydowanym przeciwnikiem obrażania Głów państw – to J.Korwin Mikke
      Najważniejsza sprawa: jestem zdecydowanym przeciwnikiem obrażania Głów państw –i za to powinny być kary, niezależnie od tego, czy obrażany jest JE Bronisław Komorowski, JE Barak Hussein Obama czy JE Muammar Kaddafi. Natomiast rząd jest tylko organem wykonawczym, a premier jest zwykłym urzędnikiem państwowym. Dlatego aresztowanie ludzi lekceważących sobie rząd czy premiera jest niedopuszczalnym– i niebezpiecznym – precedensem.
      Oczywiście nazwanie JE Donalda Tuska „matołem” wyczerpuje znamiona czynu karalnego – i p.Tusk ma prawo z oskarżenia prywatnego ścigać sprawców. Z uwagi na Jego pozycję sądzę, że dopuszczalnym jest,by obsługiwali to w sądzie rządowi prawnicy.
      Tymczasem „Rząd”przyjął, zdaje się, PRLowską zasadę: „Dajcie człowieka – a paragraf się znajdzie”.
      W Polsce jest tyle paragrafów, że każdego można zapuszkować powołując się na kilka z nich. Radziłbym jednak nie wchodzić na tę ścieżkę.
      http://korwin-mikke.blog.onet.pl/Panie-Donaldzie-Paragraf-zawsz,2,ID427516943,n

  2. AntyKomor.pl zamknięty po wizycie ABW
    Gospodarzowi Portalu sugerowałbym wzmożoną ostrożność w wyśmiewaniu władzuni, bo żarty się kończą:

    http://kontakt24.tvn.pl/temat,antykomorpl-zamkniety-po-wizycie-abw,106942.html?grupa=polska

    AntyKomor.pl zamknięty po wizycie ABW. Funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego weszli do mieszkania właściciela strony o 6 rano. Przeszukali je i zarekwirowali m.in. laptopa. Sprawdzili też piwnicę. 25-latkowi oznajmiono, że działania te mają związek z obrazą prezydenta. Przestraszony interwencją ABW, właściciel strony AntyKomor.pl, zdecydował się ją zamknąć.

        • Oświadczenie właściciela AntyKomor.pl

          Strona AntyKomor.pl została zamknięta a jej reaktywacja nie będzie miała miejsca. Powód, dla którego stało się tak a nie inaczej jest prozaiczny – ktoś najzwyczajniej w świecie doniósł, że na łamach AntyKomor.pl “publicznie znieważa się prezydenta RP”.

          Nie chcę polemizować z czyjąś subiektywną opinią – dla jednych AntyKomor.pl był miejscem godnym pożałowania, siedzibą zła i kto wie czego jeszcze a dla drugich pozycją, która działała na podobnej zasadzie jak te, które “ironizowały” (delikatnie mówiąc) na temat świętej pamięci Prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz Pana Jarosława Kaczyńskiego i która to pokazywała w satyrycznym świetle poczynania obecnej głowy państwa oraz jej (jego) współpracowników. Serwis był także miejscem, w którym każdy, bez względu na poglądy, mógł wyrazić swoje zdanie – oczywiście dbaliśmy o to, by nikt nie przesadzał, dzięki czemu AntyKomor nie przypominał szamba, ponadto zamieszczane na łamach strony materiały (w szczególności chodzi o zdjęcia oraz gry) były tworzone tak, by nie wywoływały niesmaku u oglądającego (chociaż to zależy od subiektywnej opinii każdego z odwiedzających).

          Głównym motywem działania “AntyKomora” było pokazanie tej “drugiej stronie” jej własnych “metod postępowania”, które polegały głównie na ciagłym wyśmiewaniu ich “przeciwników” politycznych a także wyolbrzymianiu pewnych, nic nie znaczących lub nawet błahych kwestii – mam tu na myśli stałe i perfidne działania mające na celu ośmieszenie osoby ś.p. Lecha Kaczyńskiego oraz jego brata Pana Jarosława Kaczyńskiego – wulgarne “photoshopy” i głupkowate gry a także inne materiały godne pożałowania. Przykładów zachowań urągających ludzkiej godności jest cała masa, wystarczy zapytać o to “Wujka Google”. Szkoda, że osoby odpowiedzialne za powyższe nie zostały, jak ja, pociągnięte do odpowiedzialności karnej – czyli krótko mówiąc – bezkarnie obrażały (w moim subiektywnym odczyciu) ś.p Lecha Kaczyńskiego oraz jego brata a także osoby, które identyfikowały się z ich poglądami i przekonaniami łamiąc tym samym prawo, którego dziś tak zaciekle bronią – chodzi głównie o komentowanie i przedstawianie poczynań obecnej głowy państwa – w ich mniemaniu, nie było niczego złego w obrażaniu braci Kaczyńskich oraz “ich” elektoratu natomiast w przypadku gdy punktuje się ich “idoli” – podnoszą wielkie larum – to trochę tak, jak w powieści Sienkiewicza, “W pustyni i w puszczy” i z jedną z jej postaci – Kalego, który zwykł mawiać: “Jak Kali ukraść krowę, to dobrze ale jak Kalemu ktoś ukraść – to źle”.

          AntyKomor.pl był serwisem czysto satyrycznym, który bezpośrednio odnosił się do rzeczywistości – czasem lekko przejaskrawionej – ale przecież taka jest istota satyry politycznej, którą się posługiwałem. Nie od dziś wiadomo, że taka forma ironizowania wywołuje ostre animozje i kontrowersje -niejednokrotnie dochodzi do protestów, skarg, not dyplomatycznych, itd. “Celem” wszystkich satyryków politycznych jest ośmieszanie a nie ulepszanie rzeczywistości. Satyra polityczna ma zmuszać do przemyśleń, pobudzać do śmiechu lub zadumy. Serwis AntyKomor.pl był swego rodzaju karykaturą a ta nie zawsze jest wiernym odzwierciedleniem rzeczywistości, która nas otacza, ponieważ koncetruje się na brakach i mankamentach opisywanej postaci. Satyra to krytyka tego, co ja uznałem za złe, naganne lub żałosne i uważam, że miałem do tego pełne, nieskrępowane prawo. Na łamach AntyKomor.pl nigdy nie namawiałem do nienawiści na tle poglądowym a także do innych złych uczynków czy też zachowań, nigdy też nie znieważałem obecnego Prezydenta Polski w sposób, który urągałby wszelkim normom. Na całym świecie głowy państw muszą liczyć się z tym, że znajdzie się ktoś, komu ich działania nie będą się podobały i które to osoby, będą miały ochotę, publicznie wyrazić swoje niezadowolenie lub niesmak – z różnym skutkiem – raz jest to niezadowolenie wyrażone stroną taką jak AntyKomor.pl, która bardzo delikatnie i w miarę subtelnie punktowała swój obiekt zainteresowań a raz żałosnym bełkotem i perfidną głupotą w formie obleśnych i wulgarnych komentarzy, zdjęć, filmów pod adresem elektoratu i przywodców Prawa i Sprawiedliwości.

          Serwis AntyKomor.pl publikował materiały, które mieszczą się w obecnych normach polemiki politycznej a traktowanie ich jako znieważające jest w moim subiektywnym mniemaniu działaniem mającym na celu wyłączenie mnie jako jednostki z możliwości aktywnego udziału w komentowaniu wydarzeń politycznych w Polsce. Działania podjęte przez “aparat państwowy” mają charakter cenzury politycznej, ogranicza wolność słowa a także, co najważniejsze, ogranicza prawo obywatela do nieskrępowanego wyrażania poglądów politycznych oraz ogranicza debatę publiczną, której ktoś się chyba boi. Forma serwisu AntyKomor.pl nie była znieważająca, nie zawierała nieprawdziwych informacji a jedynie te, które pojawiały się w ogólnodostępnych portalach informacyjnych oraz blogach użytkowników prywatnych. Ponadto cenzura prewencyjna oraz licencjonowanie prasy, to charakterystyczne metody kontroli mediów w systemie autorytarnym!

          Na sam koniec tego krótkiego pożegnania, chciałbym podziękować wszystkim tym, którzy wspierali “AntyKomora”, komentowali wpisy i brali aktywny udział w życiu serwisu – dziękuję zarówno zwolennikom jak i przeciwnikom AntyKomora – bez których strona byłaby tylko kółkiem wzajemnej adoracji.

          PS:
          Adres pocztowy kontakt@antykomor.pl dalej funkcjonuje i osoby, które chciałby coś jeszcze dodać lub skomentować, mogą to zrobić – oczywiście wszystko odbywa się na stopniu prywatnym.

          • cytat z rzepy
            Już w styczniu 2009 r. takie pytanie zadał bowiem Trybunałowi gdański sąd okręgowy. Rozpatrywał on zażalenie prezydenta Lecha Kaczyńskiego na umorzenie śledztwa w sprawie znieważenia go przez Lecha Wałęsę słowami: “Durnia mamy za prezydenta”. Wałęsa powiedział tak w 2007 roku w programie tvn24. Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła jednak śledztwo, uznając, że wypowiedź Wałęsy była emocjonalna, ale nie znieważająca.

            Prokuratura zajmowała się też wypowiedzią Stefana Niesiołowskiego, wówczas senatora PO, także z 2007 roku, który również w tvn24 mówił o „małych zakompleksionych ludziach”, twierdząc, iż dołącza się do opinii Lecha Wałęsy. Obie wypowiedzi padły przy okazji debaty dotyczącej likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych.

            To jednak nie wszystko – prokuratura analizowała również sprawę umieszczenia przez Lecha Wałęsę na swym blogu określenia „s-syn”, mającego odnosić się jakoby do Lecha Kaczyńskiego. W 2008 roku Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszystkie te postępowania umorzyła. Pełnomocnik Lecha Kaczyńskiego złożył na to postanowienie zażalenie i sprawa trafiła do gdańskiego sądu.

            Ten ostatni miał jednak wątpliwości, czy artykuł 135 par. 2 kodeksu karnego jest zgodny z naszą konstytucją i art. 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (chroni on swobodę wypowiedzi), dlatego skierował pytanie do Trybunału Konstytucyjnego.

            Wątpliwości nie są bezpodstawne m.in. dlatego, że wszystkie procesy, jakie w podobnych sprawach toczyły się przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu zakończyły się wygraną „znieważających” głowy państwa. Za każdym razem uznawano jednogłośnie, iż przywilej głowy państwa polegający na mocniejszej ochronie jej dobrego imienia niż w przypadku zwykłych obywateli jest niezgodny z przepisami i duchem konwencji. Ostatni taki wyrok z 15 marca 2011 r. dotyczył znieważenia króla Hiszpanii. Jemu też Strasburg nie przyznał żadnych szczególnych przywilejów, wyżej ceniąc swobodę wypowiedzi osoby, która postawiła mu poważne zarzuty. A te dotyczyły rzekomej odpowiedzialności króla za prześladowanie baskijskich działaczy niepodległościowych.

    • jestem zdecydowanym przeciwnikiem
      jestem zdecydowanym przeciwnikiem obrażania Głów państw – to J.Korwin Mikke
      Najważniejsza sprawa: jestem zdecydowanym przeciwnikiem obrażania Głów państw –i za to powinny być kary, niezależnie od tego, czy obrażany jest JE Bronisław Komorowski, JE Barak Hussein Obama czy JE Muammar Kaddafi. Natomiast rząd jest tylko organem wykonawczym, a premier jest zwykłym urzędnikiem państwowym. Dlatego aresztowanie ludzi lekceważących sobie rząd czy premiera jest niedopuszczalnym– i niebezpiecznym – precedensem.
      Oczywiście nazwanie JE Donalda Tuska „matołem” wyczerpuje znamiona czynu karalnego – i p.Tusk ma prawo z oskarżenia prywatnego ścigać sprawców. Z uwagi na Jego pozycję sądzę, że dopuszczalnym jest,by obsługiwali to w sądzie rządowi prawnicy.
      Tymczasem „Rząd”przyjął, zdaje się, PRLowską zasadę: „Dajcie człowieka – a paragraf się znajdzie”.
      W Polsce jest tyle paragrafów, że każdego można zapuszkować powołując się na kilka z nich. Radziłbym jednak nie wchodzić na tę ścieżkę.
      http://korwin-mikke.blog.onet.pl/Panie-Donaldzie-Paragraf-zawsz,2,ID427516943,n

  3. AntyKomor.pl zamknięty po wizycie ABW
    Gospodarzowi Portalu sugerowałbym wzmożoną ostrożność w wyśmiewaniu władzuni, bo żarty się kończą:

    http://kontakt24.tvn.pl/temat,antykomorpl-zamkniety-po-wizycie-abw,106942.html?grupa=polska

    AntyKomor.pl zamknięty po wizycie ABW. Funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego weszli do mieszkania właściciela strony o 6 rano. Przeszukali je i zarekwirowali m.in. laptopa. Sprawdzili też piwnicę. 25-latkowi oznajmiono, że działania te mają związek z obrazą prezydenta. Przestraszony interwencją ABW, właściciel strony AntyKomor.pl, zdecydował się ją zamknąć.

        • Oświadczenie właściciela AntyKomor.pl

          Strona AntyKomor.pl została zamknięta a jej reaktywacja nie będzie miała miejsca. Powód, dla którego stało się tak a nie inaczej jest prozaiczny – ktoś najzwyczajniej w świecie doniósł, że na łamach AntyKomor.pl “publicznie znieważa się prezydenta RP”.

          Nie chcę polemizować z czyjąś subiektywną opinią – dla jednych AntyKomor.pl był miejscem godnym pożałowania, siedzibą zła i kto wie czego jeszcze a dla drugich pozycją, która działała na podobnej zasadzie jak te, które “ironizowały” (delikatnie mówiąc) na temat świętej pamięci Prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz Pana Jarosława Kaczyńskiego i która to pokazywała w satyrycznym świetle poczynania obecnej głowy państwa oraz jej (jego) współpracowników. Serwis był także miejscem, w którym każdy, bez względu na poglądy, mógł wyrazić swoje zdanie – oczywiście dbaliśmy o to, by nikt nie przesadzał, dzięki czemu AntyKomor nie przypominał szamba, ponadto zamieszczane na łamach strony materiały (w szczególności chodzi o zdjęcia oraz gry) były tworzone tak, by nie wywoływały niesmaku u oglądającego (chociaż to zależy od subiektywnej opinii każdego z odwiedzających).

          Głównym motywem działania “AntyKomora” było pokazanie tej “drugiej stronie” jej własnych “metod postępowania”, które polegały głównie na ciagłym wyśmiewaniu ich “przeciwników” politycznych a także wyolbrzymianiu pewnych, nic nie znaczących lub nawet błahych kwestii – mam tu na myśli stałe i perfidne działania mające na celu ośmieszenie osoby ś.p. Lecha Kaczyńskiego oraz jego brata Pana Jarosława Kaczyńskiego – wulgarne “photoshopy” i głupkowate gry a także inne materiały godne pożałowania. Przykładów zachowań urągających ludzkiej godności jest cała masa, wystarczy zapytać o to “Wujka Google”. Szkoda, że osoby odpowiedzialne za powyższe nie zostały, jak ja, pociągnięte do odpowiedzialności karnej – czyli krótko mówiąc – bezkarnie obrażały (w moim subiektywnym odczyciu) ś.p Lecha Kaczyńskiego oraz jego brata a także osoby, które identyfikowały się z ich poglądami i przekonaniami łamiąc tym samym prawo, którego dziś tak zaciekle bronią – chodzi głównie o komentowanie i przedstawianie poczynań obecnej głowy państwa – w ich mniemaniu, nie było niczego złego w obrażaniu braci Kaczyńskich oraz “ich” elektoratu natomiast w przypadku gdy punktuje się ich “idoli” – podnoszą wielkie larum – to trochę tak, jak w powieści Sienkiewicza, “W pustyni i w puszczy” i z jedną z jej postaci – Kalego, który zwykł mawiać: “Jak Kali ukraść krowę, to dobrze ale jak Kalemu ktoś ukraść – to źle”.

          AntyKomor.pl był serwisem czysto satyrycznym, który bezpośrednio odnosił się do rzeczywistości – czasem lekko przejaskrawionej – ale przecież taka jest istota satyry politycznej, którą się posługiwałem. Nie od dziś wiadomo, że taka forma ironizowania wywołuje ostre animozje i kontrowersje -niejednokrotnie dochodzi do protestów, skarg, not dyplomatycznych, itd. “Celem” wszystkich satyryków politycznych jest ośmieszanie a nie ulepszanie rzeczywistości. Satyra polityczna ma zmuszać do przemyśleń, pobudzać do śmiechu lub zadumy. Serwis AntyKomor.pl był swego rodzaju karykaturą a ta nie zawsze jest wiernym odzwierciedleniem rzeczywistości, która nas otacza, ponieważ koncetruje się na brakach i mankamentach opisywanej postaci. Satyra to krytyka tego, co ja uznałem za złe, naganne lub żałosne i uważam, że miałem do tego pełne, nieskrępowane prawo. Na łamach AntyKomor.pl nigdy nie namawiałem do nienawiści na tle poglądowym a także do innych złych uczynków czy też zachowań, nigdy też nie znieważałem obecnego Prezydenta Polski w sposób, który urągałby wszelkim normom. Na całym świecie głowy państw muszą liczyć się z tym, że znajdzie się ktoś, komu ich działania nie będą się podobały i które to osoby, będą miały ochotę, publicznie wyrazić swoje niezadowolenie lub niesmak – z różnym skutkiem – raz jest to niezadowolenie wyrażone stroną taką jak AntyKomor.pl, która bardzo delikatnie i w miarę subtelnie punktowała swój obiekt zainteresowań a raz żałosnym bełkotem i perfidną głupotą w formie obleśnych i wulgarnych komentarzy, zdjęć, filmów pod adresem elektoratu i przywodców Prawa i Sprawiedliwości.

          Serwis AntyKomor.pl publikował materiały, które mieszczą się w obecnych normach polemiki politycznej a traktowanie ich jako znieważające jest w moim subiektywnym mniemaniu działaniem mającym na celu wyłączenie mnie jako jednostki z możliwości aktywnego udziału w komentowaniu wydarzeń politycznych w Polsce. Działania podjęte przez “aparat państwowy” mają charakter cenzury politycznej, ogranicza wolność słowa a także, co najważniejsze, ogranicza prawo obywatela do nieskrępowanego wyrażania poglądów politycznych oraz ogranicza debatę publiczną, której ktoś się chyba boi. Forma serwisu AntyKomor.pl nie była znieważająca, nie zawierała nieprawdziwych informacji a jedynie te, które pojawiały się w ogólnodostępnych portalach informacyjnych oraz blogach użytkowników prywatnych. Ponadto cenzura prewencyjna oraz licencjonowanie prasy, to charakterystyczne metody kontroli mediów w systemie autorytarnym!

          Na sam koniec tego krótkiego pożegnania, chciałbym podziękować wszystkim tym, którzy wspierali “AntyKomora”, komentowali wpisy i brali aktywny udział w życiu serwisu – dziękuję zarówno zwolennikom jak i przeciwnikom AntyKomora – bez których strona byłaby tylko kółkiem wzajemnej adoracji.

          PS:
          Adres pocztowy kontakt@antykomor.pl dalej funkcjonuje i osoby, które chciałby coś jeszcze dodać lub skomentować, mogą to zrobić – oczywiście wszystko odbywa się na stopniu prywatnym.

          • cytat z rzepy
            Już w styczniu 2009 r. takie pytanie zadał bowiem Trybunałowi gdański sąd okręgowy. Rozpatrywał on zażalenie prezydenta Lecha Kaczyńskiego na umorzenie śledztwa w sprawie znieważenia go przez Lecha Wałęsę słowami: “Durnia mamy za prezydenta”. Wałęsa powiedział tak w 2007 roku w programie tvn24. Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła jednak śledztwo, uznając, że wypowiedź Wałęsy była emocjonalna, ale nie znieważająca.

            Prokuratura zajmowała się też wypowiedzią Stefana Niesiołowskiego, wówczas senatora PO, także z 2007 roku, który również w tvn24 mówił o „małych zakompleksionych ludziach”, twierdząc, iż dołącza się do opinii Lecha Wałęsy. Obie wypowiedzi padły przy okazji debaty dotyczącej likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych.

            To jednak nie wszystko – prokuratura analizowała również sprawę umieszczenia przez Lecha Wałęsę na swym blogu określenia „s-syn”, mającego odnosić się jakoby do Lecha Kaczyńskiego. W 2008 roku Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszystkie te postępowania umorzyła. Pełnomocnik Lecha Kaczyńskiego złożył na to postanowienie zażalenie i sprawa trafiła do gdańskiego sądu.

            Ten ostatni miał jednak wątpliwości, czy artykuł 135 par. 2 kodeksu karnego jest zgodny z naszą konstytucją i art. 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (chroni on swobodę wypowiedzi), dlatego skierował pytanie do Trybunału Konstytucyjnego.

            Wątpliwości nie są bezpodstawne m.in. dlatego, że wszystkie procesy, jakie w podobnych sprawach toczyły się przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu zakończyły się wygraną „znieważających” głowy państwa. Za każdym razem uznawano jednogłośnie, iż przywilej głowy państwa polegający na mocniejszej ochronie jej dobrego imienia niż w przypadku zwykłych obywateli jest niezgodny z przepisami i duchem konwencji. Ostatni taki wyrok z 15 marca 2011 r. dotyczył znieważenia króla Hiszpanii. Jemu też Strasburg nie przyznał żadnych szczególnych przywilejów, wyżej ceniąc swobodę wypowiedzi osoby, która postawiła mu poważne zarzuty. A te dotyczyły rzekomej odpowiedzialności króla za prześladowanie baskijskich działaczy niepodległościowych.

    • jestem zdecydowanym przeciwnikiem
      jestem zdecydowanym przeciwnikiem obrażania Głów państw – to J.Korwin Mikke
      Najważniejsza sprawa: jestem zdecydowanym przeciwnikiem obrażania Głów państw –i za to powinny być kary, niezależnie od tego, czy obrażany jest JE Bronisław Komorowski, JE Barak Hussein Obama czy JE Muammar Kaddafi. Natomiast rząd jest tylko organem wykonawczym, a premier jest zwykłym urzędnikiem państwowym. Dlatego aresztowanie ludzi lekceważących sobie rząd czy premiera jest niedopuszczalnym– i niebezpiecznym – precedensem.
      Oczywiście nazwanie JE Donalda Tuska „matołem” wyczerpuje znamiona czynu karalnego – i p.Tusk ma prawo z oskarżenia prywatnego ścigać sprawców. Z uwagi na Jego pozycję sądzę, że dopuszczalnym jest,by obsługiwali to w sądzie rządowi prawnicy.
      Tymczasem „Rząd”przyjął, zdaje się, PRLowską zasadę: „Dajcie człowieka – a paragraf się znajdzie”.
      W Polsce jest tyle paragrafów, że każdego można zapuszkować powołując się na kilka z nich. Radziłbym jednak nie wchodzić na tę ścieżkę.
      http://korwin-mikke.blog.onet.pl/Panie-Donaldzie-Paragraf-zawsz,2,ID427516943,n

  4. bez przesady
    nie będą wywozić do lasu z łopatką.

    całe szczęscie że nie dotarli jeszcze na forum gazety, bo jakby wpadli do adama o 6 rano to wszystkie gazety w Polsce i zagranicą potępiłyby faszystowski zamach na wolność słowa.
    Jakby miał dobrego adwokata to miałby szansę na spore odszkodowanie, bo Tusk nie potrafiłby przed sądem uzasadnić czemu o 6 rano grupa szturmowa. Po prostu nie było prawnego uzasadnienia na taką akcję.

  5. bez przesady
    nie będą wywozić do lasu z łopatką.

    całe szczęscie że nie dotarli jeszcze na forum gazety, bo jakby wpadli do adama o 6 rano to wszystkie gazety w Polsce i zagranicą potępiłyby faszystowski zamach na wolność słowa.
    Jakby miał dobrego adwokata to miałby szansę na spore odszkodowanie, bo Tusk nie potrafiłby przed sądem uzasadnić czemu o 6 rano grupa szturmowa. Po prostu nie było prawnego uzasadnienia na taką akcję.

  6. bez przesady
    nie będą wywozić do lasu z łopatką.

    całe szczęscie że nie dotarli jeszcze na forum gazety, bo jakby wpadli do adama o 6 rano to wszystkie gazety w Polsce i zagranicą potępiłyby faszystowski zamach na wolność słowa.
    Jakby miał dobrego adwokata to miałby szansę na spore odszkodowanie, bo Tusk nie potrafiłby przed sądem uzasadnić czemu o 6 rano grupa szturmowa. Po prostu nie było prawnego uzasadnienia na taką akcję.

  7. Matka Kurka – sukces murowany
    Ależ się uśmiałem. Matka, stronka jest przezabawna, chociaż pełna gorzkiej ironii
    Pamiętam ja Twoje wpisy, te za Kaczyńskich, oj ciężko mi było to czytać, przeklejki tych tekstów były wszędzie. Ale muszę przyznać, że chociaż były mocne, to jednak trzymały poziom.
    Natomiast wpisy fanatyków PO. szczególnie na stronach GW, onet i na forach TVN24 były potworne.
    Pogarda do Kaczyńskich sięgała grubo poniżej dna. Muszę przyzna, że był to dla mnie szok cywilizacyjny, nigdy, o nikim nie powiedziałem, a nawet nie pomyslałem w sposób, w jaki wyrażali się niektórzy internauci o śp. Lechu Kaczyńskim.
    Braterska miłość Jarka do Lecha musiała wtedy bardzo cierpieć, a mimo to, ten straszny Jarosław Kaczyński nie kiwnął nawet palcem, żeby to ukrócić.
    Jakże okrutnie byli wtedy traktowani, jakby nie byli ludżmi, jakby nie mieli żadnej wrażliwości, jakby nie cierpieli.
    Nawet po śmierci Lecha wykształceni z wielkich miast umieszczali wpisy, a “wielkie autorytety” komentarze w telewizyjnych studiach, jakich przez całe moje życie nie usłyszałem o najgorszych mend jakie chodzą po świecie. W naszej kulturze śmierć zawsze była czymś bardziej świętym niź życie, najgorsza łajza nigdy ze śmierci nie kpiła, co więc się porobiło z nami, Polakami.
    Kaczyńskim przyprawiono gębe potworów. Z perspektywy widać, że to wszystko było medialną bańką.
    Bo czymże było delikatne przesuwanie pielęgniarek z pasa drogi przez policję, pamiętacie to jeszcze? Rano!!! Podjęto działania!!! O szóstej!!! TVN pokazywała to ze wszystkich możliwych kątów i przybliżeń.
    Teraz… demonstrantów traktuje się gazem, bezbronnego i niewinnego dziennikarza rzuca się o glebę, a na posłów wysyła “siły” uzbrojone po zęby.
    Byłem na Krakowskim 10.04.11 widziałem tę demonstrację siły.
    Z innej beczki, podobno Wojewódzki w swoim programie czy wywiadzie o redaktorze Ziemcu wyraził się mniej więcej tak “pieprzy jak poparzony”.
    Ta banda celebrycka przeszła wszelkie granice jakie moja tolerancja może znosić.
    Uważam, że pewne tematy tabu przekazywane w procesie wychowawczym powinny być nadal obecne w naszej kulturze. Nie wspominam już o czymś takim niemodnym jak wrażliwość i empatia.
    Powagi i autocenzury wymaga komentowanie śmierci. Wyśmiewanie i szydzenie z fizyczności, czyjegoś nieszczęścia, ułomności, życzenie śmierci świadczą o małości krytyka, ale przede wszystkim o jego kompletnym wynaturzeniu i pochodzeniu z najniższych nizin. Nasza kultura, w głównym nurcie oczywiście, była od tego wolna. Kulturalny człowiek nigdy nie pozwoliby sobie na takie uwagi, skąd więc tyle chamstwa wśród ludzi z pierwszych stron gazet, od których wymaga się wzorowego zachowania.
    Wyszło szydło z worka i nareszcie wiemy jakie to były, te nasze pożal się Boże elity, jak negatywnej selekcji musiały przez lata i kolejne pokolenia być poddawane.
    Jedynym pozytywem jaki widzę w tej beznadziejnej sytuacji, w jakiej znalazło się nasze państwo, to obnażenie who is who. Teraz widać jak na dłoni, jakich mamy literatów, dziennikarzy, aktorów, a nawet księży. Zadymiarz Kaczyński zadziałał jak papierek lakmusowy.
    Jego “metaforyczne” durne hasełko, za które musiał się gęsto tłumaczyć “My stoimy tam gdzie staliśmy, oni tam gdzie stało ZOMO” w końcu okazało się prorocze i chyba pożyteczne, bo krótkie, zwięzłe i jakże prawdziwe.

  8. Matka Kurka – sukces murowany
    Ależ się uśmiałem. Matka, stronka jest przezabawna, chociaż pełna gorzkiej ironii
    Pamiętam ja Twoje wpisy, te za Kaczyńskich, oj ciężko mi było to czytać, przeklejki tych tekstów były wszędzie. Ale muszę przyznać, że chociaż były mocne, to jednak trzymały poziom.
    Natomiast wpisy fanatyków PO. szczególnie na stronach GW, onet i na forach TVN24 były potworne.
    Pogarda do Kaczyńskich sięgała grubo poniżej dna. Muszę przyzna, że był to dla mnie szok cywilizacyjny, nigdy, o nikim nie powiedziałem, a nawet nie pomyslałem w sposób, w jaki wyrażali się niektórzy internauci o śp. Lechu Kaczyńskim.
    Braterska miłość Jarka do Lecha musiała wtedy bardzo cierpieć, a mimo to, ten straszny Jarosław Kaczyński nie kiwnął nawet palcem, żeby to ukrócić.
    Jakże okrutnie byli wtedy traktowani, jakby nie byli ludżmi, jakby nie mieli żadnej wrażliwości, jakby nie cierpieli.
    Nawet po śmierci Lecha wykształceni z wielkich miast umieszczali wpisy, a “wielkie autorytety” komentarze w telewizyjnych studiach, jakich przez całe moje życie nie usłyszałem o najgorszych mend jakie chodzą po świecie. W naszej kulturze śmierć zawsze była czymś bardziej świętym niź życie, najgorsza łajza nigdy ze śmierci nie kpiła, co więc się porobiło z nami, Polakami.
    Kaczyńskim przyprawiono gębe potworów. Z perspektywy widać, że to wszystko było medialną bańką.
    Bo czymże było delikatne przesuwanie pielęgniarek z pasa drogi przez policję, pamiętacie to jeszcze? Rano!!! Podjęto działania!!! O szóstej!!! TVN pokazywała to ze wszystkich możliwych kątów i przybliżeń.
    Teraz… demonstrantów traktuje się gazem, bezbronnego i niewinnego dziennikarza rzuca się o glebę, a na posłów wysyła “siły” uzbrojone po zęby.
    Byłem na Krakowskim 10.04.11 widziałem tę demonstrację siły.
    Z innej beczki, podobno Wojewódzki w swoim programie czy wywiadzie o redaktorze Ziemcu wyraził się mniej więcej tak “pieprzy jak poparzony”.
    Ta banda celebrycka przeszła wszelkie granice jakie moja tolerancja może znosić.
    Uważam, że pewne tematy tabu przekazywane w procesie wychowawczym powinny być nadal obecne w naszej kulturze. Nie wspominam już o czymś takim niemodnym jak wrażliwość i empatia.
    Powagi i autocenzury wymaga komentowanie śmierci. Wyśmiewanie i szydzenie z fizyczności, czyjegoś nieszczęścia, ułomności, życzenie śmierci świadczą o małości krytyka, ale przede wszystkim o jego kompletnym wynaturzeniu i pochodzeniu z najniższych nizin. Nasza kultura, w głównym nurcie oczywiście, była od tego wolna. Kulturalny człowiek nigdy nie pozwoliby sobie na takie uwagi, skąd więc tyle chamstwa wśród ludzi z pierwszych stron gazet, od których wymaga się wzorowego zachowania.
    Wyszło szydło z worka i nareszcie wiemy jakie to były, te nasze pożal się Boże elity, jak negatywnej selekcji musiały przez lata i kolejne pokolenia być poddawane.
    Jedynym pozytywem jaki widzę w tej beznadziejnej sytuacji, w jakiej znalazło się nasze państwo, to obnażenie who is who. Teraz widać jak na dłoni, jakich mamy literatów, dziennikarzy, aktorów, a nawet księży. Zadymiarz Kaczyński zadziałał jak papierek lakmusowy.
    Jego “metaforyczne” durne hasełko, za które musiał się gęsto tłumaczyć “My stoimy tam gdzie staliśmy, oni tam gdzie stało ZOMO” w końcu okazało się prorocze i chyba pożyteczne, bo krótkie, zwięzłe i jakże prawdziwe.

  9. Matka Kurka – sukces murowany
    Ależ się uśmiałem. Matka, stronka jest przezabawna, chociaż pełna gorzkiej ironii
    Pamiętam ja Twoje wpisy, te za Kaczyńskich, oj ciężko mi było to czytać, przeklejki tych tekstów były wszędzie. Ale muszę przyznać, że chociaż były mocne, to jednak trzymały poziom.
    Natomiast wpisy fanatyków PO. szczególnie na stronach GW, onet i na forach TVN24 były potworne.
    Pogarda do Kaczyńskich sięgała grubo poniżej dna. Muszę przyzna, że był to dla mnie szok cywilizacyjny, nigdy, o nikim nie powiedziałem, a nawet nie pomyslałem w sposób, w jaki wyrażali się niektórzy internauci o śp. Lechu Kaczyńskim.
    Braterska miłość Jarka do Lecha musiała wtedy bardzo cierpieć, a mimo to, ten straszny Jarosław Kaczyński nie kiwnął nawet palcem, żeby to ukrócić.
    Jakże okrutnie byli wtedy traktowani, jakby nie byli ludżmi, jakby nie mieli żadnej wrażliwości, jakby nie cierpieli.
    Nawet po śmierci Lecha wykształceni z wielkich miast umieszczali wpisy, a “wielkie autorytety” komentarze w telewizyjnych studiach, jakich przez całe moje życie nie usłyszałem o najgorszych mend jakie chodzą po świecie. W naszej kulturze śmierć zawsze była czymś bardziej świętym niź życie, najgorsza łajza nigdy ze śmierci nie kpiła, co więc się porobiło z nami, Polakami.
    Kaczyńskim przyprawiono gębe potworów. Z perspektywy widać, że to wszystko było medialną bańką.
    Bo czymże było delikatne przesuwanie pielęgniarek z pasa drogi przez policję, pamiętacie to jeszcze? Rano!!! Podjęto działania!!! O szóstej!!! TVN pokazywała to ze wszystkich możliwych kątów i przybliżeń.
    Teraz… demonstrantów traktuje się gazem, bezbronnego i niewinnego dziennikarza rzuca się o glebę, a na posłów wysyła “siły” uzbrojone po zęby.
    Byłem na Krakowskim 10.04.11 widziałem tę demonstrację siły.
    Z innej beczki, podobno Wojewódzki w swoim programie czy wywiadzie o redaktorze Ziemcu wyraził się mniej więcej tak “pieprzy jak poparzony”.
    Ta banda celebrycka przeszła wszelkie granice jakie moja tolerancja może znosić.
    Uważam, że pewne tematy tabu przekazywane w procesie wychowawczym powinny być nadal obecne w naszej kulturze. Nie wspominam już o czymś takim niemodnym jak wrażliwość i empatia.
    Powagi i autocenzury wymaga komentowanie śmierci. Wyśmiewanie i szydzenie z fizyczności, czyjegoś nieszczęścia, ułomności, życzenie śmierci świadczą o małości krytyka, ale przede wszystkim o jego kompletnym wynaturzeniu i pochodzeniu z najniższych nizin. Nasza kultura, w głównym nurcie oczywiście, była od tego wolna. Kulturalny człowiek nigdy nie pozwoliby sobie na takie uwagi, skąd więc tyle chamstwa wśród ludzi z pierwszych stron gazet, od których wymaga się wzorowego zachowania.
    Wyszło szydło z worka i nareszcie wiemy jakie to były, te nasze pożal się Boże elity, jak negatywnej selekcji musiały przez lata i kolejne pokolenia być poddawane.
    Jedynym pozytywem jaki widzę w tej beznadziejnej sytuacji, w jakiej znalazło się nasze państwo, to obnażenie who is who. Teraz widać jak na dłoni, jakich mamy literatów, dziennikarzy, aktorów, a nawet księży. Zadymiarz Kaczyński zadziałał jak papierek lakmusowy.
    Jego “metaforyczne” durne hasełko, za które musiał się gęsto tłumaczyć “My stoimy tam gdzie staliśmy, oni tam gdzie stało ZOMO” w końcu okazało się prorocze i chyba pożyteczne, bo krótkie, zwięzłe i jakże prawdziwe.