Reklama

Pan Profesor Rybiński epatuje nas ostatnio szokującymi porównaniami. Po niezwykle nośnym medialnie porównaniu obecnego zadłużania do długów Gierka ostatnio przywalił następnym.

Pan Profesor Rybiński epatuje nas ostatnio szokującymi porównaniami. Po niezwykle nośnym medialnie porównaniu obecnego zadłużania do długów Gierka ostatnio przywalił następnym. Porównanie obecnego stanu administracji, które Pan Profesor ocenił (powtarzam ocenił, bo danych nie miał) na 420 tysięcy do 159 tysięcy w 1990 roku rzeczywiście robi wrażenie tylko znowu nijak się ma do rzeczywistości. Przyznał to zresztą sam Pan Profesor w jednym z wywiadów:
http://www.money.pl/archiwum/mikrofon/artykul/rybinski;mamy;o;sto;tysiecy;urzednikow;za;duzo,255,0,682751.html
chociaż akurat nie tutaj popełnił błąd.

Pewnie bym sobie dał spokój z Panem Profesorem i nie komentował jego nowego, celebryckiego oblicza, ale niestety jego medialne działania odwracają uwagę wyborców od rzeczywistych problemów, które należy rozwiązać, a jego recepty to jedynie medialnie chwytliwe pudrowanie trupa. Ponieważ na te chwyty daje się nabierać coraz większa liczba komentatorów oraz potencjalnych wyborców, szczęśliwych, że skuteczne reformy finansów ominął je szerokim łukiem, postanowiłem napisać ten tekst pomimo świadomości jego znikomej poczytności. Przynajmniej będę miał poczucie dobrze spełnionego, obywatelskiego obowiązku.

Reklama

Wydatki budżetowe w projekcie budżetu na 2011 rok to kwota 313 mld zł i kwota ta nie zostanie pokryta przychodami na kwotę 40 mld. Te czterdzieści miliardów to nie jest cały deficyt finansów naszego Państwa, gdyż do pełnego obrazu długu brakuje zobowiązań zaciągniętych przez samorządy, Krajowy Fundusz Drogowy, ZUS oraz inne zobowiązania „wypchnięte” poza budżet. Oczywiście do tego należy doliczyć nieszczęsne OFE, już dawno umieszczone pod kreską, ale ponieważ prace Rządu trwają, podobnie jak w przypadku KFD, trudno jest podać konkretne liczby. Niemniej można się pokusić o ostrożny szacunek deficytu całego sektora finansów publicznych na poziomie co najmniej 90 mld zł.

Jakie są pomysły na znaczące ograniczenie tej kwoty? Najczęściej gówniane. Nie będę złośliwy i nie przytoczę ile zaoszczędzono dzięki ograniczeniu dofinansowania naszych partii politycznych, ale inne pomysły to też raczej kopiejki bądź pieśń dalekiej przyszłości. No może poza OFE bo to jest jednak kilkanaście mld, niestety to w dalszym ciągu nie załatwia problemu. Tyle Rząd, a co opozycja i medialni ekonomiści? Niestety takie same kopiejki i pieśń równie dalekiej przyszłości. Oczywiście można próbować podnieść dochody Państwa, czego swego czasu nie wstydziła się nawet Margaret Thatcher, często ostatnio przywoływana przez liberałów (tak, tak podniosła podatek VAT), ale ten patent wykorzystał już Minister Rostowski.

Trzeba jednak sobie w końcu powiedzieć, że prawdziwe pieniądze wydawane są tam, gdzie nawet najodważniejsi nie mają odwagi by sięgnąć. Gdzie? Zobaczmy. Z tych 313 mld najwięcej z budżetu w 2011 pójdzie na:
– wydatki na ZUS (bez OFE) – 44,6 mld zł
– obsługa długu – 38 mld zł
– część oświatowa subwencji dla gmin – 37 mld zł
– obrona narodowa – 27 mld zł
– sprawy wewnętrzne – 17 mld zł
– wydatki na KRUS – 15 mld zł
– sądy powszechne i prokuratura – 15 mld zł
– szkolnictwo wyższe – 9,5 mld zł
– budżet, finanse publiczne i instytucje finansowe – 5,8 mld zł
– nauka – 4,6 mld zł
źródło tutaj: http://www.mf.gov.pl/dokument.php?const=5&dzial=32&id=222614
Co wybrać? Nie ja będę wybierał, ale nawet jeżeli się komuś narażę to stawiam na pierwszą, trzecią i czwartą pozycję. Drugiej niestety ograniczyć się nie da i raczej będzie rosła.
PS
Ciężko coś znaleźć w naszej statystycy pomimo, że w 2011 roku wydamy na nią prawie 5 mld, niemniej nadal podtrzymuję swoje zdanie wyrażone pod jednym z wpisów na tym blogu, że przytoczone przeze mnie liczby były mniej „śmierdzące” od liczb podanych przez Profesora Rybińskiego. Inna sprawa, że nawet nie przypuszczałem jak kreatywni w nieumieszczaniu powołanych i mianowanych w drukach rb-70 potrafią być urzędnicy ministerstw, jednak, póki co niczego nie odszczekuję.

Reklama

72 KOMENTARZE

  1. Ostrzegam pierwszy i ostatni
    Ostrzegam pierwszy i ostatni raz, jeśli nie przestaniesz pajacować i zaśmiecać Portal demagogią na poziomie Kononowicza, to cię stąd wypierdolę z hukiem. Jak byś miał jaja i mózg, to przeprosiłbyś za dwie rzeczy: za 430 tys. zatrudnienia w administracji, co jest FAKTEM, a to, że połowę generują samorządy jest jedynie wskazaniem jednego ze źródła patologii, a nie usprawiedliwieniem, i drugie, za bzdury jakie wypisałeś podając “z dupy wyjęte dane” podpinając je pod łączne “funkcyjne” i administracyjne zatrudnienie w poszczególnych sektorach, co już było niewyobrażalnym przejawem ignorancji. Za ta dwa ewidentne przejawy ignorancji, bo ty chyba jednak po prostu głupek jednak jesteś nie manipulator, powinieneś przeprosić nie mnie, tylko ludzi, którym tu wodę z mózgu usiłujesz robić.

    Jak to mówisz? Raz, trzy, cztery i jesteśmy bogaci? Po tym jak zreformowałeś finanse “polityką prorodzinną” za całe 3 miliardy w zasiłkach, ze szczególnym uwzględnieniem 380 milionów na becikowe, widzę pajacu, że w demagogii idziesz dalej. Powiedzmy, że to prosty plan, nie ma nic, armii, oświaty i emerytów. Likwidujemy armię panie Kononowicz? Aż tak głupi nie jestem, ale na pewno bardziej by się przydała mała i nowoczesna armia niż ten moloch. Możemy zlikwidować emerytów, starym indiańskim zwyczajem, bo co to jest te 44 miliardy dla ZUS, wiesz pajacu co to za kwota? No, ale subwencja oświatowa dla gmin, panie Kononowicz, to jest dopiero popis. Ludziom, którzy mają nieszczęście czytać ten bełkot, zranionego idioty, wyjaśnię, że ta zawrotna kwota 37 miliardów, to są pieniądze przekazywane gminom na UTRZYMANIE SZKÓŁ I PRZEDSZKOLI. Po prostu KOMPLEKSOWE utrzymanie LOKALNYCH PLACÓWEK OŚWIATOWYCH, takie tam pierdoły, jak woda, światło, centralne ogrzewanie, łatanie dachu i oczywiście pensje dla nauczycieli, PENSJE, nie jak subwencjami sugeruje pajac i zresztą obsrana centrala również, że jakieś frykasy się fasuje. Wypas, nie wspominam już o komputerze, póki co jest akcja, kromka chleba w każdej szkole. Słowem ten tutaj idiota proponuje zreformować finanse publiczne, poprzez likwidację emerytów, armii i szkół podstawowych. W swojej głupocie nawet o kultowym KRUS zapomniał i wyższym szkolnictwie wałkowanym też dość często, łącznie i bagatela 24 miliardy. Niestety szansę na powrót do podstawówki sobie odebrał. Kurwa tak spektakularnie co do człowieka jeszcze się nie pomyliłem, mam nadzieje, że jest pijany, naćpany, albo żona go rzuciła, co chwilowe. Ale jeśli to zdemaskowany potencjał, to pożegnamy się błyskawicznie.

      • Proponowana reforma i wybory
        Proponowana reforma i wybory równie chłodne, jak ten dość toporny sarkazm:

        1) Emeryci z miasta do gazu, rolnicy i udający rolników uber alles.
        2) Po chuj nam przedszkola, szkoły podstawowe i gimnazja idźmy od razu na “PAŃSTWOWE” studia.
        3) W karabiny kwiaty w 40 milionowym kraju należącym do NATO.

        Ludzie czy Wam Z TEJ BIEDY głupota uszami, czy tylko klawiaturą się wylewa?

        • Tak naprawdę chodzi o to że cały system
          jest niewydolny. Tak jak w Rosji – na armię poszła kupa szmalu od Putka a w czasie wojny w Gruzji były żenujące momenty dla ich armii… U nas była taka sytuacja, że do nowo otwartego budynku akademii medycznej przekazano (nie pamiętam jak nabyli) sporo sprzętu i stał tam przez dwa lata w piwnicy bo nie było kasy na zainstalowanie. A zainstalowanie to mały kawałek tego co jest wart sprzęt.
          Doszło do tego że młodsi wiekiem lekarze napisali do rektora AM, co wyciekło, że tak się dzieje.
          Tak samo jest w Polsce – można epatować liczbami tam tyle miliardów tam tyle, ale generalnie jest tak jak mojej byłej jednostce. Jak przyjechałem na praktykę, byliśmy jedną z jednostek w stanie gotowości NATO. Poszła na to kupa szmalu, łącznie z budynkami. Zaraz po moim wyjeżdzie zmieniła się koncepcja i rozformowali jednostkę, przeszedłem do następnej. Zanim dojechałem na ćwiczenia zdążyli ją zlikwidować.
          I obcięcie tych wydatków na armię policję czy urzędy nic nie da – bo większa część tego towarzystwa działa na pokaz, nie mając większej wartości…. w skali makro, nie chodzi mi o konkretnych ludzi.
          Nie da się zbudować sprawnie działającego systemu z roku na rok. Nawet nie w 3 lata. A u nas nie ma woli żeby zacząć budować…

          • Nie ma chyba sensu budować
            Nie ma chyba sensu budować alternatywy. Niekompetencje biorą się właśnie z przerostu zatrudnienia, bo się łapie szawgrów bez pojęcia. Tak zwany system jest niewydolny z prostego powodu, NIKT KURWA ZA NIC NIGDY NIE ODPOWIADA. Przecież jak tylko pojawi się szansa, żeby jakiegoś peegerowskiego brygadzistę postawić prze sądem, że o TS nie wspomnę, natychmiast zaczyna się litania, że populizm, że państwo prawa, że pospieszne oskarżenia. Każdy prowadzący własny domowy budżet płaci za błędy natychmiast. Lebiega zarządzający tysięczną gminą, czy 40 milionowym krajem JEST BEZKARNY. Może spierdolić wszystko i zaraz się okaże, że Rydzyk coś o murzyńskim misjonarzu powiedział i jest kurwa po sprawie. Przykład flagowy Klich. Ten czubek powinien najzwyczajniej siedzieć, nie jakaś tam odpowiedzialność polityczna, ale zwyczajnie siedzieć.

      • Użyłam określenia “danie serwowane na zimno”
        To było zapożyczenie, z przysłowia, kojarzącego mi się z pewnym zdarzeniem.

        Dwa francuskie przysłowia:
        Zemsta to jest danie, które się serwuje na zimno.
        Cmentarze są pełne ludzi niezastąpionych.

        Mój znajomy, będąc we Francji, uczył się francuskiego z zacięciem i za jakiś czas uznał, że umie.

        W towarzystwie wdał się w rozmowę po francusku, w której zaistniała okoliczność do błyskotliwej puenty za pomocą przysłowia. Nie zawahał się i powiedział:
        Cmentarze są pełne ludzi, których się serwuje na zimno.

    • Jestem na takim etapie
      Jestem na takim etapie życiorysu, że mi wszystko jedno. Dlatego proszę. Rozmawiaj, dyskutuj nawet jeśli wydaje Ci się, że nie masz z kim, ale nie poniżaj nikogo. Nie wszyscy którzy myślą inaczej są debilami. Dobrze byłoby gdybyś dostrzegł, że nie jesteś alfą i omegą. Bardzo często to Ty masz rację, moje subiektywne zdanie. Dostrzegam to po czasie. Chcesz zostać tu sam ze mną o ile wcześniej mnie nie zbanujesz?
      Dlaczego obok tematu? Bo mimo i pomimo wciąż mi zależy.
      A teraz idę poklikać w reklamy.

      PS: Tylko nie pisz, że sikam Ci na nogawki, bo nie.

  2. Ostrzegam pierwszy i ostatni
    Ostrzegam pierwszy i ostatni raz, jeśli nie przestaniesz pajacować i zaśmiecać Portal demagogią na poziomie Kononowicza, to cię stąd wypierdolę z hukiem. Jak byś miał jaja i mózg, to przeprosiłbyś za dwie rzeczy: za 430 tys. zatrudnienia w administracji, co jest FAKTEM, a to, że połowę generują samorządy jest jedynie wskazaniem jednego ze źródła patologii, a nie usprawiedliwieniem, i drugie, za bzdury jakie wypisałeś podając “z dupy wyjęte dane” podpinając je pod łączne “funkcyjne” i administracyjne zatrudnienie w poszczególnych sektorach, co już było niewyobrażalnym przejawem ignorancji. Za ta dwa ewidentne przejawy ignorancji, bo ty chyba jednak po prostu głupek jednak jesteś nie manipulator, powinieneś przeprosić nie mnie, tylko ludzi, którym tu wodę z mózgu usiłujesz robić.

    Jak to mówisz? Raz, trzy, cztery i jesteśmy bogaci? Po tym jak zreformowałeś finanse “polityką prorodzinną” za całe 3 miliardy w zasiłkach, ze szczególnym uwzględnieniem 380 milionów na becikowe, widzę pajacu, że w demagogii idziesz dalej. Powiedzmy, że to prosty plan, nie ma nic, armii, oświaty i emerytów. Likwidujemy armię panie Kononowicz? Aż tak głupi nie jestem, ale na pewno bardziej by się przydała mała i nowoczesna armia niż ten moloch. Możemy zlikwidować emerytów, starym indiańskim zwyczajem, bo co to jest te 44 miliardy dla ZUS, wiesz pajacu co to za kwota? No, ale subwencja oświatowa dla gmin, panie Kononowicz, to jest dopiero popis. Ludziom, którzy mają nieszczęście czytać ten bełkot, zranionego idioty, wyjaśnię, że ta zawrotna kwota 37 miliardów, to są pieniądze przekazywane gminom na UTRZYMANIE SZKÓŁ I PRZEDSZKOLI. Po prostu KOMPLEKSOWE utrzymanie LOKALNYCH PLACÓWEK OŚWIATOWYCH, takie tam pierdoły, jak woda, światło, centralne ogrzewanie, łatanie dachu i oczywiście pensje dla nauczycieli, PENSJE, nie jak subwencjami sugeruje pajac i zresztą obsrana centrala również, że jakieś frykasy się fasuje. Wypas, nie wspominam już o komputerze, póki co jest akcja, kromka chleba w każdej szkole. Słowem ten tutaj idiota proponuje zreformować finanse publiczne, poprzez likwidację emerytów, armii i szkół podstawowych. W swojej głupocie nawet o kultowym KRUS zapomniał i wyższym szkolnictwie wałkowanym też dość często, łącznie i bagatela 24 miliardy. Niestety szansę na powrót do podstawówki sobie odebrał. Kurwa tak spektakularnie co do człowieka jeszcze się nie pomyliłem, mam nadzieje, że jest pijany, naćpany, albo żona go rzuciła, co chwilowe. Ale jeśli to zdemaskowany potencjał, to pożegnamy się błyskawicznie.

      • Proponowana reforma i wybory
        Proponowana reforma i wybory równie chłodne, jak ten dość toporny sarkazm:

        1) Emeryci z miasta do gazu, rolnicy i udający rolników uber alles.
        2) Po chuj nam przedszkola, szkoły podstawowe i gimnazja idźmy od razu na “PAŃSTWOWE” studia.
        3) W karabiny kwiaty w 40 milionowym kraju należącym do NATO.

        Ludzie czy Wam Z TEJ BIEDY głupota uszami, czy tylko klawiaturą się wylewa?

        • Tak naprawdę chodzi o to że cały system
          jest niewydolny. Tak jak w Rosji – na armię poszła kupa szmalu od Putka a w czasie wojny w Gruzji były żenujące momenty dla ich armii… U nas była taka sytuacja, że do nowo otwartego budynku akademii medycznej przekazano (nie pamiętam jak nabyli) sporo sprzętu i stał tam przez dwa lata w piwnicy bo nie było kasy na zainstalowanie. A zainstalowanie to mały kawałek tego co jest wart sprzęt.
          Doszło do tego że młodsi wiekiem lekarze napisali do rektora AM, co wyciekło, że tak się dzieje.
          Tak samo jest w Polsce – można epatować liczbami tam tyle miliardów tam tyle, ale generalnie jest tak jak mojej byłej jednostce. Jak przyjechałem na praktykę, byliśmy jedną z jednostek w stanie gotowości NATO. Poszła na to kupa szmalu, łącznie z budynkami. Zaraz po moim wyjeżdzie zmieniła się koncepcja i rozformowali jednostkę, przeszedłem do następnej. Zanim dojechałem na ćwiczenia zdążyli ją zlikwidować.
          I obcięcie tych wydatków na armię policję czy urzędy nic nie da – bo większa część tego towarzystwa działa na pokaz, nie mając większej wartości…. w skali makro, nie chodzi mi o konkretnych ludzi.
          Nie da się zbudować sprawnie działającego systemu z roku na rok. Nawet nie w 3 lata. A u nas nie ma woli żeby zacząć budować…

          • Nie ma chyba sensu budować
            Nie ma chyba sensu budować alternatywy. Niekompetencje biorą się właśnie z przerostu zatrudnienia, bo się łapie szawgrów bez pojęcia. Tak zwany system jest niewydolny z prostego powodu, NIKT KURWA ZA NIC NIGDY NIE ODPOWIADA. Przecież jak tylko pojawi się szansa, żeby jakiegoś peegerowskiego brygadzistę postawić prze sądem, że o TS nie wspomnę, natychmiast zaczyna się litania, że populizm, że państwo prawa, że pospieszne oskarżenia. Każdy prowadzący własny domowy budżet płaci za błędy natychmiast. Lebiega zarządzający tysięczną gminą, czy 40 milionowym krajem JEST BEZKARNY. Może spierdolić wszystko i zaraz się okaże, że Rydzyk coś o murzyńskim misjonarzu powiedział i jest kurwa po sprawie. Przykład flagowy Klich. Ten czubek powinien najzwyczajniej siedzieć, nie jakaś tam odpowiedzialność polityczna, ale zwyczajnie siedzieć.

      • Użyłam określenia “danie serwowane na zimno”
        To było zapożyczenie, z przysłowia, kojarzącego mi się z pewnym zdarzeniem.

        Dwa francuskie przysłowia:
        Zemsta to jest danie, które się serwuje na zimno.
        Cmentarze są pełne ludzi niezastąpionych.

        Mój znajomy, będąc we Francji, uczył się francuskiego z zacięciem i za jakiś czas uznał, że umie.

        W towarzystwie wdał się w rozmowę po francusku, w której zaistniała okoliczność do błyskotliwej puenty za pomocą przysłowia. Nie zawahał się i powiedział:
        Cmentarze są pełne ludzi, których się serwuje na zimno.

    • Jestem na takim etapie
      Jestem na takim etapie życiorysu, że mi wszystko jedno. Dlatego proszę. Rozmawiaj, dyskutuj nawet jeśli wydaje Ci się, że nie masz z kim, ale nie poniżaj nikogo. Nie wszyscy którzy myślą inaczej są debilami. Dobrze byłoby gdybyś dostrzegł, że nie jesteś alfą i omegą. Bardzo często to Ty masz rację, moje subiektywne zdanie. Dostrzegam to po czasie. Chcesz zostać tu sam ze mną o ile wcześniej mnie nie zbanujesz?
      Dlaczego obok tematu? Bo mimo i pomimo wciąż mi zależy.
      A teraz idę poklikać w reklamy.

      PS: Tylko nie pisz, że sikam Ci na nogawki, bo nie.

  3. Ostrzegam pierwszy i ostatni
    Ostrzegam pierwszy i ostatni raz, jeśli nie przestaniesz pajacować i zaśmiecać Portal demagogią na poziomie Kononowicza, to cię stąd wypierdolę z hukiem. Jak byś miał jaja i mózg, to przeprosiłbyś za dwie rzeczy: za 430 tys. zatrudnienia w administracji, co jest FAKTEM, a to, że połowę generują samorządy jest jedynie wskazaniem jednego ze źródła patologii, a nie usprawiedliwieniem, i drugie, za bzdury jakie wypisałeś podając “z dupy wyjęte dane” podpinając je pod łączne “funkcyjne” i administracyjne zatrudnienie w poszczególnych sektorach, co już było niewyobrażalnym przejawem ignorancji. Za ta dwa ewidentne przejawy ignorancji, bo ty chyba jednak po prostu głupek jednak jesteś nie manipulator, powinieneś przeprosić nie mnie, tylko ludzi, którym tu wodę z mózgu usiłujesz robić.

    Jak to mówisz? Raz, trzy, cztery i jesteśmy bogaci? Po tym jak zreformowałeś finanse “polityką prorodzinną” za całe 3 miliardy w zasiłkach, ze szczególnym uwzględnieniem 380 milionów na becikowe, widzę pajacu, że w demagogii idziesz dalej. Powiedzmy, że to prosty plan, nie ma nic, armii, oświaty i emerytów. Likwidujemy armię panie Kononowicz? Aż tak głupi nie jestem, ale na pewno bardziej by się przydała mała i nowoczesna armia niż ten moloch. Możemy zlikwidować emerytów, starym indiańskim zwyczajem, bo co to jest te 44 miliardy dla ZUS, wiesz pajacu co to za kwota? No, ale subwencja oświatowa dla gmin, panie Kononowicz, to jest dopiero popis. Ludziom, którzy mają nieszczęście czytać ten bełkot, zranionego idioty, wyjaśnię, że ta zawrotna kwota 37 miliardów, to są pieniądze przekazywane gminom na UTRZYMANIE SZKÓŁ I PRZEDSZKOLI. Po prostu KOMPLEKSOWE utrzymanie LOKALNYCH PLACÓWEK OŚWIATOWYCH, takie tam pierdoły, jak woda, światło, centralne ogrzewanie, łatanie dachu i oczywiście pensje dla nauczycieli, PENSJE, nie jak subwencjami sugeruje pajac i zresztą obsrana centrala również, że jakieś frykasy się fasuje. Wypas, nie wspominam już o komputerze, póki co jest akcja, kromka chleba w każdej szkole. Słowem ten tutaj idiota proponuje zreformować finanse publiczne, poprzez likwidację emerytów, armii i szkół podstawowych. W swojej głupocie nawet o kultowym KRUS zapomniał i wyższym szkolnictwie wałkowanym też dość często, łącznie i bagatela 24 miliardy. Niestety szansę na powrót do podstawówki sobie odebrał. Kurwa tak spektakularnie co do człowieka jeszcze się nie pomyliłem, mam nadzieje, że jest pijany, naćpany, albo żona go rzuciła, co chwilowe. Ale jeśli to zdemaskowany potencjał, to pożegnamy się błyskawicznie.

      • Proponowana reforma i wybory
        Proponowana reforma i wybory równie chłodne, jak ten dość toporny sarkazm:

        1) Emeryci z miasta do gazu, rolnicy i udający rolników uber alles.
        2) Po chuj nam przedszkola, szkoły podstawowe i gimnazja idźmy od razu na “PAŃSTWOWE” studia.
        3) W karabiny kwiaty w 40 milionowym kraju należącym do NATO.

        Ludzie czy Wam Z TEJ BIEDY głupota uszami, czy tylko klawiaturą się wylewa?

        • Tak naprawdę chodzi o to że cały system
          jest niewydolny. Tak jak w Rosji – na armię poszła kupa szmalu od Putka a w czasie wojny w Gruzji były żenujące momenty dla ich armii… U nas była taka sytuacja, że do nowo otwartego budynku akademii medycznej przekazano (nie pamiętam jak nabyli) sporo sprzętu i stał tam przez dwa lata w piwnicy bo nie było kasy na zainstalowanie. A zainstalowanie to mały kawałek tego co jest wart sprzęt.
          Doszło do tego że młodsi wiekiem lekarze napisali do rektora AM, co wyciekło, że tak się dzieje.
          Tak samo jest w Polsce – można epatować liczbami tam tyle miliardów tam tyle, ale generalnie jest tak jak mojej byłej jednostce. Jak przyjechałem na praktykę, byliśmy jedną z jednostek w stanie gotowości NATO. Poszła na to kupa szmalu, łącznie z budynkami. Zaraz po moim wyjeżdzie zmieniła się koncepcja i rozformowali jednostkę, przeszedłem do następnej. Zanim dojechałem na ćwiczenia zdążyli ją zlikwidować.
          I obcięcie tych wydatków na armię policję czy urzędy nic nie da – bo większa część tego towarzystwa działa na pokaz, nie mając większej wartości…. w skali makro, nie chodzi mi o konkretnych ludzi.
          Nie da się zbudować sprawnie działającego systemu z roku na rok. Nawet nie w 3 lata. A u nas nie ma woli żeby zacząć budować…

          • Nie ma chyba sensu budować
            Nie ma chyba sensu budować alternatywy. Niekompetencje biorą się właśnie z przerostu zatrudnienia, bo się łapie szawgrów bez pojęcia. Tak zwany system jest niewydolny z prostego powodu, NIKT KURWA ZA NIC NIGDY NIE ODPOWIADA. Przecież jak tylko pojawi się szansa, żeby jakiegoś peegerowskiego brygadzistę postawić prze sądem, że o TS nie wspomnę, natychmiast zaczyna się litania, że populizm, że państwo prawa, że pospieszne oskarżenia. Każdy prowadzący własny domowy budżet płaci za błędy natychmiast. Lebiega zarządzający tysięczną gminą, czy 40 milionowym krajem JEST BEZKARNY. Może spierdolić wszystko i zaraz się okaże, że Rydzyk coś o murzyńskim misjonarzu powiedział i jest kurwa po sprawie. Przykład flagowy Klich. Ten czubek powinien najzwyczajniej siedzieć, nie jakaś tam odpowiedzialność polityczna, ale zwyczajnie siedzieć.

      • Użyłam określenia “danie serwowane na zimno”
        To było zapożyczenie, z przysłowia, kojarzącego mi się z pewnym zdarzeniem.

        Dwa francuskie przysłowia:
        Zemsta to jest danie, które się serwuje na zimno.
        Cmentarze są pełne ludzi niezastąpionych.

        Mój znajomy, będąc we Francji, uczył się francuskiego z zacięciem i za jakiś czas uznał, że umie.

        W towarzystwie wdał się w rozmowę po francusku, w której zaistniała okoliczność do błyskotliwej puenty za pomocą przysłowia. Nie zawahał się i powiedział:
        Cmentarze są pełne ludzi, których się serwuje na zimno.

    • Jestem na takim etapie
      Jestem na takim etapie życiorysu, że mi wszystko jedno. Dlatego proszę. Rozmawiaj, dyskutuj nawet jeśli wydaje Ci się, że nie masz z kim, ale nie poniżaj nikogo. Nie wszyscy którzy myślą inaczej są debilami. Dobrze byłoby gdybyś dostrzegł, że nie jesteś alfą i omegą. Bardzo często to Ty masz rację, moje subiektywne zdanie. Dostrzegam to po czasie. Chcesz zostać tu sam ze mną o ile wcześniej mnie nie zbanujesz?
      Dlaczego obok tematu? Bo mimo i pomimo wciąż mi zależy.
      A teraz idę poklikać w reklamy.

      PS: Tylko nie pisz, że sikam Ci na nogawki, bo nie.

  4. de Tocqueville:
    Nie ma takiego okrucieństwa, ani takiej niesprawiedliwości, której nie mógłby popełnić skądinąd łagodny i liberalny rząd, jeżeli zabraknie mu pieniędzy.

    Rollercoaster uruchomione i nikt nie wysiądzie, słusznie bo frajda frajdą poganiać będzie. Znaczy, luzik
    .

  5. de Tocqueville:
    Nie ma takiego okrucieństwa, ani takiej niesprawiedliwości, której nie mógłby popełnić skądinąd łagodny i liberalny rząd, jeżeli zabraknie mu pieniędzy.

    Rollercoaster uruchomione i nikt nie wysiądzie, słusznie bo frajda frajdą poganiać będzie. Znaczy, luzik
    .

  6. de Tocqueville:
    Nie ma takiego okrucieństwa, ani takiej niesprawiedliwości, której nie mógłby popełnić skądinąd łagodny i liberalny rząd, jeżeli zabraknie mu pieniędzy.

    Rollercoaster uruchomione i nikt nie wysiądzie, słusznie bo frajda frajdą poganiać będzie. Znaczy, luzik
    .

  7. To w końcu o ile pomylił się
    To w końcu o ile pomylił się Rybiński? Można liczyć na kilka słów wyjaśnienia? Bo ja sobie patrzę na tabelkę http://www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/PUBL_pw_zatrudnienie_wynagrodzenia_Ipolr_2010.pdf
    (str. 25) i tam stoi, że średnie zatrudnienie w 2010 w administracji, obronie i ubezpieczeniach to 632,6 tys. Jakby odliczyć od tego żołnierzy, policjantów, strażaków itd, to 420 wygląda na całkiem realne. W roku 2009 to zatrudnienie wynosiło ok 620 tys. Sam podawałeś dane o zatrudnieniu w budżetówce na poziomie 377 tys. w 2009 WLICZAJĄC w to żołnierzy, policjantów itd. Dodajmy jeszcze jakieś 50-60 tys. pracowników ZUS i wychodzi około 430. To gdzie przepadło dwieście tysięcy?
    Zupełnie inną sprawą jest to, że najwięcej urzędników poupychanych jest po ratuszach i urzędach gminnych. Co ciekawe, gdyby się zapytać wójtów, to roboty huk i rąk do pracy ciągle brakuje. Rozrost administracji publicznej to tylko jeden z owoców naszej biegunki legislacyjnej: po prostu coraz więcej działalności ludzkiej znajduje się pod kontrolą urzędniczą i końca tego szaleństwa nie widać.

    • Zmęczony jestem i pozostanę
      Zmęczony jestem i pozostanę przy stwierdzeniu, że “wydaje mi się”, że cytowany już tu Kazik w jednym ze swoich kawałków porównał liczbę radnych w NY i Warszawie. Byłbym wdzięczny, gdyby ktoś przytomny, co spała dłużej niż 3 godziny, wygrzebał proste dane. Liczba mieszkańców i może obszar NY z liczbą w “ratuszu” i analogicznie dla Warszawy. Zapewniam, że dane są szokujące.

      • Nowy York. 10 950 000, więcej
        Nowy York. 10 950 000, więcej niż jedna czwarta Polski, powierzchnia wynosi 1214 kilometrów kwadratowych, jeden burmistrz, 5 okręgów (takie dzielnice), 51 członków rady miasta!!

        Warszawa. 1 716 855 mieszkańców na 517,24 km2 18 dzielnic i 19 rad, z radą miasta na czele. W samej radzie miasta prezydent, wice i 60 członków rady, łącznie 469 członków wszystkich rad.

        Nie ma żadnego problemu z administracją, zlikwidujmy, przedszkola, podstawówki, armię i koniecznie becikowe. Żeby było zabawniej, ten tu pajacujący „ekspert” i edukowani przez niego kolejne półgłówki, wybory mają wygrane.

        • w tarczy ale daleko od środka.
          z pomiaru długości nosa wiemy tylko tyle jak długie są nosy. Ewentualnie z jego kształtu możemy spekulować co znajdziemy w rozporku.
          Tu lepsze by były dane ilu mieszkańców przypada na jednego urzędnika ale i to nie dało by dobrego obrazu do porównań.
          Administracja ma to do siebie, że rozmnaża się sama, nawet wbrew jej samej. Było by pół biedy, bo tylko szkoda forsy, gdyby ci krewni i znajomi dostali biurko, pieczątkę, listę obecności i listę płac do podpisania. Ale niestety najczęściej dostają też kawałek władzy mający się nijak do ich wiedzy i zdolności. I szkody przez nich czynione są wielokroć większe niż koszta ich utrzymania.

          • Ilu przypada na 1 urzędnika?
            Ilu przypada na 1 urzędnika? – Przecież jest podane, no prawie:
            Nowy Jork: 10 950 000/51 = 214,7 tys. mieszkańców na urzędnika
            Warszawa: 1 716 855/469 = 3661 mieszkańców na urzędnika, czyli w takim porównaniu jest 58 razy więcej urzędników!
            Jak jesteśmy przy Warszawie:
            http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34889,8281928,Ratusz_mial_oszczedzac__a_zatrudnil_1_5_tys__nowych.html
            Słowa burmistrza Targówka (za jego kadencji wzrost zatrudnienia o 77 osób)
            Wciąż mamy mniej urzędników niż Europa Zachodnia. Łatwo powiedzieć, że urzędasów jest za dużo. A powinno nam chodzić o jakość obsługi mieszkańców, a nie statystyczną liczbę zatrudnionych.
            I ręce opadają do samej gleby.

          • Dżuma, litości. Dobrze, że
            Dżuma, litości. Dobrze, że choć “no prawie” dodałeś. Radny to nie urzędnik. Jeszcze chwila a ktos będzie przekonywał, że Łukaszenka jest najlepszy bo sam ma głowie całą Białoruś a u nas 560 posłów, senatorów, prezydent i premier

          • Mówiąc prawdę nie wiem czego
            Mówiąc prawdę nie wiem czego się czepiasz. Jedyne co mi przychodzi do głowy to to, że wyceniasz potencjał “pracodawczy” 51 amerykańskich radnych na więcej niż zdolności naszych rodzimych prezesów samorządowych? Tudzież, chcesz pognębić i proponujesz te 461 pomnożyć przez potencjał pracodaczy rodzimych prezesów, który to potencjał przerasta zamorskie zdolności i w tym szukać prawdziwych statystyk. No jeśli tak, to ja powiem tylko tyle, że nie chciałem “uprawiać demagogii”, a takie dane to ja oczywiście chętnie poznam. Jak masz jakiegoś znajomego gdzieś blisko tego biznesu, to spróbuj go spić i coś wyciągnąć, bo tak w jednej tabeli w Wiki i nawet GUS tego nie znajdziesz.

          • absolutnie nie czepiam się.
            absolutnie nie czepiam się. Ale przyznasz chyba, że z porównania liczby radnych trudno wyciągnąć wnioski dotyczące ilości i jakości administracji. Sam chętnie bym zobaczył statystyki ile i gdzie robią ci wszyscy urzędnicy ale po zastanowieniu to mało mnie to obchodzi. Bardziej byłbym zadowolony jakby ktoś przedstawił sensowny plan usprawnienia administracji i/lub jej zmniejszenia.
            Moi znajomi robiący w tym biznesie jako wyrobnicy z pierwszej linii na trzeźwo i po pijaku liczb nie znają bo tak szybko się one zmieniają. Ale zawsze obowiązuje system trójkowy. Kierownik, zastępca i pracownik. Oraz mnóstwo dupokryjek czyli nikt za nic nie odpowiada.

          • Czekaj, bo się pogubiłem. Ja
            Czekaj, bo się pogubiłem. Ja przecież nie porównałem Warszawy do Ułan Bator, wydawało mi się, że różnicę w jakości to przede wszystkim widać. Zdaje się, że w Nowym Yorku działają wszystkie nitki metra i mają obwodnicę, taką szpanerską piętrową. No nie róbmy jaj w tym kierunku i przymknijmy oko na ilość. Tam chociaż wszystko działa i jest na czym oko zawiesić, już chuj z tym ile szwagrów z tego żyje. Ja się nie spieram o metodę, mnie to wisi, ja za efektem tęsknię.

          • też tak myślałem, ale nie miałem racji
            redukcja administracji nie oznacza że Ci którzy zostaną, z najmocniejszymi plecami, zaczną nagle ciężko i uczciwie pracować. Problem jest głębszy – system budowania państwa (mechanizmy) jest u nas w dużym stopniu podobny jak

          • Mój błąd. Mówimy tylko o
            Mój błąd. Mówimy tylko o radnych. W kategorii radni potrzebujemy tylko 58 razy więcej luda by wykonali tę samą robotę, co ci zza oceanu.

          • No to pomyślmy logicznie
            Jakieś ~10% idzie na samą obsługę systemu, czyli te 8razy.
            Z tego zdaje się wynikać, że nasze ukochane państwo 50 razy bardziej dba o obywatela niż to za oceanem, nieprawdaż?

        • Nie wiem, jak jest w Nowym Jorku
          Ale co do sytuacji lokalnej to mogę powiedzieć, że “poseł” jest tu jeden i pewnie tak jest w statystykach. To, że poseł ma biura w kilku miastach na swoim terenie i biuro w Waszyngtonie, zapewne nie jest ujęte w wykazach, a tam pracują ludzie o statusie urzędników. Dużo ludzi tam pracuje, jako asystenci, nie zastępcy ani kierownicy czegoś tam.

          Generalna statystyka jest jednak porażająca:

          W Polsce jest 460 posłów i 100 senatorów.
          Jeden poseł przypada na około 83,5 tys. ludzi.
          Jeden senator przypada na około 384 tys. ludzi.

          W Stanach jest 435 posłów (z każdego staniu według liczby ludności, ale minimum 1 na stan) i 100 senatorów (po 2 na stan)
          Jeden poseł przypada na około 710 tysięcy ludzi
          Jeden senator przypada na około 3 miliony 100 tys. ludzi.

  8. To w końcu o ile pomylił się
    To w końcu o ile pomylił się Rybiński? Można liczyć na kilka słów wyjaśnienia? Bo ja sobie patrzę na tabelkę http://www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/PUBL_pw_zatrudnienie_wynagrodzenia_Ipolr_2010.pdf
    (str. 25) i tam stoi, że średnie zatrudnienie w 2010 w administracji, obronie i ubezpieczeniach to 632,6 tys. Jakby odliczyć od tego żołnierzy, policjantów, strażaków itd, to 420 wygląda na całkiem realne. W roku 2009 to zatrudnienie wynosiło ok 620 tys. Sam podawałeś dane o zatrudnieniu w budżetówce na poziomie 377 tys. w 2009 WLICZAJĄC w to żołnierzy, policjantów itd. Dodajmy jeszcze jakieś 50-60 tys. pracowników ZUS i wychodzi około 430. To gdzie przepadło dwieście tysięcy?
    Zupełnie inną sprawą jest to, że najwięcej urzędników poupychanych jest po ratuszach i urzędach gminnych. Co ciekawe, gdyby się zapytać wójtów, to roboty huk i rąk do pracy ciągle brakuje. Rozrost administracji publicznej to tylko jeden z owoców naszej biegunki legislacyjnej: po prostu coraz więcej działalności ludzkiej znajduje się pod kontrolą urzędniczą i końca tego szaleństwa nie widać.

    • Zmęczony jestem i pozostanę
      Zmęczony jestem i pozostanę przy stwierdzeniu, że “wydaje mi się”, że cytowany już tu Kazik w jednym ze swoich kawałków porównał liczbę radnych w NY i Warszawie. Byłbym wdzięczny, gdyby ktoś przytomny, co spała dłużej niż 3 godziny, wygrzebał proste dane. Liczba mieszkańców i może obszar NY z liczbą w “ratuszu” i analogicznie dla Warszawy. Zapewniam, że dane są szokujące.

      • Nowy York. 10 950 000, więcej
        Nowy York. 10 950 000, więcej niż jedna czwarta Polski, powierzchnia wynosi 1214 kilometrów kwadratowych, jeden burmistrz, 5 okręgów (takie dzielnice), 51 członków rady miasta!!

        Warszawa. 1 716 855 mieszkańców na 517,24 km2 18 dzielnic i 19 rad, z radą miasta na czele. W samej radzie miasta prezydent, wice i 60 członków rady, łącznie 469 członków wszystkich rad.

        Nie ma żadnego problemu z administracją, zlikwidujmy, przedszkola, podstawówki, armię i koniecznie becikowe. Żeby było zabawniej, ten tu pajacujący „ekspert” i edukowani przez niego kolejne półgłówki, wybory mają wygrane.

        • w tarczy ale daleko od środka.
          z pomiaru długości nosa wiemy tylko tyle jak długie są nosy. Ewentualnie z jego kształtu możemy spekulować co znajdziemy w rozporku.
          Tu lepsze by były dane ilu mieszkańców przypada na jednego urzędnika ale i to nie dało by dobrego obrazu do porównań.
          Administracja ma to do siebie, że rozmnaża się sama, nawet wbrew jej samej. Było by pół biedy, bo tylko szkoda forsy, gdyby ci krewni i znajomi dostali biurko, pieczątkę, listę obecności i listę płac do podpisania. Ale niestety najczęściej dostają też kawałek władzy mający się nijak do ich wiedzy i zdolności. I szkody przez nich czynione są wielokroć większe niż koszta ich utrzymania.

          • Ilu przypada na 1 urzędnika?
            Ilu przypada na 1 urzędnika? – Przecież jest podane, no prawie:
            Nowy Jork: 10 950 000/51 = 214,7 tys. mieszkańców na urzędnika
            Warszawa: 1 716 855/469 = 3661 mieszkańców na urzędnika, czyli w takim porównaniu jest 58 razy więcej urzędników!
            Jak jesteśmy przy Warszawie:
            http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34889,8281928,Ratusz_mial_oszczedzac__a_zatrudnil_1_5_tys__nowych.html
            Słowa burmistrza Targówka (za jego kadencji wzrost zatrudnienia o 77 osób)
            Wciąż mamy mniej urzędników niż Europa Zachodnia. Łatwo powiedzieć, że urzędasów jest za dużo. A powinno nam chodzić o jakość obsługi mieszkańców, a nie statystyczną liczbę zatrudnionych.
            I ręce opadają do samej gleby.

          • Dżuma, litości. Dobrze, że
            Dżuma, litości. Dobrze, że choć “no prawie” dodałeś. Radny to nie urzędnik. Jeszcze chwila a ktos będzie przekonywał, że Łukaszenka jest najlepszy bo sam ma głowie całą Białoruś a u nas 560 posłów, senatorów, prezydent i premier

          • Mówiąc prawdę nie wiem czego
            Mówiąc prawdę nie wiem czego się czepiasz. Jedyne co mi przychodzi do głowy to to, że wyceniasz potencjał “pracodawczy” 51 amerykańskich radnych na więcej niż zdolności naszych rodzimych prezesów samorządowych? Tudzież, chcesz pognębić i proponujesz te 461 pomnożyć przez potencjał pracodaczy rodzimych prezesów, który to potencjał przerasta zamorskie zdolności i w tym szukać prawdziwych statystyk. No jeśli tak, to ja powiem tylko tyle, że nie chciałem “uprawiać demagogii”, a takie dane to ja oczywiście chętnie poznam. Jak masz jakiegoś znajomego gdzieś blisko tego biznesu, to spróbuj go spić i coś wyciągnąć, bo tak w jednej tabeli w Wiki i nawet GUS tego nie znajdziesz.

          • absolutnie nie czepiam się.
            absolutnie nie czepiam się. Ale przyznasz chyba, że z porównania liczby radnych trudno wyciągnąć wnioski dotyczące ilości i jakości administracji. Sam chętnie bym zobaczył statystyki ile i gdzie robią ci wszyscy urzędnicy ale po zastanowieniu to mało mnie to obchodzi. Bardziej byłbym zadowolony jakby ktoś przedstawił sensowny plan usprawnienia administracji i/lub jej zmniejszenia.
            Moi znajomi robiący w tym biznesie jako wyrobnicy z pierwszej linii na trzeźwo i po pijaku liczb nie znają bo tak szybko się one zmieniają. Ale zawsze obowiązuje system trójkowy. Kierownik, zastępca i pracownik. Oraz mnóstwo dupokryjek czyli nikt za nic nie odpowiada.

          • Czekaj, bo się pogubiłem. Ja
            Czekaj, bo się pogubiłem. Ja przecież nie porównałem Warszawy do Ułan Bator, wydawało mi się, że różnicę w jakości to przede wszystkim widać. Zdaje się, że w Nowym Yorku działają wszystkie nitki metra i mają obwodnicę, taką szpanerską piętrową. No nie róbmy jaj w tym kierunku i przymknijmy oko na ilość. Tam chociaż wszystko działa i jest na czym oko zawiesić, już chuj z tym ile szwagrów z tego żyje. Ja się nie spieram o metodę, mnie to wisi, ja za efektem tęsknię.

          • też tak myślałem, ale nie miałem racji
            redukcja administracji nie oznacza że Ci którzy zostaną, z najmocniejszymi plecami, zaczną nagle ciężko i uczciwie pracować. Problem jest głębszy – system budowania państwa (mechanizmy) jest u nas w dużym stopniu podobny jak

          • Mój błąd. Mówimy tylko o
            Mój błąd. Mówimy tylko o radnych. W kategorii radni potrzebujemy tylko 58 razy więcej luda by wykonali tę samą robotę, co ci zza oceanu.

          • No to pomyślmy logicznie
            Jakieś ~10% idzie na samą obsługę systemu, czyli te 8razy.
            Z tego zdaje się wynikać, że nasze ukochane państwo 50 razy bardziej dba o obywatela niż to za oceanem, nieprawdaż?

        • Nie wiem, jak jest w Nowym Jorku
          Ale co do sytuacji lokalnej to mogę powiedzieć, że “poseł” jest tu jeden i pewnie tak jest w statystykach. To, że poseł ma biura w kilku miastach na swoim terenie i biuro w Waszyngtonie, zapewne nie jest ujęte w wykazach, a tam pracują ludzie o statusie urzędników. Dużo ludzi tam pracuje, jako asystenci, nie zastępcy ani kierownicy czegoś tam.

          Generalna statystyka jest jednak porażająca:

          W Polsce jest 460 posłów i 100 senatorów.
          Jeden poseł przypada na około 83,5 tys. ludzi.
          Jeden senator przypada na około 384 tys. ludzi.

          W Stanach jest 435 posłów (z każdego staniu według liczby ludności, ale minimum 1 na stan) i 100 senatorów (po 2 na stan)
          Jeden poseł przypada na około 710 tysięcy ludzi
          Jeden senator przypada na około 3 miliony 100 tys. ludzi.

  9. To w końcu o ile pomylił się
    To w końcu o ile pomylił się Rybiński? Można liczyć na kilka słów wyjaśnienia? Bo ja sobie patrzę na tabelkę http://www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/PUBL_pw_zatrudnienie_wynagrodzenia_Ipolr_2010.pdf
    (str. 25) i tam stoi, że średnie zatrudnienie w 2010 w administracji, obronie i ubezpieczeniach to 632,6 tys. Jakby odliczyć od tego żołnierzy, policjantów, strażaków itd, to 420 wygląda na całkiem realne. W roku 2009 to zatrudnienie wynosiło ok 620 tys. Sam podawałeś dane o zatrudnieniu w budżetówce na poziomie 377 tys. w 2009 WLICZAJĄC w to żołnierzy, policjantów itd. Dodajmy jeszcze jakieś 50-60 tys. pracowników ZUS i wychodzi około 430. To gdzie przepadło dwieście tysięcy?
    Zupełnie inną sprawą jest to, że najwięcej urzędników poupychanych jest po ratuszach i urzędach gminnych. Co ciekawe, gdyby się zapytać wójtów, to roboty huk i rąk do pracy ciągle brakuje. Rozrost administracji publicznej to tylko jeden z owoców naszej biegunki legislacyjnej: po prostu coraz więcej działalności ludzkiej znajduje się pod kontrolą urzędniczą i końca tego szaleństwa nie widać.

    • Zmęczony jestem i pozostanę
      Zmęczony jestem i pozostanę przy stwierdzeniu, że “wydaje mi się”, że cytowany już tu Kazik w jednym ze swoich kawałków porównał liczbę radnych w NY i Warszawie. Byłbym wdzięczny, gdyby ktoś przytomny, co spała dłużej niż 3 godziny, wygrzebał proste dane. Liczba mieszkańców i może obszar NY z liczbą w “ratuszu” i analogicznie dla Warszawy. Zapewniam, że dane są szokujące.

      • Nowy York. 10 950 000, więcej
        Nowy York. 10 950 000, więcej niż jedna czwarta Polski, powierzchnia wynosi 1214 kilometrów kwadratowych, jeden burmistrz, 5 okręgów (takie dzielnice), 51 członków rady miasta!!

        Warszawa. 1 716 855 mieszkańców na 517,24 km2 18 dzielnic i 19 rad, z radą miasta na czele. W samej radzie miasta prezydent, wice i 60 członków rady, łącznie 469 członków wszystkich rad.

        Nie ma żadnego problemu z administracją, zlikwidujmy, przedszkola, podstawówki, armię i koniecznie becikowe. Żeby było zabawniej, ten tu pajacujący „ekspert” i edukowani przez niego kolejne półgłówki, wybory mają wygrane.

        • w tarczy ale daleko od środka.
          z pomiaru długości nosa wiemy tylko tyle jak długie są nosy. Ewentualnie z jego kształtu możemy spekulować co znajdziemy w rozporku.
          Tu lepsze by były dane ilu mieszkańców przypada na jednego urzędnika ale i to nie dało by dobrego obrazu do porównań.
          Administracja ma to do siebie, że rozmnaża się sama, nawet wbrew jej samej. Było by pół biedy, bo tylko szkoda forsy, gdyby ci krewni i znajomi dostali biurko, pieczątkę, listę obecności i listę płac do podpisania. Ale niestety najczęściej dostają też kawałek władzy mający się nijak do ich wiedzy i zdolności. I szkody przez nich czynione są wielokroć większe niż koszta ich utrzymania.

          • Ilu przypada na 1 urzędnika?
            Ilu przypada na 1 urzędnika? – Przecież jest podane, no prawie:
            Nowy Jork: 10 950 000/51 = 214,7 tys. mieszkańców na urzędnika
            Warszawa: 1 716 855/469 = 3661 mieszkańców na urzędnika, czyli w takim porównaniu jest 58 razy więcej urzędników!
            Jak jesteśmy przy Warszawie:
            http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34889,8281928,Ratusz_mial_oszczedzac__a_zatrudnil_1_5_tys__nowych.html
            Słowa burmistrza Targówka (za jego kadencji wzrost zatrudnienia o 77 osób)
            Wciąż mamy mniej urzędników niż Europa Zachodnia. Łatwo powiedzieć, że urzędasów jest za dużo. A powinno nam chodzić o jakość obsługi mieszkańców, a nie statystyczną liczbę zatrudnionych.
            I ręce opadają do samej gleby.

          • Dżuma, litości. Dobrze, że
            Dżuma, litości. Dobrze, że choć “no prawie” dodałeś. Radny to nie urzędnik. Jeszcze chwila a ktos będzie przekonywał, że Łukaszenka jest najlepszy bo sam ma głowie całą Białoruś a u nas 560 posłów, senatorów, prezydent i premier

          • Mówiąc prawdę nie wiem czego
            Mówiąc prawdę nie wiem czego się czepiasz. Jedyne co mi przychodzi do głowy to to, że wyceniasz potencjał “pracodawczy” 51 amerykańskich radnych na więcej niż zdolności naszych rodzimych prezesów samorządowych? Tudzież, chcesz pognębić i proponujesz te 461 pomnożyć przez potencjał pracodaczy rodzimych prezesów, który to potencjał przerasta zamorskie zdolności i w tym szukać prawdziwych statystyk. No jeśli tak, to ja powiem tylko tyle, że nie chciałem “uprawiać demagogii”, a takie dane to ja oczywiście chętnie poznam. Jak masz jakiegoś znajomego gdzieś blisko tego biznesu, to spróbuj go spić i coś wyciągnąć, bo tak w jednej tabeli w Wiki i nawet GUS tego nie znajdziesz.

          • absolutnie nie czepiam się.
            absolutnie nie czepiam się. Ale przyznasz chyba, że z porównania liczby radnych trudno wyciągnąć wnioski dotyczące ilości i jakości administracji. Sam chętnie bym zobaczył statystyki ile i gdzie robią ci wszyscy urzędnicy ale po zastanowieniu to mało mnie to obchodzi. Bardziej byłbym zadowolony jakby ktoś przedstawił sensowny plan usprawnienia administracji i/lub jej zmniejszenia.
            Moi znajomi robiący w tym biznesie jako wyrobnicy z pierwszej linii na trzeźwo i po pijaku liczb nie znają bo tak szybko się one zmieniają. Ale zawsze obowiązuje system trójkowy. Kierownik, zastępca i pracownik. Oraz mnóstwo dupokryjek czyli nikt za nic nie odpowiada.

          • Czekaj, bo się pogubiłem. Ja
            Czekaj, bo się pogubiłem. Ja przecież nie porównałem Warszawy do Ułan Bator, wydawało mi się, że różnicę w jakości to przede wszystkim widać. Zdaje się, że w Nowym Yorku działają wszystkie nitki metra i mają obwodnicę, taką szpanerską piętrową. No nie róbmy jaj w tym kierunku i przymknijmy oko na ilość. Tam chociaż wszystko działa i jest na czym oko zawiesić, już chuj z tym ile szwagrów z tego żyje. Ja się nie spieram o metodę, mnie to wisi, ja za efektem tęsknię.

          • też tak myślałem, ale nie miałem racji
            redukcja administracji nie oznacza że Ci którzy zostaną, z najmocniejszymi plecami, zaczną nagle ciężko i uczciwie pracować. Problem jest głębszy – system budowania państwa (mechanizmy) jest u nas w dużym stopniu podobny jak

          • Mój błąd. Mówimy tylko o
            Mój błąd. Mówimy tylko o radnych. W kategorii radni potrzebujemy tylko 58 razy więcej luda by wykonali tę samą robotę, co ci zza oceanu.

          • No to pomyślmy logicznie
            Jakieś ~10% idzie na samą obsługę systemu, czyli te 8razy.
            Z tego zdaje się wynikać, że nasze ukochane państwo 50 razy bardziej dba o obywatela niż to za oceanem, nieprawdaż?

        • Nie wiem, jak jest w Nowym Jorku
          Ale co do sytuacji lokalnej to mogę powiedzieć, że “poseł” jest tu jeden i pewnie tak jest w statystykach. To, że poseł ma biura w kilku miastach na swoim terenie i biuro w Waszyngtonie, zapewne nie jest ujęte w wykazach, a tam pracują ludzie o statusie urzędników. Dużo ludzi tam pracuje, jako asystenci, nie zastępcy ani kierownicy czegoś tam.

          Generalna statystyka jest jednak porażająca:

          W Polsce jest 460 posłów i 100 senatorów.
          Jeden poseł przypada na około 83,5 tys. ludzi.
          Jeden senator przypada na około 384 tys. ludzi.

          W Stanach jest 435 posłów (z każdego staniu według liczby ludności, ale minimum 1 na stan) i 100 senatorów (po 2 na stan)
          Jeden poseł przypada na około 710 tysięcy ludzi
          Jeden senator przypada na około 3 miliony 100 tys. ludzi.

  10. Alternatywa może przyjść szybciej
    niż myślimy. Bo to co robi teraz wyborcza & przyjaciele to jest skakanie po trupie PO. Nie spodziewam się za tydzień zaczną spacerować pod rączkę, raczej media próbują się odciąć od odpowiedzialności za rząd Tuska. Być może eksodus PJN i osłabienie aż do śmieszności JK sprawiło że zobaczyli drugi brzeg na horyzoncie. Ale jestem zbyt słaby z polityki żeby to ocenić.
    Od początku myslałem że order który dostał AM nie jest nagrodą, tylko zaliczką. Bo Tusk wie co się dzieje. Tyle że M order przyjął a /…/ skopał.

    Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że to co było największym błogosławieństwem w PRL czyli rozmontowywanie systemu przez powiązania rodzinne i towarzyskie, co degradowało system który próbowano stworzyć na wzór związku socjalistycznych gułagów radzieckich, wmontowane w III RP okazało się jej najsłabszym elementem.

  11. Alternatywa może przyjść szybciej
    niż myślimy. Bo to co robi teraz wyborcza & przyjaciele to jest skakanie po trupie PO. Nie spodziewam się za tydzień zaczną spacerować pod rączkę, raczej media próbują się odciąć od odpowiedzialności za rząd Tuska. Być może eksodus PJN i osłabienie aż do śmieszności JK sprawiło że zobaczyli drugi brzeg na horyzoncie. Ale jestem zbyt słaby z polityki żeby to ocenić.
    Od początku myslałem że order który dostał AM nie jest nagrodą, tylko zaliczką. Bo Tusk wie co się dzieje. Tyle że M order przyjął a /…/ skopał.

    Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że to co było największym błogosławieństwem w PRL czyli rozmontowywanie systemu przez powiązania rodzinne i towarzyskie, co degradowało system który próbowano stworzyć na wzór związku socjalistycznych gułagów radzieckich, wmontowane w III RP okazało się jej najsłabszym elementem.

  12. Alternatywa może przyjść szybciej
    niż myślimy. Bo to co robi teraz wyborcza & przyjaciele to jest skakanie po trupie PO. Nie spodziewam się za tydzień zaczną spacerować pod rączkę, raczej media próbują się odciąć od odpowiedzialności za rząd Tuska. Być może eksodus PJN i osłabienie aż do śmieszności JK sprawiło że zobaczyli drugi brzeg na horyzoncie. Ale jestem zbyt słaby z polityki żeby to ocenić.
    Od początku myslałem że order który dostał AM nie jest nagrodą, tylko zaliczką. Bo Tusk wie co się dzieje. Tyle że M order przyjął a /…/ skopał.

    Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że to co było największym błogosławieństwem w PRL czyli rozmontowywanie systemu przez powiązania rodzinne i towarzyskie, co degradowało system który próbowano stworzyć na wzór związku socjalistycznych gułagów radzieckich, wmontowane w III RP okazało się jej najsłabszym elementem.