Każdego roku wielu młodych ludzi próbuje dostać się za wszelką cenę na jeden z najlepszych rynków pracy w Polsce.
Każdego roku wielu młodych ludzi próbuje dostać się za wszelką cenę na jeden z najlepszych rynków pracy w Polsce. Rynek prawa, bo o nim mowa, jako zamknięta klika strzeże od zawsze swoich interesów, swojej liczebności, a zarazem wynagrodzeń. Zostanie prawnikiem obecnego „systemu” wymaga poświęceń i pracy – jest to prawda, z którą nawet nie dyskutuję. Studiowanie prawa, zdanie aplikacji adwokackiej, notarialnej czy sędziowskiej, odbycie darmowych praktyk w kancelariach, ciągłe dokształcanie się oraz zdobywanie renomy, zaufania i klientów już jako prawnik nie jest proste… Zanim się obejrzysz masz trzydzieści-kilka lat i dopiero zaczynasz zarabiać „jakieś” pieniądze, a jak wiadomo samo uzyskanie statusu adwokata, prokuratora, notariusza, czy sędziego do najtańszych nie należy.
To wszystko prawda, jednak warto zadać sobie pytanie czy przyszli prawnicy będą pracownikami prawego i sprawiedliwego sektora pracy? Pytanie na pozór bzdurne, bo prawnicy cieszą się ogromnym zaufaniem… tylko, że ja nie rozumiem dlaczego. Czy prawo spełnia swoją rolę? Czy prawo obecnego „systemu” jest równe wobec KAŻDEGO? Czy ten kto ma mniej pieniędzy jest tak samo chroniony prawnie, jak ten co ma więcej pieniędzy? Jeśli „systemowe” prawo dopieprzy się do Ciebie, albo na Twoich bliskich, to czy będziecie „czyści” według ich standardów? Znacie odpowiedzi na te pytania – swój rozum macie, a ja tutaj nie odkryję Ameryki odpowiadając na zadane pytania: NIE. Wiemy dobrze, że są „równi i równiejsi”, a na każdego można „znaleźć odpowiedni paragraf”. Będą chcieli kogoś zamknąć, to zamkną. Będą chcieli komuś „poumilać” życie, to człowieka tak zajadą, że nie będzie miał siły żeby żyć. Poniżej przytaczam historię jednego z naszych obywateli. Nie znam osobiście bohatera i nie wiem czy to dobra, czy zła osoba. Jednak historia opisana poniżej świetnie oddaje to jak wygląda nasze „kochane” prawo, dzięki któremu mamy czuć się bezpiecznie. To może spotkać też Ciebie(!), a ja z doświadczenia wiem jak męczące są boje sądowe i administracyjne z „systemem” – oni w świetle prawa mogą zrobić tak, że człowiekowi odechciewa się wszystkiego.
———
Fundacja Lex Nostra złożyła do Ministra Sprawiedliwości wniosek o zbadanie skandalicznej sprawy pozbawienia wolności przedsiębiorcy Ryszarda Sidorowicza przez Sąd Rejonowy w Goleniowie na wniosek komornika Norberta Korzeniowskiego.
Jest to skandaliczny przypadek bezkarności urzędniczej, która może spotkać każdego z nas. Jest to przykład jak administracyjnie można nie tylko zniszczyć przedsiębiorcę, ale też – „prewencyjnie” – obciążyć go olbrzymimi kosztami sądowymi, a gdy to „nie pomoże” – wsadzić do więzienia. A jak będzie dochodził swoich praw – to zasądzić kolejne 2760 zł. za jeden termin rozprawy.
Zdaniem p. Ryszarda Sidorowicza geneza jego obecnych kłopotów to rok 2002 i wybory na Burmistrza Goleniowa, w których brał udział jako jeden z kandydatów. W wyborach uzyskał duże poparcie mieszkańców, jednak Burmistrzem został Andrzej Wojciechowski.
Po przegranych wyborach – zdaniem p. Sidorowicza – uruchomiona została przeciwko jego żonie nagonka administracyjna zmierzająca do wypowiedzenia dzierżawy „Restauracji u Żaka” znajdującej się w dzierżawionym od gminy budynku. W jej efekcie p. Sidorowiczowie otworzyli 10 km od Goleniowa zajazd „Gościniec Pomorski” w Babigoszczy.
Gdy p. Sidorowicz dowiedział się, że Burmistrz Goleniowa p. Andrzej Wojciechowski jednoosobowo obniżył nowym dzierżawcom „Restauracji u Żaka” stawkę dzierżawną, p. Sidorowiczowi „puściły nerwy” i wystosował do niego list otwarty, w którym nazwał go pasożytem, łobuzem. W wyniku listu otwartego został pozwany przez Burmistrza Andrzeja Wojciechowskiego do Sądu Karnego w Goleniowie i Sądu Cywilnego w Szczecinie.
———
Ja rozumiem, że prawo spisano i ciągle spisuje się w dziesiątkach grubych ksiąg i robią to ludzie wielce wykształceni. Rozumiem, że bez prawa człowiek miałby „dziki zachód” i nie czułby się bezpiecznie. Ja te wszystkie i inne argumenty BARDZO DOBRZE ROZUMIEM. Jednak patrząc z boku jako obywatel Polski nie czuję się bezpiecznie z obecną formą ustanawiania oraz egzekwowania prawa i dochodzę do wniosku, że prawie każdy aspekt administracji i prawa mojego Państwa służy do zastraszania, przyciskania i nękania obywateli. O tym, że bogaci mają w dupie prawo, a biedni i średnio zamożni się go boją, wie każdy. Dlaczego nadal trwamy przy zapisach prawnych i administracyjnych, które są nam kulą u nogi?
– Bo strach?
– Strach to będzie jak będą nas wsadzać jeden po drugim i wywozić niewiadomo gdzie.
– Bo jak tak żyć bez „prawa”?
– NORMALNIE! Tak jak teraz, starając się być jak najlepszym człowiekiem.
Przecież człowiek wie co jest dobre, a co złe – każdy swój rozum ma. Argument w stylu „… jasne, ale przecież inni będą zachowywać się jak zwierzęta i będzie chaos i…” odłóżmy na razie na bok – PATRZMY NA SIEBIE i wszystko będzie dobrze. Zresztą, czy aby nie teraz – w tym „systemie” – ludzie nie zachowują się jak zwierzęta i nie ma chaosu? Czy gdyby teraz moi rodacy w liczbie kilkuset, lub kilkudziesięciu tysięcy postanowili odejść od „systemu” prawno-administracyjnego oraz finansowego, to czy ja zacząłbym nagle kraść, gwałcić i mordować?! No ludzie… OCZYWIŚCIE, ŻE NIE! Co więcej nie zaryzykuję wiele pisząc, że Ty też byś tego nie zrobił.
POLAKU: warto stać się wreszcie SZANOWANYM OBYWATELEM W SWOIM KRAJU, a nie jak definiuje Nas obecny „system prawny” – POTENCJALNYM PRZESTĘPCĄ MIESZKAJĄCYM NA TERENIE POLSKI.
ketrab@mail.com
kontrowersyjne.kontrowersje@mail.com
PS. Na szybkiego – kilka absurdów Unii Europejskiej, które prawem się stały…
———